piątek, 23 listopada 2012

Rozdział Dwunasty

Perspektywa Alex:
Ten skurwiel strzelił mi w ramie, tak boli, że szok. Teraz nas jeszcze związali i wepchnęli do bagażnika. Świetnie.
- Trzymajcie się. - powiedział Danny, gdyby nie to, że mnie porwał to bym go polubiła, dzięki niemu żyję.
- Ręka mnie boli. - jęknęłam po raz kolejny.
- Mnie boli wszystko. - odpowiedziała Ely
- Mnie też, ale ręka najbardziej. - powiedziałam i wtedy już nic nie widziałam, bo zamknęli klapę.  Jechaliśmy około dwóch godzin, albo może mniej, nie wiem, czas się strasznie dłużył, a ręka strasznie bolała. Nie wiedziałam gdzie nas wiozą, ale strasznie się bałam. Jeżeli zrobi coś Ely to ja nie wiem co zrobię, mi niech robi co chce, ale moich przyjaciół... Wszystko się psuje, ja wszystko psuję. To moja wina, że Ely porwał, ona mogłaby sobie teraz siedzieć z John'em w salonie a nie ze mną w bagażniku. Chłopcy, oni mogli sobie teraz szaleć w klubie...Nareszcie samochód się zatrzymał, ale ja czułam się coraz słabiej, krew nie przestawała płynąć z mojej rany, powoli czułam jak opadam z sił. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam.
- Ely. - powiedziałam cicho.
- Tak Lexi ? - odpowiedziała
- Słabo mi. - powiedziałam
-Wytrzymaj Alex ! - powiedziała szybko ruda
- Nie mogę. Ely, pamiętaj, że cię kocham. - powiedziałam
- Alex, nie możesz zamknąć oczu, patrz na mnie. - powiedziała z przejęciem
- Patrz na mnie... Łatwo mówić, jak tu ciemno. - mruknęłam cicho
- Alex, spokojnie, dasz radę. - powiedziała
- Nie dam rady. - wyszeptałam i straciłam przytomność.

Perspektywa Matta:
Jechaliśmy w wyznaczone miejsce, przekraczaliśmy dozwoloną prędkość o sam nie wiem ile, ale dużo. Łamaliśmy chyba każdy przepis drogowy, ale to się teraz nie liczyło, liczyły się dziewczyny, one muszą żyć, musimy je uratować, bez względu na wszystko. Alex i Ely to najważniejsze osoby w moim życiu, nie zniósł bym myśli, że coś im się stało. Josh siedział obok Lou, który prowadził i mówił mu gdzie ma jechać, swoją drogą, to dobrze, że on będzie studiował tą informatykę, bo chłopak nam pomógł.
- Szybciej ! - wrzasnął Styles, nie wiem co mu Olka powiedziała jak dzwoniła, ale on od tamtego czasu jest inny, bardziej zdenerwowany.
- nie mogę szybciej ! - odpowiedział Lou
- Jak jej coś się stanie, to zabiję ! - wrzasnął po raz kolejny
- Spokojnie stary, mi też nie jest łatwo, ale musisz się opanować ! - powiedział Josh
- Jam mam się opanować, gdy dziewczyna którą kocham została porwana ?! - odpowiedział mu Styles
- No popatrz co za zbieg okoliczności, ja też ją kocham ! - odpowiedział mu zdenerwowany Carter
- Opanujcie się! - wrzasnąłem
- Skręć ! - powiedział Josh, a po chwili byliśmy na jakiejś polanie, stał tam już czarny samochód obok którego stał on, Chris.
Był usatysfakcjonowany. Po jego prawej stornie stała ruda utrzymując Lexi na nogach i jednocześnie  opatrując jej ranę. Spojrzała najpierw na John'a, potem na mnie, a w końcu na plecy Chrisa. Wiedziała, co ma robić.
Podeszliśmy do bruneta, który zaśmiał się, widząc nasze ostrożne kroki. Ely z wielkim uśmiechem stanęła za nim i walnęła go między ramieniem a szyją. Bezwładny chłopak opadł na ziemię, bez ruchu. Wiedziałem, że ruda wykorzystała cios, by zemdlał. Wiele razy robiła to samo z Kylie.
Z krzaków wygramoliło się kilku ludzi FBI. Zabrali Chrisa i resztę, ale przy Alex został jeszcze jeden chłopak, którego Ely kazała oszczędzić. Chyba nazywał się Danny.
- Dzwońcie na karetkę ! - krzyknęła, patrząc na Lexi. Dziewczyna zemdlała. Hazza szybko podbiegł do niej i wziął na ręce, a Carter wykręcił numer pogotowia. John szybko podbiegł do Ely i pomógł jej wstać i utrzymać się na nogach.

Parę Godzin później z perspektywy Ely:
- Boże, szybciej, szybciej. - przechodziłam po korytarzu. Mimo, że bolało mnie wszystko, teraz liczy się tylko życie Alex.
- Yaёle, spokojnie. - powiedział Matt. Spojrzałam na niego z załzawionymi oczami, a Polak podszedł do mnie i przytulił. - Ja wiem, że ci trudno. To moja siostra, uwierz mi, przechodzę to samo.
Faktycznie. Matt i Alex to rodzeństwo. On czuje to samo co ja, a może nawet mocniej.
Gdy lekarz wyszedł z sali, na jego ustach spoczywał wielki uśmiech. Oboje z Mattem rzuciliśmy się do drzwi.
Na łóżku czekała na nas uśmiechnięta Alex. Za nami, jak torpeda, do sali wpadł Harold. Dziewczyna lekko się speszyła, ale puściłam do niej oczko. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż na początku. Zaczyna się.
- ZAISTE, PANNA POLAK ŻYJE! - wydarł się Lou. Założę się, że na pół szpitala go słychać. Tsa, Superman Tomlinson z akcji.
- Ale słodko. - zachwyciła się Alex. Wybuchnęłam śmiechem i usiadłam ma łóżku brunetki.
- I Co? - spytałam. - Żyjemy.
Alex znowu się uśmiechnęła i wskazała palcem Smith'a opartego o drzwi. Ponownie wybuchnęłam śmiechem.
- A jednak, nie wszystko się pieprzy. - oznajmiła. Przytuliłam dziewczynę, a podeszła do nas reszta.
- Jakby co, to ja się wcale nie skarżę, ale dusicie. - oznajmiłam po pewnym czasie.
Odsunęliśmy się wszyscy, po kolei wychodząc z sali. Kiedy został tylko John, Harry i ja, Smith szepnął mi na ucho:
- Słońce, a może zostawimy ich samych? - zaciągnęłam go za rękę do wyjścia, a potem, pomachałam do Alex i Stylesa.

 - Po mnie. - Mruknęłam czytając kolejny z moich opisów na blogu jakiejś niepełnoletniej psychofanki 1D.
Yaële Cooming, córka biznesmena, miejącego firmę w Los Angeles, jest z ciąży z Harrym Stylesem, członkiem One Direction.
- Boże święty, Matko Niebios, czego oni nie wymyślą?
- Ty mnie zdradzasz? - obok mnie pojawił się oburzony John. Wybuchnęłam śmiechem, a on razem ze mną.

Perspektywa Alex:
Ja jednak żyję ! Wszystko pięknie ładnie, ale Ely wcześniej mogła tak uderzyć Chrisa... No ale mniejsza, Żyję ! Ale mnie wszystko boli. Ely i John wyszli, zostałam z Loczkiem, szczerze, to trochę było niezręczne, szczególnie po tym telefonie...
- Harry.. - zaczęłam ale mi przerwał
- Nic nie mów. - wyszeptał trzymając moją dłoń, patrzył na mnie z taką troską, chciałam się podnieść, żeby napić się wody, ale gdy tylko spróbowałam wykonać jakiś ruch czułam ból przeszywając moje ramie.
- aućć. - syknęłam a Harry się wyszczerzył
- Leż i się nie ruszaj. - powiedział
- Ale pić mi się chce. - powiedziałam
- proszę. - podał mi wodę i pomógł się podnieść, gdy już leżałam uśmiechnęłam się do niego.
- Powiedz mi, czy to co mówiłaś przez telefon to prawda. - powiedział Harry uważnie mi się przyglądając, a ja oblałam się rumieńcem, on zaśmiał się pod nosem, a ja odwróciłam wzrok.
- Lexi, spójrz na mnie. - powiedział tym swoim ochrypniętym głosem, nie zareagowałam, wtedy złapał mój podbródek i przekręcił tak, żebym patrzyła mu w oczy. W tych jego zielonych tęczówkach było tyle radosnych iskierek, że odpłynęłam, ocknęłam się dopiero gdy poczułam jego usta na swoich. Całował z taką pasją, miłością, że nie mogłam tego nie odwzajemnić. Gdy się od siebie oderwaliśmy on uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Też cię kocham Alex. - powiedział a ja się wyszczerzyłam.
- Lexi ! - wrzasnął Josh wbiegając do mojej sali, zaśmiałam sięcicho widząc go, wygląda jakby przebiegł przez pół miasta, Harry'emu obecność chłopaka się nie spodobała.
- Josh ! - uśmiechnęłam się do niego
- Te wasze fanki są chore. - powiedział chłopak a Harry spojrzał na niego pytająco
- Goniły mnie, bo chciały autograf od ciebie. - powiedział Carter
- kondycje poprawisz. - powiedziałam
- A i Hazz, ja nie wiedziałem, że Ely jest z tobą w ciąży. - powiedział a ja i Harry spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem
- No serio, czytałem na necie, ale spoko już skomentowałem to. - powiedział a Harry spojrzał na niego zdziwiony.
- Mogę na chwilę laptopa ? - zapytałam, on pokiwał głową na znak zgody i podał mi urządzenie, wpisałam w wyszukiwarkę hasło "Alex Polak" Wyskoczyło sporo wyników, kliknęłam w pierwszy link i zobaczyłam zdjęcie moje i Josha, potem moje i Hazzy, moje i Zayn'a .
" Alex Polak, córka właściciela wytwórni płytowej w Londynie spotyka się z przystojniakiem z One Direction. Zayn Malik i Alexandra byli widziani w parku na spacerze, ale w internecie pojawiły się też zdjęcia dziewczyny z Harrym Styles'em, kolegą Zayna z zespołu, ogólny zamęt w mediach pojawił się, gdy panna Polak pojawiła się na mieście w towarzystwie przystojnego chłopaka, który jak ustaliliśmy nazywa się Josh Carter i jest studentem informatyki. O co chodzi w tym wszystkim? Z kim tak naprawdę jest dziewczyna ?"
ten artykuł mnie jakoś nie przejął, zjechałam na komentarze.
" Ta cała Alex to zwykła kurwa, jest z nimi dla sławy"
" To zwykła dziwka"
" Dajcie jej spokój, ja tam życzę jej szczęścia, nie ważne z którym."
" To suka. Wykorzystuje chłopców i do tego jest brzydka."  
Poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy, Josh widząc to wyrwał mi laptopa i zaczął czytać, po chwili pokazał to Harry'emu, który zaraz po przeczytaniu przytulił mnie mocno, nie powiem, bolało mnie to, ale nie chciałam, żeby puszczał.
- Hazza, musimy iść na wywiad. - powiedział Liam wchodząc.
- Jak tylko się skończy wracam do ciebie. - powiedział Lokowaty, pocałował mnie i wyszedł, spojrzałam w oczy Josh'owi, widziałam w nich ból.
- Josh, otwórz się na innych, Jesteś świetnym chłopakiem, ale ja nie mogę ci zaoferować nic więcej niż przyjaźń. - powiedziałam
- Wiem Lexi. - westchnął
- Leć do domu, z tego co pamiętam, masz do zrobienia ważny projekt. - powiedziałam
- pamięć to ty masz dobrą. - zaśmiał się
- Wiem. - odpowiedziałam, pożegnaliśmy się i chłopak wyszedł, zostałam sama, mogłam przeanalizować wszystko. Stwierdzam jedno. Moje życie jest cholernie skomplikowane, a ten kto układał mój życiorys musiał być naćpany....

Perspektywa Ely:
Siedziałam z Alex i Johnem w salonie. Mój chłopak chciał oglądać jakiś mecz, a przyjaciółka wywiad chłopaków.
- Podaj argument, dlaczego mamy oglądać wywiad. - powiedział spokojnie John.
- Bo mecz to tylko dwudziestu dwóch palantów, którzy uganiają się za takim okrągłym czymś. - odparła Lexi po chwili na namyślenie.
- Tu się zgodzę. - mruknęłam.
- Ale Dlaczego akurat wywiad? Przecież w telewizji jest mnóstwo Horrorów z dawkami romantyzmu. - zabawnie poruszył brwiami.
- Ponieważ to jest wywiad jej chłopaka. - odparłam. Lexi posłała mi zdziwione spojrzenie. - No dobra, przyszłego chłopaka. - tym razem ślicznie się zarumieniła. - No i, romantyzmy nas nie ruszają, więc nie licz, że będziemy płakać Ci w ramię.
- Będzie z Ciebie kiedyś przerażająca kobieta. - stwierdził opadając na kanapę, a Alexandra ze zwycięskim uśmiechem włączyła wywiad.
- Tak dla Funu, zaśpiewajcie nam Shooting Star. - zaśmiała się prowadząca.
-Close your tired eyes, relax and then
Count from 1 to 10 and open them.
All these heavy thoughts will try to weigh you down, but not this time. - zaczął Harry.
-Way up in the air, you're finally free, and you can stay up there, right next to me.
All this gravity will try to pull you down, but not this time. - zaśpiewał Zayn.
-When the sun goes down, and the lights burn out,
Then it's time for you to shine.
Brighter than a shooting star, so shine no matter where you are.
Fill the darkest night, with a brilliant light,
'cause it's time for you to shine.
Brighter than a shooting star, so shine no matter where you are, tonight. - dokończyli razem. Uśmiechnęłam się. A Alex ze mną.
- Cudowne głosy. - powiedziała kobieta. - Ostatnio widziano was w towarzystwie dwóch dziewczyn. Bodajże Yaele Cooming, która jest z Harrym w ciąży i Alexandrą Polak, która spotyka się z Zaynem.
- Vas Happenin? - spytał Zayn a fanki wybuchnęły śmiechem.
- Czyli tak. - zaczął Harry - Ely nie jest ze mną w ciąży. Ona ma chłopaka. A Alex? Alex jest dla mnie bardzo ważna. Jak na razie, nic między nami nie ma. No może oprócz tego, że ewidentnie na nią lecę.
- Jakie to słodkie. Wyznanie miłosne. - zachwyciła się. - Dziękujemy za wywiad i do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - odparli chórem.
Alex patrzyła się na ekran wielkimi oczami. Potem znów się zarumieniła. Eccch, miłość.
- Ale to słodkie. - stwierdził John.
- Wiesz co? Ja mam do Ciebie pytanie. - powiedziałam. - Dlaczego wszyscy mówią na ciebie John a nie Loeen?
- A bo ja wiem. - wzruszył ramionami. - To chyba było w podstawówce. Grałem wtedy w kosza i pomylili mnie z jednym Johnem. No i teraz dla każdego jestem John.
- Dziwne. - stwierdziłam kręcąc głową.
- Wiem. - zaśmiał się.
- Heeelołł, ja istnieję. - oburzyła się Lexi.
- Nie obrażaj się. - podeszłam do brunetki. - Misiek, skarbie.
- Pfff. - rzekł obrażony Smith.
- Mam dylemat. - powiedziałam patrząc na obojga. Wybuchnęli śmiechem. Westchnęłam i ruszyłam do hallu by nałożyć trampki,

- O Boże - wykrzyknęłam. Przed oczami miałam małe kociątko. Było całe białe z czarnymi i brązowymi plamkami. Było strasznie wychudzone i marnie wyglądało. Łapka zwisała lekko. Wzięłam biedaka na ręce i zabrałam do domu. U progu, rzuciłam wszystkie moje rzeczy. Zawitałam w salonie, biorąc Harolda za kołnierz.
- Dzwoń po weterynarza. - powiedziałam podając mu mój telefon. - Szybciej.
- Co ty robisz? - spytała Alex, ale widząc biedactwo na moich rękach, przygotowała posłanko.

Hmm. Przeczytasz, skomentuj (;

wtorek, 20 listopada 2012

Kochani! Ważne.

Wiecie, iż Paula, moja przyjaciółka i współautorka pisze innego bloga (And We All Get Love)
Otóż, powiedziała, iż doda rozdział w Weekend. Ale nie dodała. Nie mam pojęcia, co się z nią dzieje. Pewnie albo nie ma internetu, albo zdarzyło się coś poważnego. Proszę po niej nie jechać, ona ma tez prywatne życie!
Kocham,
Daiannah xx

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział Jedenasty

Perspektywa Ely
-Zostaw Ich! - Krzyknęłam, za co dostałam po raz kolejny w twarz. Chris patrzył się na mnie zwycięsko przyciskając do ściany.
- O nie. - stwierdził. - Raz wam się udało, ale teraz nie uciekniecie. - Zachłannie wbił się w moje usta i powoli zaczął ściągać moją bluzkę. Nie miałam już siły. To trwa już drugi dzień. Chris nigdy nie był delikatny, ale teraz już jest agresywny. Wcale mi się to nie podoba, a szczególnie dodając porwanie, gwałty. Przez ostatnie dwie godziny nic się nie działo, oprócz tego, ze zabrali gdzieś Alex. Wszystko to jest Chore.
Po chwili, Chris wyszedł z pokoju. Zostałam sama. To chyba lepiej.
To chyba były dwa najdłuższe dni mojego życia. Olki nie widziałam od paru godzin. Podobno zażądali za nas okupu. Wszystko to zaczyna być dziwne. Dlaczego po prostu nas nie zetną i tyle?
Patrzyłam się prosto w ścianę. Wiedziałam, ze irytuje to tego, który ma nas na obserwacji, wiec robiłam wszystko by wpadł w szał. Proste, nie?
Nie wiem, co się ostatnio dzieje. Tylko to, ze jesteśmy piątego listopada, 2012 roku.
Nie podoba mi się to. Ani ostatnie oznaki, ze Chris się niepokoi, ani ten okup. Zdecydowanie nie.

Perspektywa Matta:
Chyba po tym telefonie, w salonie w miarę ogarnięci byli John i Hazza. Josh gdzieś wyszedł, ojciec poszedł na gore, a reszta 1D Siedziała na kanapie.
- I co teraz zrobimy? - spytał Smith. W jego oczach widać było smutek. Biedak. Dopiero co związał się z Ely, a Chris je porwał.
- Musimy spłacić ten okup. - powiedział Styles. - Dołożymy się, ale 7 milionów funtów to sporo.
- Harry ma racje. - powiedział Zayn, który powoli odzyskiwał zmysły. - To wszystko przypomina Horror. - wzdrygnął się.
- Tyle, że to rzeczywistość. - odparł John - Nie dam rady. - pokręcił głową.
No tak. Brunet ma kompletnego świra na punkcie Cooming, a Hazza na punkcie mojej siostry. Dziwne to.
Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Zerwałem się na równe nogi i wypadłem na dwór. Josh siedział tam, buszując w telefonie.
- Josh. - zagadałem chłopaka. - Alex mówiła, że masz zamiar studiować informatykę. - chłopak pokiwał głową. - wiesz, ze Ely ma telefon o marce Apple, a z Apple można...
- Namierzyć albo zablokować! - dokończył za mnie. - Polak, jesteś geniuszem!
Zaśmiałem się i pobiegłem za nim do domu.
- Ma ktoś laptop Apple'a? - Spytał. John wyciągnął z plecaka laptop i podał Josh'owi. - Jaki ona ma login i hasło? - Zabrałem mu pecet i wpisałem identyfikator i hasło rudej.
- Co wy do licha robicie? - wykrzyknął wreszcie John.
- Próbujemy namierzyć dziewczyny. - odparł Carter. Brunet wytrzeszczył oczy i czym prędzej podbiegł do kanapy, a podeszwy jego botów szurały o podłogę.

Pol godziny minęło. Josh klika i klika. John wpatruje się w ekran. W końcu krzyknął:
- Stój!
Palcem pokazał ledwo widoczny czerwony punkt na mapie Londynu. Las niedaleko Wildeen Street, jakieś osiem godzin drogi stąd. Czyli są tam.

Perspektywa Alex:
Zabrali mnie do jakiegoś pokoju, jest tu ciemno, zimno i do tego jestem głodna i wszystko mnie boli.
- Alex. - usłyszałam stłumiony głos Danny'ego
- Danny ? - zapytałam ledwosłyszalnie.
- Cicho. Masz tu coś do jedzenia i wodę, ale cicho. - powiedział i odszedł, złapałam kanapkę i szybko zjadłam, wodę też wypiłam, a butelkę postawiłam w kącie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Chris.
- no Alex, teraz możemy spokojnie pogadać. - powiedział.
- Spierdalaj. - odpowiedziałam
- Oj Alex, Dam ci wybór. Ty albo ruda, która ma żyć ? - zapytał, a ja zbladłam.
- Ely. - odpowiedziałam szybko, a on się zaśmiał.
- Oj mała, jak sobie życzysz. - powiedział i zaciągnął mnie do pokoju, w którym była Ely, czy płakałam, nie. Nie płakałam.
- Alex. - krzyknęła Ely, spojrzałam na nią smutnymi oczami.
- możesz podziękować przyjaciółce, wybrała ciebie. - powiedział Chris a Ely spojrzała na mnie zdziwiona.
- Dlaczego ? - zapytała
- Bo cię kocham siostra. - odpowiedziałam i poczułam uderzenie w brzuch.
- koniec tego. - powiedział i zaśmiał się szyderczo. Miałam serdecznie dość, bolało mnie wszystko.
- Jeszcze raz mnie uderzysz, a cię kurwa zajebę. - warknęłam, a on się zaśmiał, wtedy gdy chciał mnie uderzyć powstrzymał go Danny.
- Zostaw. - warknął, Chris spojrzał na niego zdziwiony, chłopak powiedział to takim tonem, że sama siego bałam, Chris chyba też.
- Myślisz, że zapłacą, jak ją zabijesz ? - warknął
- Idź się naćpaj i nie wtrącaj się, to moja sprawa. - powiedział Chris, wtedy Danny przycisnął go do ściany.
- twoja sprawa ? No to zajebiście, że wciągnąłeś w to wszystkich. Nie mów mi co mam robić, bo to mnie tylko wkurwia i idź kurwa po coś do żarcia, bo głodni jesteśmy. - powiedział i  go puścił, gdy Chris wyszedł Danny zbliżył się do mnie.
- Żyjesz ? - zapytał
- Tsa.- odpowiedziałam, pomógł mi wstać i dojść do łóżka.
- Nie martwcie się. Jak tylko zapłacą, to was wypuścimy. - powiedział i wyszedł,
- Ja nie przeżyję do jutra. - powiedziałam i przytuliłam Ely.
 Noc minęła normalnie, jeżeli do normalności należy spanie na twardym łóżku, krzyki i inne tego typu rzeczy,z samego rana wpadł do pokoju Chris.
- No to teraz się zabawimy. - zaśmiał się szyderczo idąc w moją stronę.- Dziś nikt cię nie obroni. - dodał.
- Chris, zapomniałem telefonu. - usłyszałam głos Danny'ego, Chris przeklnął pod nosem i wyszedł, teraz albo nigdy.
- Ely, musisz uciec. - powiedziałam do dziewczyny, teraz zabiją mnie, a ją ? jutro ? Nie.
- Alex... - zaczęła ale jej przerwałam.
- Chris jest sam, jak skupi się na mnie, to ty będziesz mogła sama uciec. - powiedziałam
- Nie mogę. - powiedziała
- Yaele kochana, ty musisz to zrobić. - powiedziałam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Nie zrobię tego. Nie zostawię cię. - powiedziała ruda
- Kurwa Ely, mnie on i tak zabije, ale ty możesz żyć, możesz być szczęśliwa z Johnem. Po tym wszystkim powiedz Hazzie, że go kocham. - powiedziałam i wtedy do pokoju wpadł Chris
- Teraz nam nikt nie przeszkodzi. - wysyczał zbliżając się do mnie.
- Ale tak związaną chcesz mnie zabić ? - zapytałam, od wczoraj mam związane ręce i nogi, Ely nie związywał, bo hmm.. to by mu przeszkadzało.
- Bez żadnych sztuczek. - warknął i odwiązał mi ręce
- Hello, a nogi ? - zapytała, westchnął i rozciął sznur.
- Już ? - zaśmiał się
- Jeszcze przysługuje mi prawo do ostatniego życzenia. - powiedziałam niby obojętnie, a w środku trzęsłam się ze strachu.
- Ja pierdolę. - warknął
- No ale co ci szkodzi, i tak mnie zabijesz. - powiedziałam
- Czego chcesz ? -prychnął
- Wykonać jeden telefon. - powiedziałam
- Jeżeli komuś powiesz, gdzie jesteśmy, to zabiję ciebie i twoją przyjaciółkę też. - powiedział
- nie wiem gdzie jesteśmy, jakieś zadupie wszędzie drzewa i pola, chuj wie gdzie to na mapie leży a ty mi pierdolisz jakieś głupie teksty. - warknęłam
- Podaj numer. - warknął, zaśmiałam się widząc, że nie umie obsługiwać mojego telefonu.
- najpierw musisz przytrzymać guzik po lewej stronie na boku, potem dopiero numer. - jęknęłam, chłopak zgromił mnie wzrokiem, ale zrobił o co kazałam, podałam mu numer i usłyszałam sygnał, modliłam się, żeby odebrał.
- Alex ? - zdziwił się chłopak
- Harry, boże jak miło cię słyszeć. - powiedziałam
- Nie bój się.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- harry, dzwonię do ciebie, bo chcę ci coś powiedzieć. Z racji tego, że to moje oststnie pięć minut, muszę ci powiedzieć, że... - powiedziałam, ale musiałam przerwać, żeby otrzeć łzy spływające po moich policzkach.
- Olka ! - usłyszałam krzyk brata
- Harry przekaż wszystkim, że są wspaniali, i pamiętaj jesteś świetnym chłopakiem. Kocham cię Harry. - powiedziałam i Chris rozłączył połączenie.
- jakie to wzruszające. - prychnął.
- odpierdol się i mnie zabij kurwa. - krzyknęłam.
- Zaraz, nie śpieszy mi się. - odpowiedział.

Perspektywa John'a:
- Szybciej, szybciej. - powtarzał pod nosem Matt, patrząc na ekran telefonu i rytmicznie wciskając gumowe klawisze. - Do Cholery, ile Ma te FBI tam jechać?
- Spokojnie. - uspokoiłem go. Kiedy usłyszał dzwonek sygnalizujący dojście sms-a od rudej, jego oczy rozszerzyły się niczym pięciozłotówki.
- Pisze, że chce zabić Alex. - oznajmił. - są!
Czyli FBI Otoczyło miejsce, w którym mamy spotkać się z Chrisem. Ely wie, co ma robić. Wszystko idzie dobrze. Oprócz tego, ze Chris nie dotrzymuje umowy. Kiedy wszystko jest dobrze, coś musi się spieprzyć. Chora ta zasada.
- Odpuścił sobie. - Matt odetchnął z ulgą. - Pisze, ze je związali i włożyli do bagażnika. Jadą tam.
Harry spojrzał na zegarek i pokiwał głową. Czyli już czas. Malik zabrał klucze do swojego czerwonego porshe i ruszyliśmy.

Dodaje, bo Paula ostatnio nie daje znaku życia...

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział Dziesiąty

Perspektywa Alex:
Siedzieliśmy w salonie, czułam na sobie wzrok chłopaków, patrzyli na mnie, od czasu naszej rozmowy, czułam się okropnie.
- Weźcie tak nie patrzcie. - powiedziałam cicho, poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem, bez słowa wtuliłam się w tego kogoś, jak się okazało w Liama.
- Lexi, czemu nie powiedziałaś wcześniej ? - zapytał lokaty
- Kiedy ? może jak tylko weszłam do szkoły miałam powiedzieć, Hej jestem Alex i kiedyś brałam. - powiedziałam i wyszłam.

Chodzę po ciemnych ulicach Londynu już dobre 3 godziny.
- Hej. - usłyszałam za sobą głos Josha.
- Hej. - odpowiedziałam
- Jak tam ? - zapytał
- A ty już nie masz focha ? - zapytałam
- Chciałem cię za to przeprosić. - powiedział
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam
- Przejdziemy się ? - zapytał
- Nie radzę. Uwierz, to może mieć dla ciebie złe skutki. - powiedziałam, bałam się o niego, o chłopaków, o Matta i Ely też. Ci ludzie są zdolni do wszystkiego.
- Alex, o co chodzi ? - zdziwił się
- No, bo ja... Ugh... Josh, ja kiedyś brałam, wpadłam w złe towarzystwo, a teraz wszyscy chcą się zemścić, więc będzie lepiej dla ciebie, jak wrócisz do domu i o mnie zapomnisz. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Alex, nie zapomnę o tobie i nie odejdę. - powiedział i mnie przytulił.
- proszę cię, odejdź i zapomnij o Alex Polak, nie chcę, żeby coś ci się stało. - powiedziałam
- Nie bój się o mnie. - odpowiedział mi
- Josh zależy mi na tobie, jesteś dla mnie jak brat, więc z łaski swojej weź mi nie utrudniaj i zapomnij o mnie. - powiedziałam a łzy spływały po moich policzkach.
- Nie pozbędziesz się mnie. - powiedział. - Wiesz, że funkcja przyjaciela mnie nie satysfakcjonuje, ale mimo wszystko nie odejdę mała. - dodał
- Dziękuję. - wyszeptałam
- Za co ? - zdziwił się
- Za to, że jesteś, że się nie odwróciłeś mimo wszystko. - odpowiedziałam
- Chodź, odprowadzę cię. - powiedział, zgodziłam się i ruszyliśmy do domu. Trochę się odprężyłam i śmiałam się po drodze. Otworzyłam drzwi i powitał mnie wrogi wzrok całej siódemki.
- gdzie byłaś ? - zapytała Ely
- Jest ojciec ?- zignorowałam ją i skierowałam pytanie do Matta, który pokręcił przecząco głową.
- Lexi. - wyszeptał Harry smutno.
- Byłam z Joshem. - odpowiedziałam i weszłam do salonu, wiem może i jestem chamska, ale nie mogę znieść tego ich wzroku. To boli, gdy widzisz, że osoby na których ci zależy patrzą na ciebie z taką obawą, smutkiem, żalem. Ely usiadła obok mnie, po jej lewej stronie miejsce zajął John. Po mojej prawej usiadł Zayn, reszta na kanapie obok, brakowało Lou.
- Jeżeli macie tak na mnie patrzeć, to proszę was wyjdźcie. - powiedziałam ze łzami w oczach, gdy znowu zaczęli wpatrywać się we mnie.
- Alex, o co ci chodzi ? - zapytał Matt
- Nie biorę od dwóch lat. - powiedziałam.
- Alex, spokojnie. - powiedziała Ely, wiedziała, że zaraz wybuchnę.
- Do nałogu łatwo wrócić. - powiedział Niall
- Jeżeli jesteś słaby to tak. - powiedział Zayn
- Wyjdź. - warknęłam na blondyna, sama siebie nie poznałam, ale nie mogłam znieść tego, że on ma mnie za ćpunkę.
- Alex. - upomniał mnie Matt
- matt kurwa, z uwagi na to, że jesteście razem nie będę go wyzywać, ale proszę cię, weź go zabierz. - powiedziałam, a samotna łza spłynęła po moim policzku.
- Jeżeli jeszcze ktoś tutaj uważa, że jestem ćpunką niech wyjdzie. Proszę was, ja mam dość. - powiedziałam i wbiegłam na górę.Oni mi nie wierzą. Ściągam na siebie same problemy. Położyłam się na dachu i patrzyłam w gwiazdy, zamknęłam wejście na klucz i weszłam na TT.
Kto to przyjaciel ? To osoba, która cię wysłucha, zrozumie i pomoże. Co boli najbardziej ? Gdy przyjaciele ci nie wierzą. :(
Dodałam wpis i wyłączyłam telefon, wpatrywałam się w gwiazdy. Może oni łatwiej by mieli, gdybym zniknęła z ich życia ?  Czemu to wszystko jest takie trudne? Ja mam dość. Zaplanowałam wszystko. Teraz tylko czekać do jutra.

Perspektywa Matta:
- Lly, rusz się, i weź Olkę na spacer. - rzuciłem do rudej. Westchnęła, uwolniła się z objęć lekko obrażonego Johna, który posłał mi zirytowane spojrzenie i ruszyła do pokoju Lexi.
- Torturuje Cie? - spytałem Smith'a. Spojrzał na mnie rozbawiony i pokręcił głową. - Bije Cie? - Znowu. - Czy ona cokolwiek bolesnego ci robi? - Wybuchnął śmiechem. Usłyszeliśmy piski na górze.
Dziewczyny dalej piszcząc zbiegły do hallu. Razem ze Smithem zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy za nimi. W hallu, skakały i dalej piszczały.
- Co wam jest? - zaśmiałem się.
- A tobie? - spytała Alex - Nie wiesz, co dzisiaj? - pokręciłem przecząco głową. - Ely, powiedz mu. - mruknęła.
- Idioto - zaczęła ruda. - Dzisiaj w Chanel wychodzi nowa kolekcja Elie'go Saab'a (Klick & Klick). A my. - tu pokazała palcem Siebie i Olkę. - Idziemy ją zarezerwować na przyszły tydzień.
- Po jakie Licho? - zdziwił się John. Ely spiorunowała go wzrokiem a chłopak się uśmiechnął.
- Skarbie. - odparła. - chyba zapomniałeś, że za dwa tygodnie jest bal, a nawet, jeśli mam przyjść sama, to wrażenie chyba trzeba zrobić?
- To jednak przyda mi się ten garnitur. - stwierdził po czym wyszedł mrucząc pod nosem coś w stylu 'ech, kobiety.'
- Jeszcze ciebie dorwę. - mruknęła Ely. Z salonu rozległ się śmiech John'a. Ruda, natomiast, w białych conversach, jeansach poplamionych farbą i białą koszulką wyszła na zewnątrz, przeciwnie do swojego chłopaka powtarzając 'mężczyźni to idioci.'
Uśmiechnąłem się do Alex. Odwzajemniła to, po czym podążyła za Ely.

- Kary Cielesne? - John uniósł jedną brew a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Nie znasz jeszcze za dobrze Ely. - oznajmiłem.
- Za dobrze? - zdziwił się, po czym przygryzł dolną wargę. - Mam do ciebie pytanie.
- Słucham. - odparłem.
- Ostatnio Ely mówiła, że została zgwałcona przez tego Chrisa. Czy on zrobił jej jeszcze coś?
- Z tego co nam opowiadała, raczej nie. - powiedziałem. Smith pokiwał lekko głową i oparł się o kanapę. - Ale Ely ma w sobie coś... Tajemniczego. Jakby nie tylko to ukrywała.
- Sądzisz, że...
- Nie to mam na myśli. - przerwałem mu. - Ona na pewno Ci ufa, ale są też sprawy, o których nigdy nikomu oprócz Alex nie mówiła. Po prostu... Swobodniej czują się w swoim towarzystwie. Gdybyś widział ich pierwsze spotkanie. - zaśmiałem się na wspomnienie.
- Opowiesz? - spytał.
- No więc, dziesięć lat temu, gdy obie były jeszcze małymi, słodkimi i nieznośnymi szkrabami, Ely i Alex spotkały się w parku. El, jako mała dziewczynka, odziedziczyła talent grania na gitarze od swojego ojca. Czyli, sumując, siedziała na ławce i grała. A Olka, kiedy to usłyszała, podjarała się do granic możliwości. Usiadła na ławce obok Ely i dotknęła jednej ze strun. A Ruda, która ma odruch obronny, rąbnęła ją gitarą po głowie.
Smith wybuchnął śmiechem. Odtworzyłem wspomnienie w głowie i sam nie mogłem się powstrzymać.
- Widzisz, dziewczyny. - zaczął. - Mam starszą siostrę, Elyne. Wyszła niedawno za mąż. Poznając Filipa w Polsce, prawie złamała mu nadgarstek.
- Poprzez ból do miłości. - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dziewczyny są dziwne. - stwierdził John.
- Ely ma tylko odruch obronny! - broniłem rudą.
- No tak, ale jak położysz jej rękę na ramieniu i BUM leżysz na ziemi, to potem przez parę tygodni cie dupa boli. - mruknął.
- Zrobiła Ci to? - zdziwiłem się.
- Nie mi. - odparł. - mojemu ojczymowi. - wybuchnął śmiechem. A teraz nie może podnieść się z kanapy. I tak nikt go nie lubi, czyli nic straconego.


Perspektywa Alex:
Szłyśmy przez park śmiejąc się głośno, zostało nam do przejścia ostatnie 10m parku, gdy nagle z ciemności wynurzyła się postać, gdy stanął obok nas poznałam go. To był on, Chris we własnej osobie.
- Witam dziewczyny. - powiedział tym swoim zachrypniętym od używek głosem.
- Sorki, ale nie rozmawiamy z takimi skurwielami. - powiedziałam, a w środku walczyłam z napływającymi do oczu łzami, nie da się wymazać z pamięci tych złych wspomnień.
- Zobaczymy. - wysyczał i wtedy pojawiło się jeszcze kilku gości, złapali nas i zaciągnęli do jakiegoś samochodu, płakałam, Ely też. Czy się bałam ? Cholernie się bałam, potem przyłożył mi do twarzy jakąś szmatkę, a po chwili opadłam na siedzenie.

Ocknęłam się w jakimś starym pokoju, Ely leżała na "łóżku" obok. Znowu zaczęłam płakać, tym razem z bezsilności. Wiedziałam, że to się źle skończy, mogłam wczoraj zrobić to co planowałam, teraz Ely siedziałaby z Johnem, a nie ze mną w opuszczonym domu, fabryce czy chuj wie czym.
- Alex ? - usłyszałam stłumiony głos Yaele
- Ely. - powiedziałam przez łzy i usiadłam na łóżku patrząc na rudą.
- To nie był sen ? - zapytała błagalnie, pokręciłam przecząco głową i wstałam, podeszłam do okna, nie myliłam się, wszędzie pola i lasy, Ely podeszła o drzwi, ale tak jak myślałam, były zamknięte. Usiadłyśmy na łóżku i zaczęło się piekło, drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł Chris ze zwycięskim uśmechem.
- mnie się nie zostawia Alex. - wysyczał podchodząc do mnie.
- Czego chcesz ? - zapytałam, bałam się go.
- Czego chcę ? Zobaczysz. - powiedział gdy stał blisko.
- Zostaw ją skurwielu. - powiedziała Ely, za co dostała w twarz, nie wytrzymałam rzuciłam się na niego, ale był zbyt silny, już po chwili leżałam na łóżku, a on na mnie. Wiedziałam co nastąpi, ale nie poddawałam się.
- Spierdalaj. - powiedziałam, a on się szyderczo zaśmiał.
- Pójdziesz ze mną. - powiedział i zaciągnął mnie do drugiego pomieszczenia, gdzie siedziało kilku kolesi, znałam ich wszystkich.
- Zajmijcie się nią, ja idę do rudej. - powiedział i wyszedł, do mnie podszedł jeden z nich, z ego co pamiętam to był to Mike.
- No to się zabawimy. - zaśmiał się i złapał mnie za włosy.- Będziesz współpracować ? - zapytał.
- Chyba cię pojebało skurwielu jeden. - powiedziałam, za co dostałam w twarz. Jeden z nich wyszedł, Danny.
- Oj, Danny wracaj. - krzyczeli za nim, ale on nie reagował.
- Teraz będzie wesoło. - powiedział następny wstając, podszedł do mnie i uderzył w brzuch, zgięłam się w pół i jęknęłam z bólu.
- Boli ? - zaśmiał się
- Spierdalaj. - odpowiedziałam i znów dostałam. trwało to jeszcze z 15 minut. Potem wrócił Chris i spojrzał na mnie i na nich.
- Co jej zrobiliście, miała być cała, przecież w takim stanie nie wytrzyma długo, a ona będzie umierać powoli. - zaśmiał się szyderczo a ja przełknęłam głośno ślinę. Zaprowadził mnie do "pokoju" i zamknął za mną drzwi. Ely siedziała na łóżku i płakała, też ją pobił, bałam się, że ją zgwałci, ale chyba sobie odpuścił. Podeszłam i ją przytuliłam, nie było to łatwe, bo wszystko mnie bolało. Już nie płakałam.
- Przepraszam. To moja wina. - powiedziałam
- Nie przepraszaj. - powiedziała
- gdyby nie ja, siedziałabyś teraz z Johnem na kanapie. jestem tylko problemem. - powiedziałam
- Ej, ale gdyby nie ty, nie przyjechałabym do Londynu i nie poznała Johna. Alex, nie obwiniaj się. - powiedziała Ely


Perspektywa Matta:
Siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy na dziewczyny, nie wróciły na noc, John wariuje, Harry też, a ja o sobie już nie wspomnę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi zerwałem się z kanapy, a za mną pobiegli wszyscy, otworzyłem i zobaczyłem jakiegoś chłopaka.
- Hej. Mieszka tu Alex Polak ? - zapytał, a ja zrezygnowany pokiwałem głową
- A ty to ? - zapytał Harry
- Josh. Byliśmy umówieni godzinę temu w MSC, ale nie przyszła, więc chciałem dowiedzieć się, co się stało. - powiedział, wtedy zacząłem się martwić jeszcze bardziej, ona nigdy nie wystawiła nikogo. Wpuściłem chłopaka do środka, co nie spodobało się Hazzie.
- Dzwoniliście ? - zapytał Josh, pokiwaliśmy głowami.
- jak coś im się stanie, to zjebie tego skurwiela. - powiedział krążąc po pokoju, spojrzeliśmy na niego.
- Ale że co ? - zapytał John
- No nie mówiła wam, ten jej były. - powiedział, a ja bezwładnie opadłem na kanapę.
- chyba nie myślisz, że... - zaczął Lou
- Nie wiem. Ja rozważam wszystkie możliwości. - powiedział
- Który z was to Matt ? - zapytał, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- no ja, a co ? - zapytałem
- Musisz mi powiedzieć, coś więcej o tych ludziach. - zaczął
- po co ? - zdziwiłem się
- Powiedz mi. - powiedział. Zacząłem mu opowiadać, a on słuchał, po chwili wyjął swój telefon i zaczął w nim grzebać.
- Co robisz ? - zapytałem
- Szukam. - odpowiedział i wyszedł z naszego domu.
- Kurwa ! - wrzasnął Styles i rzucił się na łóżko. Biedny chłopak, on kocha Olkę, ona kocha nie wiem kogo, a i ten Josh też chyba ją kocha. Moja siostra ma skomplikowane życie uczuciowe.
- Wróciłem dzieciaki. - powiedział wesoło ojciec wchodząc, a widząc nas spoważniał.
- Co się stało, gdzie dziewczynki ? - zapytał.
- Zniknęły, chyba je porwano. - powiedziałem
- C-co ? - powiedział zszokowany i z trudem utrzymując równowagę usiadł na fotelu.
- Wszystko ok ? - zapytałem, gdy złapał się za serce, wtedy zadzwonił jego telefon, spojrzał na wyświetlacz i przełknął głośno ślinę.
- To Ola. - powiedział i włączył na głośnik,
- Mamy twoją córeczkę i jej rudą przyjaciółkę. - powiedział dobrze znany mi głos.
- Czego chcecie ? - powiedział mój ojciec nerwowo
- Czego chcemy ? To chyba oczywiste. Kasy. - odpowiedział
- Ile ? - zapytał ojciec
- 7mln. - odpowiedział porywacz.
- Ile ? - zdziwiłem się
- 7 milionów, bo inaczej dziewczyna zginie. - powiedział a w oddali było słychać krzyk Alex.
- Olka ! - krzyknął ojciec a łza spłyneła po jego policzku.
- Kasa ma być za dwa dni, damy ci znać gdzie masz ją przynieść. Żadnej policji.- powiedział i się rozłączył.
- Moja córcia. - powiedział zrozpaczony ojciec i ukrył twarz w dłoniach, ja nie byłem lepszy, ogólnie, to chyba każdy z chłopaków był załamany. Wszyscy polubili dziewczyny.jeżeli coś im się stanie, to ja nie wiem co zrobię...

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział Dziewiąty

Perspektywa Ely :
Krew spływała z ran szybko, dając ukojenie. Nie wytrzymałam. Pocięłam się przez niego. Jestem skończoną debilką.
Kroki na schodach, ktoś, kto woła moje imię, rozmowa przez telefon. Dalej, nie dane było mi nic usłyszeć. Film urywa się zdecydowanie za szybko.

Obudziłam się w szpitalu. Przy łóżku siedział Matt, a John spał słodko w kącie. Zaraz, Kurde, chwila. CO JOHN DO CHOLERY TUTAJ ROBI?!
Matt, jakby czytając moje emocje, uśmiechnął się lekko i wskazał głową Smith'a.
- Jemu na prawdę na tobie zależy. - jego głos się załamywał.
- Gdyby zależało, to by nie wyjeżdżał. - powiedziałam. Kiedy mnie wypisują?
- Za.. - spojrzał. Z pomieszczenia obok wyszedł lekarz. - Już.
Zabrałam szybko rzeczy i ruszyłam w stronę parku, zanim John się obudzi.

Wszystko straciło sens. Chyba rzucę się z Empire State Building. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Na telefonie czekało mnie mnóstwo wiadomości i 29 nieodebranych połączeń od Smith'a.
43 nieodebranych połączeń od Alex. 14 wiadomości od Johna, i 12 od Alex. To zbyt skomplikowane. Otworzyłam jedną wiadomość od Lexx
Wiem co się dzieje. Dlaczego się tniesz? Błagam Cię, Ely, nie rób nic głupiego.
John Smith. Numer zablokowany. Wiadomości i połączenia - zignorowane.
On nawet nie wie, jak bardzo mnie tym zranił.
Przecież jest pełnoletni. Gdyby mu zależało, to czemu nic nie powiedział? Może czas, bym ja to mu oznajmiła.
Kolejna wiadomość. Od Matta
Ely, proszę cię, nie rób tego. Powiadomiłem Lexi, o wszystkim już wie. Jemu na tobie zależy. Wiem, że tobie też. Nie rań go, widać, że mu się podobasz. Daj mu szansę. Choć raz. Jedna szansa.
Wzięłam w ręce kubek herbaty i przykryłam się kocem włączając telewizor. Świetnie, leci Titanic.
Film oglądałam już z milion razy, ale zawsze na nim płaczę.
Kolejne trzy godziny nad filmem minęły mi wolno i dłużyły się strasznie.
SMS'y przychodziły. Niektóre od Lexx, parę od Matta A reszta od John'a.
Słone łzy spływały po kocu. Położyłam się na kanapie cicho szlochając i czułam, że zasypiam.
Obudził mnie trzask drzwi wejściowych.
- Ely. - ten głos poznałabym wszędzie. - Proszę, posłuchaj mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - odparłam sucho, ale strasznie mnie to bolało.
- Ely... - rzekł John, ale raczej nie miał czasu mówić dalej, bo umknęłam na piętro wyżej.- Proszę. Zależy mi na tobie. Nie chce, by to był koniec naszej przyjaźni. Może.. Może nawet coś z tego wyjdzie. - spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból.
- Ja... Ja nie wiem. - wyjąkałam. - to chyba nie ma sensu. Przecież za dwa dni wyjeżdżasz i będziemy musieli urwać kontakty.
No tak. Ślub. uroczystość od dawna trwa. Pewnie już dochodzi do końca. Jest 4:00.
- Uwierz mi. - zaczął. Z jego oczu biła szczerość. - Zakochałem się w tobie. Nie wiem jak to się stało. Dla mnie liczysz się tylko ty. Tu i teraz. Nie chce żyć dalej, ukrywając, że nic do Ciebie nie czuje, że to nie ma sensu.
Podniósł lekko mój podbródek, patrząc mi prosto w oczy. Kciukiem otarł łzę na moim policzku.
Chciałam odejść, ale złapał mnie lekko za nadgarstki i przywarł o ścianę. Powoli się zbliżał, aż nasze czoła zaczęły ocierać się o siebie. Usta złączyły się.

Obudziłam się w ramionach John'a. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienia z wczoraj. Smith spał obok mnie, przytulony i zawinięty w koc. Przygryzłam lekko dolną wargę  Dlaczego ten chłopak zawsze wygląda tak słodko przez sen? Och, Ely Ely, Ogarnijta się.
- Misie... - mruknął przez sen a ja cicho chichotałam. - Nie żryjcie mnie.
Gdy tylko usłyszałam to ostatnie, wybuchnęłam głośnym śmiechem, ale nie zareagował. On to ma farta, może spać jeszcze przez parę godzin. Nie będę go budzić.
Położyłam się w wygodnej pozycji i zaczęłam rozmyślać. Ogólnie o wszystkim. Dwa dni temu, nienawidziłam Smith'a. Nie miało to głębszego sensu, ale teraz myślę, że ma. Wszystko jest dziwne i szczęśliwe, Matt wreszcie pogodził się z Alex. Co prawda przez telefon, a Alex robiła mi litanie, na temat tego, by się nie ciąć.
Równomierny oddech John'a zniknął. Chłopak, lekko uśmiechnięty, wpatrywał się we mnie tymi niebiesko-zielonymi oczami.
Zawirowało w głowie. Szatyn uśmiechnął się szerze i przytulił mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
- Słońce, śpisz? - spytał cicho. Otworzyłam jedno oko i pokręciłam głową. Siedzieliśmy tak, u mnie na kanapie, w jednym  kocu, przytulając się do siebie. Szczęście, ze mojej rodzicielki nie ma w domu, bo zrobiłaby mi kazanie typu :"Nie chce jeszcze być babcią!"
Wykrakałam. Mama weszła do domu, ale jako, że John był tyłem do niej, nic nie zauważył. Ruszyła tylko usta na wypowiadając nieme "Nie przeszkadzam" i zniknęła na górze.
Patrzyłam zaskoczona w miejsce, gdzie zniknęła. Zwykle, gdy widzi mnie z kimś w tak intymnej sytuacji robi się cała czerwona i dokłada starań, by tu nie wracał. Nie poznaje swojej mamy.
Jakby się rozumiejąc, bo bodajże mama John'a tez jest taka, Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nudzi mi się - mruknęłam.
- Idziemy do chłopaków? - spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Co z nami będzie? - zapytałam.
- O co ci chodzi? - spytał.
- Co z nami. - powtórzyłam. Przecież za dwa dni przeprowadzasz się do Hiszpanii, a ja tego nie zniosę.
- Nie wiem. - popatrzył mi w oczy. - Rodzicom zależy, żebym tam studiował.
- A tobie?
- Mi? Najchętniej zostałbym tu. Z tobą. - uśmiechnął się.
- Przecież jesteś pełnoletni. Do Ciebie należy decyzja.
- Wiem. - odparł. - Widzisz, ojciec pytał się mnie o to wcześniej. Chciałem tam studiować. I to bardzo, ponieważ od lat to moje marzenie. Ale wtedy, kiedy spotkaliśmy się w Milk Shake City zawróciłaś mi w głowie i nie wiem co mam zrobić.
- Jeśli tak Ci zależy, to jedź. - odparłam. - Nie chce, byś przeze mnie stracił okazje na spełnienie marzeń. - Chyba jednak zauważył smutek na mojej twarzy.
- Za późno. Już podjąłem decyzje. A Marzenie, które wypowiedziałem parę dni temu także się spełniło. - stwierdził i pocałował mnie. Inaczej niż zawsze. Bez pospiechu.

- Jesteście parą?! - wydarł się Matt na progu jego domu. Kiwnęłam lekko głową i się uśmiechnęłam. - A jednak! Oh yea! - i zaczął tańczyć makarenę, podążając w głąb mieszkania. Walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- No hej, Alex. - odebrałam dzwoniący telefon.
- Ely! Wy jesteście razem?!
- Tak. - odparł John do telefonu. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Nigdy aż tak dużo się nie uśmiechałam. Pewnie jutro będzie mnie boleć szczęka. Chyba? Na pewno.
- Udowodnij! - wykrzyknął Lou, wbiegając na korytarz. John wzruszył ramionami i lekko musnął moje usta swoimi. - To się nie liczy! Ja też tak umiem! - wrzasnął. - To bzdura.
John chcąc mu pokazać, że jednak nie bzdura, otoczył mnie rękoma w pasie. Poczułam jego ciepło.
Usta spotkały się. Trwaliśmy tak minute albo dwie, aż w końcu Liam wykrzyknął:
- Dobra gołąbeczki, Louis wam uwierzył, ale jeśli chcecie zacząć czułości, to na górze jest pokój gościnny.
- Idioci. - mruknęłam pod nosem i rozwaliłam się na kanapie, a mój chłopak poszedł do Kuchni. Z niej, natomiast wyszedł Harold.
- Czemu Alex nie daje znaku życia? - spytał smutny. - A przynajmniej mnie.
- Bo ostatnio miałeś ją kompletnie w dupie? - odparłam. - Stary, zadzwoń do niej.
- Ja się boje, że ona mnie odrzuci. - powiedział ze łzami w oczach. - Zachowywałem się jak ciężki kretyn.
- Z Grzeczności nie zaprzeczę. - odparłam. - Spokojnie. Jak Kocha to przebaczy.
- A jeśli nie kocha? - spytał.
- No to masz problem. - stwierdziłam.

- Musicie grac w twistera? - spojrzałam krzywo na grę. Nigdy tego nie lubiłam. Roześmiani członkowie 1D i Matt pokiwali poważnie głowami. Wzruszyłam ramionami, narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam.
W domu czekała na mnie mama. Świetnie, i teraz zacznie się gadka, że jestem za młoda na dziecko.
Ale mama tylko się uśmiechnęła i rzekła :
- Wiedziałam, że kiedyś znajdziesz tego jedynego.
A potem poszła do swojego pokoju.
Dziwne to wszystko zaczyna być.
Położyłam się na łóżku, wpatrując bezczynnie w sufit. Jutro wraca Olka, a ja muszę przedstawić jej John'a.
Tęsknię. Nie mogę przestać myśleć o tobie ♥
Jaki on jest słodki. Ciesze się, że go mam.
Ja też ♥
Odpisałam, po czym rzuciłam się na materac. Dziś zasnęłam wyjątkowo szybko.

Perspektywa Alex:
może Norbert miał rację, szczera rozmowa pomaga. Z Matthewem jest niby ok, ale ja i tak jakoś dziwnie się czuję. A jest jeszcze jedna sprawa. On. Tsaaa, Olka ty to wiesz w kim się zakochać. Ugh.. to jest bez sensu. No ale pomijając moje problemy uczuciowe, to chyba będzie ok. Ely jest z Johnem !!! Ogólnie nie widziałam go w ogóle na oczy, ale z tego co Ely mi opowiadała, to jest świetny, no a dużo mi o nim opowiadała.
- Alex ! Bo się spóźnimy ! - krzyknął Norbert z dołu, tak ten chłopak odwozi mnie na lotnisko.
- Idę ! - odkrzyknęłam i zeszłam powolnym krokiem do kuchni.
- Olcia, jak będziesz chciała, to możesz tu przylatywać jak tylko będziesz chciała. My tu czekamy. - powiedział dziadek i mnie przytulił.
- Kochanie, musisz mi przedstawić tych nowych znajomych, przyjedźcie wspólnie. - powiedziała babcia, a ja się uśmiechnęłam, Magda też mnie wyściskała, no tak, mój plan " odstawiamy dragi" zadziałał i kuzyneczka już nie bierze, no ale Norbert też mi pomógł, pożegnałam się jeszcze raz i wyszliśmy z domu dziadków.

- Będę Tęsknił Olka.- powiedział blondyn i mnie przytulił
- ja też będę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze.
- I pamiętaj, zero prób samobójczych, szczera rozmowa z przyjaciółmi i wpadacie tutaj, bo ja i twoi dziadkowie chętnie ich poznamy. - powiedział
- jasne, ty też wpadaj do Londynu, jesteś zawsze mile widziany. - powiedziałam
- Dzwoń czasem. - powiedział
- Jasne. - odpowiedziałam i ruszyłam do samolotu. Przeszłam przez odprawę i zajęłam swoje miejsce.

- DOOOOM ! - krzyknęłam zaraz po przekroczeniu progu. Rzuciłam torbę w kąt i weszłam do salonu, spotkałam rozbawione spojrzenie mojego ojca i jakiejś kobiety.
- Emmm.. Dzień dobry ? - wypaliłam
- Witaj kochanie, poznaj panią Rosalie. pani Rosalie jest moim prawnikiem w sprawie rozwodowej. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się.
- miło panią poznać. - powiedziałam i podałam jej rękę
- Mi również. - odpowiedziała
- To ja pójdę do chłopaków. - powiedziałam i wyszłam szybko. Jaka ja jestem głupia, no ale trudno, muszą to znosić.W parku spotkałam George'a, chłopaka z tej nieszczęsnej paczki, która rujnuje życie. dowiedziałam się, że nadszedł czas zemsty. Po długim spacerku weszłam do domu chłopaków tradycyjnie, bez pukania, zastałam wszystkich w salonie, grających w szachy, byli tak skupieni, że nie zauważyli mnie, oczywiście, czytali instrukcję, bo nie wiedzieli co i jak. Zaśmiałam się pod nosem.
- Ale kurwa wstyd. - powiedziałam, to co przyszło mi do głowy, tak akcja z domu cały czas chodzi mi po głowie.
- Alex ! - krzyknęli wszyscy i się na mnie rzucili.
- Też was kocham, ale zabierzcie swe tłuste dupska ze mnie. - powiedziałam i usłyszałam krzyk Ely.
- Kanapka bez nas ?! - pisnęła moja przyjaciółka i rzuciła się na górę, jęknęłam
- Alex ?! - chyba dopiero teraz mnie zauważyła.
- Yaële, zabierz ich ze mnie. - powiedziałam, a chłopaki zerwali się na równe nogi, Harry pomógł mi wstać i teraz spojrzałam na nich normalnie.
- Ely ! - pisnęłam i przytuliłam dziewczynę.
- Poznaj Johna, Alex. - powiedziała, spojrzałam na chłopaka, był podobny do Josha, no ale ok.
- Miło mi cię poznać John. - powiedziałam i uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Mi ciebie też. - powiedział. Usiadłam na kanapie i weszłam na TT.
@Alex_Polak pamiętaj szczera rozmowa. I już tęsknię. :( 
Szybko odpisałam
@Norbertos_ A co jeśli nie wiesz od czego zacząć ? Też tęsknię :(
- Zacznij od początku. - powiedział Matt do mnie, no tak, on też bawił się telefonem.
- Ej, możecie mnie posłuchać ? - zapytałam
- Mów szybko, bo w szachy gramy. - powiedział Tomo, wstałam i stanęłam za Hazzą, który próbował wyczytać z instrukcji gry w szachy gdzie może stanąć. Przesunęłam wieżę.
- Szach i mat Tomlinson. - powiedziałam i usiadłam na kanapie obok mnie Harry, a po drugiej stronie Liam.
- No więc, zacznę od początku, przez jakieś 3 tygodnie w moim życiu był taki moment, że wpadłam w złe towarzystwo, wiecie, dragi, dużo alko, fajki itd. - powiedziałam, Ely i Matt patrzyli na mnie podejrzliwie.
- I co w związku z tym ? - przerwał mi Zayn
- Chodzi o to, że jak zdałam sobie sprawę, że nie chcę być taka jak oni, to odeszłam z ich paczki, wtedy powiedzieli że się zemszczą, że od nich się nie odchodzi, ostatnio widziałam jednego z nich tutaj, a dziś zaczepił mnie i powiedział, że czas zemsty nadszedł. - powiedziałam
- Będzie ok. - powiedziała Ely i chciała mnie przytulić, ale zatrzymałam ją ruchem ręki.
- Do tego, dochodzi jeden diler, który stracił przeze mnie klienta, teraz mieszka w Londynie, on też nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony. - powiedziałam, widziałam strach w oczach Ely.
- Patrick? - wyszeptała, pokiwałam głową.
- Alex, ja nie chcę cię bardziej dołować, ale ostatnio spotkałem tego całego Chrisa. - powiedział Matt
- Wiem Matt. - jęknęłam, wiedziałam, że będzie źle, ale że aż tak...
- Ola, razem damy radę. - powiedziała Ely
- Ej, a pisałaś na TT coś o problemach sercowych, o co chodziło ? - zapytał Nialler
- No bo, ugh.. Nie będę wam się zwierzała. - powiedziałam i oparłam głowę o ramie Liama
- Mów, Ely nam się nie zwierzała i widzisz co wyszło, a więc chcesz czy nie chcesz musisz. - powiedział Matt.
- No więc, jest taki chłopak i on mi się podoba, ale on jakoś nie specjalnie się interesuje mną, a temu któremu się podobam mogę zaoferować tylko przyjaźń. - powiedziałam, wszyscy patrzyli na mnie dziwnie, no może oprócz Ely, ona wie o kogo chodzi.

Perspektywa Ely:
Nie, tylko nie Chris. Nie on. Tylko tego tu brakowało.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - pocieszała mnie Alex. - Matt i John dopilnują, żeby Ciebie nie skrzywdził tak jak ostatnim razem.
- Ale John nie wie! - zaprotestowałam. - Nie wiem jak mu to wytłumaczyć. Rozumiesz? - Spojrzałam na nią ze łzami w oczach. - Przecież nie powiem od tak mojemu chłopakowi, że dwa lata zostałam zgwałcona przez Chrisa!
- Będzie dobrze, zobaczysz. Musisz mu to powiedzieć. - oznajmiła. - Jesteś silna. Stać Cie na to.
- Nie dam rady. To do mnie wraca. Nie mam pojęcia, co robić. - płakałam. - On nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Ely, Opanuj się. - do pomieszczenia wkroczył Matt. - Wiem, że to trudne. Dasz radę. Jesteśmy przy tobie.
- Nie teraz. - powiedziałam niepewnie. - Nie chce go martwić. powiem mu wszystko jutro.
- Ale pamiętaj. Musisz mu zaufać. - Powiedziała Alex. - Wierze, że Ci pomoże. John jest odpowiedzialny i troskliwy. Powiedz mu to, jak najszybciej. Im Więcej będziesz przedłużać, tym mniejsze szanse, że wybaczy.
- Dobrze. - Zgodziłam się. - powiem mu przy najbliższej okazji.
- I gdybyś potrzebowała pomocy, zawsze tu jesteśmy. - odparł Matt. - Możesz nam zaufać.
Mam nadzieje - pomyślałam.

Kilka godzin później
- John?
- Tak? - spytał chłopak. Na myśl, że mam mu powiedzieć o tym, co stało się dwa lata temu, zrobiło mi się słabo.
Głęboki wdech.
I spojrzałam w jego oczy. Powiedziałam mu. Wszystko. Od początku do końca. John jak gdyby wyczuwając, że robi mi się coraz słabiej i nie utrzymuje na nogach, kazał usiąść na łóżku, a sam zasiadł obok mnie, przytulając.
- Będzie dobrze. - pocieszył mnie. - Tyle, że już to wiem.
- Skąd? - zdziwiłam się. Nie przypominam sobie, by Alex albo Matt z nim rozmawiali.
- Kiedy byliście w kuchni, usłyszałem wszystko. Czekałem aż powiesz, by dowiedzieć się, czy masz do mnie tyle zaufania, by to oznajmić. Wygląda na to, że tak.
- O Kurde. - mruknęłam bawiąc się telefonem. - Znowu się zaczyna.
- O co chodzi? - spytał. Spojrzawszy to na niego, to na wyświetlacz, pokazałam mu wiadomość.
- Jest źle. - podsumował.

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział ósmy

Perspektywa Alex:
Siedzieliśmy na drzewie wspominając stare czasy, Norbert był moim pierwszym "chłopakiem" mieliśmy wtedy po 6 lat i skończyło się na tym, że albo nowa zabawka, albo on, więc wybrałam zabawkę. tak wiem, byłam materialistką.
- A może pamiętasz jak poszliśmy razem na sanki? - zapytał
- Tsaaa. uderzyłeś w drzewo, a ja się tak śmiałam, że spadłam z sanek i zjechałam na tyłku. - powiedziałam przez śmiech
- Do tej pory mam uraz i nie wsiadam na sanki. - powiedział
- Ale możesz swoją głupotę na to zrzucić. - powiedziałam a on zmroził mnie wzrokiem
- A ty o swoją możesz obwiniać mnie. - powiedział dumnie
- Mhm.. Do końca życia zapamiętam ten moment. - powiedziałam
- Oj, nie było wysoko. - powiedział
- Byliśmy na czubku drzewa idioto ! - odpowiedziałam uśmiechem
- Gdzie ty byłaś tyle czasu ? - zapytał
- w Irlandii, Londynie.- odpowiedziałam
- Musimy kiedyś powtórzyć nasze wygłupy. - powiedział
- A teraz musimy sobie zrobić fotkę i wrzucić na TT. Jak się nazywasz na Twitterze ?
- @Norbertos_
- uśmiech - powiedziałam i zanim chłopak się sprzeciwił wrzuciłam fotkę na TT z podpisem   
" Bo to właśnie ty jesteś tu ze mną, i wiesz co, cieszę się, że cię spotkałam @Norbertos_ "
- jak to się stało, że masz tyle obserwujących ? - zapytał
- To dzięki moim przyjaciołom. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać widząc Tweeta Hazzy
" Alex_Polak wracaj tu, bo @Louis_Tomlionson goni mnie z prostownicą. A tak ogólnie to tęsknimy za tobą :("
- Z czego się śmiejesz ?- zapytał
- z niczego. - odpowiedziałam i odrzuciłam telefon na bluzę chłopaka, która leżała na trawie
- Taak ? - zapytał unosząc jedną brew, a po chwili zaczął mnie łaskotać, zaczęłam się śmiać, a po chwili wylądowałam w rzece, na szczęście zdążyłam złapać chłopaka za rękę i wpadł ze mną.
- Dzięki. - powiedział sarkastycznie, dopłynęłam do brzegu i wyszłam ze śmiechem z wody, złapałam telefon i zrobiłam nam kolejne zdjęcie, teraz Norbert chętnie ze mną współpracował. Po chwili zdjęcie było już na TT z podpisem
" Nigdy więcej nie będę siedziała z @Norbertos_ na drzewie, to już drugi raz :( Ale i tak cię lubię :) "
Po chwili zobaczyłam jakie zdjęcie dodała Ely, szybko jej odpisałam i wróciłam do rozmowy z kolegą.
- Z-zimno. - powiedziałam po chwili, a chłopak się zaśmiał, podał mi swoją bluzę, którą z uśmiechem przyjęłam. - Zapraszam na herbatę. - powiedziałam, gdy szliśmy w stronę wioski.
- A wiesz co, chętnie skorzystam. - odpowiedział i śmiejąc się szliśmy dalej.

Perspektywa Ely :
- Looouis! Gdzie moja prostownica? - wydarłam się. Jak na komendę z łazienki wzeszedł Harry BEZ LOKÓW! - O Kurde. Ja tu siedzę i czytam książkę, a wy włosy prostujecie, ekstra. Hazza, chcesz wałki?
- Kocham Cie dziewico! - odparł i znów wbiegł do pomieszczenia.
- Pierwsza szafka po prawej. - okrzyknęłam. Uśmiechnięta pod nosem, zajrzałam na TT. A Tam, czeka mnie zdjęcie Alex z... Norbertem?!
"@Norbertos_, druhu stary, Kopa Lat! A ty, @Alex_Polak, bez podrywu, z tego co wiem, to ktoś na Ciebie czeka. :P"
"@YaeleCooming, faktycznie. To już dziewięć lat!"
"@Norbertos_, jeśli zaraz nie puścisz mojego telefonu, to ci w ryj przypierdolę." - odpisała Alex. Zgięłam się wpół ze śmiechu. Reszta patrzyła się na mnie, jak na uciekinierkę z psychiatryka. Zawsze spoko.
Dzwonek do drzwi. Pewnie sprzedawca, listonosz albo John. Trzecia wersja wparowała do mieszkania w ohydnym zielonym garniturze.
- Ely! Pomóż! - darł się. - Mama chce mnie ubrać w stylu Harry'ego Pottera!
- A to co? - Zachichotałam wskazując krawat.
- Kurde. - mruknął.
- Ej, Zayn, Pożyczysz coś koledze? - zwróciłam się do mulata. Pociągnął Smitha na górę.

Parę minut później, John w normalnym stroju zszedł na dół. Ja ganiałam się za Lou, który po raz kolejny nazwał mnie rudziecem. Świetnie.
- Zayn, dawaj suszarkę! - wydyszałam przechodząc przy Maliku. Rzucił mi przedmiot a ja, razem z nim w ręce, ruszyłam w pogoń Louisa.
Tomlinson był w kuchni, i jak dobrze dla mnie się składało, odwrócony do mnie tyłem. Gadał z Haroldem. Powoli do niego podchodziłam, lecz Loczek, wydarł z siebie krzyk, sygnalizując tym samym moją obecność.
- Tu jesteś! - krzyknął Lou, a ja jebłam jak długa na progu.
- Kurwa. - mruknęłam. Harold i reszta, czyli obecni w kuchni ryknęli śmiechem. - ładnie to tak, śmiać się z czyjegoś nieszczęścia? - śmiali się dalej. - Zdzielę Ciebie - pokazałam palcem Tomlinsona i wstałam. Na moje, albo raczej jego nieszczęście, w korytarzu spotkałam Matta.
- Cześć. - urwał widząc mnie. - Wiesz gdzie Alex?
- Spierdalaj. - mruknęłam. - Dla siostry to nawet dziesięciu pieprzonych minut nie znajdziesz.
Wypowiedziawszy to, ruszyłam moje cztery litery do mojego domu.

- Ely, pogadać musimy. - powiedział John w progu. - Co ty robisz? - dodał patrząc, jak po raz kolejny rzucam się plackiem na mój materac.
- Wkurzona jestem. - odparłam, przed wyrżnięciem głową o ścianę. - Widzisz? Okres mam.
Chłopak wybuchnął śmiechem. Po chwili, rozumiejąc, ze inaczej do mnie nie dojdzie, wypróbował inną taktykę.
Naśladując moje gesty, rżnął łbem o mur i wylądował obok mnie. Ryknęłam śmiechem.
- Posłuchasz mnie? - spytał głupkowato. Pokiwałam głową. - Widzisz, po ślubie, wyjeżdżam z rodzicami do Hiszpanii. Na stałe. - dodał widząc moją minę.
- Czyli...
- Czyli, że już raczej się nie zobaczymy.
John, widząc łzy na mojej twarzy, wytarł je lekko kciukiem i przytulił do siebie. Czułam się bezpieczna, ale zarówno jak i zraniona. Możliwe, że znamy się dopiero parę dni, ale łączy nas mocna przyjaźń.
Wyrwałam się z ramion John'a i pobiegłam. Biegłam przed siebie, aż trafiłam do pokoju gościnnego. Weszłam szybko na dach. Zimny wiatr od razu złapał mnie w swoje objęcia. Było mi zimno.
Szybko wyciągnęłam telefon i wystukałam :
Po co żyć, skoro osoba, którą kochasz najmocniej zaraz odejdzie? Egzystencja jest brutalna.
Napisawszy, zobaczyłam w oddali sylwetkę Smith'a. Nigdy nie myślałam, że zakocham sie tak szybko w kimkolwiek.

Perspektywa Alex:
Może to nie zbyt miłe, ale ja się tym nie przejmuję i cały czas bawię się telefonem, Norbert gada z moimi dziadkami, a ja śmieje się pod nosem widząc co o mnie piszą dziewczyny na portalach poświęconych 1D. Dowiedziałam się, że mam dziecko i chcę wrobić Liama w to, że jest ojcem. Zajebiście, tylko szkoda, że mi podoba się inny. Ups. Przyznałam się.
- Alex, nie ładnie tak bawić się telefonem w towarzystwie. - powiedziała moja babcia
- tsaa.. Wiem. - odpowiedziałam i się wyszczerzyłam. Wróciłam na TT a tam spotkała mnie szokująca wiadomość. Wpis Ely, nie powiem, bo przestraszyłam się, weszłam do swojego pokoju i szybko wybrałam numer rudzielca.
- Ely, co się dzieje ? - powiedziałam na wstępie.
- Smith. - odpowiedziała krótko, zaczęłam powoli łączyć fakty i po chwili dotarło do mnie, o czym ona mówi.
- Że John ? Ale w jakim sensie odejdzie ? - zapytałam, usłyszałam cichy chichot.
- Szybko ogarnęłaś o co mi chodzi. - powiedziała ruda - Wyprowadza się. - dodała już smutno.
- No to kurwa, na co czekasz mała, powiedz mu, że go kochasz, że nie chcesz, żeby jechał, ma 18 lat, potrafi za siebie decydować, a może zostanie, bo on ciebie też kocha ? Rudzielcu nie masz nic do stracenia. - powiedziałam i usłyszałam kilka przekleństw w odpowiedzi.
- A ty powiedz wiesz komu i wiesz co. - powiedziała, a ja zaczęłam żałować, że zwierzyłam się jej z moich uczuć co do jednego chłopaka.
- Ely, ja mogę mojej decyzji żałować bardzo długo, a ty ? Ty możesz tylko zyskać. - powiedziałam, wtedy drzwi mojego pokoju gwałtownie się otworzyły i stanął w nich Norbert.
- Ale to nie jest takie łatwe ! - powiedziała Yaele
- Wiem, że dasz radę, takie jak ty się niczego nie boją. - powiedziałam
- Lexi, twój dziadek chce wyrzucić Madzie z domu. - powiedział Norbert, a ja parsknęłam śmiechem, ok, to było nie na miejscu, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Ely, muszę kończyć, i musisz zaryzykować ! - powiedziałam i się rozłączyłam, zbiegłam po schodach i spotkałam Madzię w stanie, hmm... Nie wiem co to było, była pijana, naćpana i ogólnie, nie zbyt ciekawie wyglądała, a była dopiero 18. Westchnęłam i podeszłam do dziadka, któremu ciśnienie skoczyło, a to dla niego złe.
- Dziadku, spokojnie, ja się nią zajmę. - powiedziałam z chytrym uśmiechem, pamiętam jak tłumaczyłam Ely, żeby rzuciła dragi, a pod koniec te głupie kary za to, że wzięła.
- Olka, ty też brałaś. - stwierdził, zaskoczył mnie
- Sporadycznie, i nie wypominaj mi, nie biorę od 2 lat. - powiedziałam i wyszłam, nie lubiłam jak ktoś mi to wypominał. Złapałam Magdę i z trudem wciągnęłam na górę, rzuciłam na łóżko i wróciłam do Norberta.
- Sorki, ale miało być inaczej. - powiedziałam a on się zaśmiał
- To jest lepsze niż "Moda na sukces" - zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię.
- Olka. Powiesz mi ty, czemu tu przyleciałaś ? No mi nie wmówisz, że na wakacje. - powiedział, westchnęłam i usiadłam na łóżku.
- A więc, Jest kilka powodów, pierwszy to taki, że moja przeszłość wraca, Bo wiesz, ja kiedyś wpadłam w złe towarzystwo, nie trwało to długo, bo około 3 tygodni, ale po tym czasie oni powiedzieli, że się zemszczą i ja widziałam ostatnio jednego z nich w parku. Do tego, handlarz dragów, u którego Ely kupowała towar teraz mieszka w Londynie i ostatnio zaczepił mnie w parku, mój były chce się zemścić i fanki chłopaków. A co najgorsze, jestem słaba psychicznie, wiesz, że po tym jak spotkałam tego całego dilera, to chciałam się zabić ? Gdyby ojciec nie wrócił, to już bym leżała pod ziemią. Druga sprawa, podoba mi się pewien chłopak, ale ja podobam się drugiemu, a wiesz jaka jestem. - powiedziałam
- Wolisz cierpieć, niż zranić. - przerwał mi.
- tak, ale nie  to chodzi, no i ten, któremu ja się podobam się na mnie obraził, a jak ja do niego zadzwonię, to będzie myślał, że mi się podoba, a mi zależy na przyjaźni z nim, a ten który mi się podoba ma mnie w dupie. - powiedziałam i widząc jak chce mi przerwać uciszyłam go ruchem ręki. - Do tego dochodzi to, że tracę przyjaciółkę, oddalamy się od siebie, a brat zapomniał, że ma siostrę, liczy się tylko jego chłopak. - powiedziałam i spojrzałam w oczy chłopakowi.
- Po pierwsze, to powinnaś pogadać z przyjaciółmi albo iść na policję co do tych ludzi, następne, nie wiem co ci poradzić, ale wątpię, żeby miał cię w dupie, bo ty jesteś zbyt ładna, żeby mieć cię w dupie, nie że coś, ale jestem obiektywny, a co do trzeciej sprawy, to wszystko będzie dobrze. - powiedział i przytulił mnie.
- I jeszcze jedno, Nigdy nie rób takich głupot, jak samobójstwo ok ? - zapytał
- Ok. - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego. Przegadaliśmy całą noc, a rano wtajemniczyłam Norberta w plan odzwyczajania Magdy od dragów.

Perspektywa Matta :
John wszedł smutny do domu chłopców. Chyba Ely za mocno zareagowała, a to go zraniło. Widać, że chłopak zakochał się w rudowłosej. Przynajmniej dla mnie, bo miałem okazje zobaczyć minę jej byłych gdy za pierwszym razem ją widzieli. Smithowi na niej zależało. To także widać. Może jednak przekona rodziców, żeby mógł zostać?
Teraz myślę nad tym, co powiedziała mi Cooming. Ma racje. Ostatnio, liczy się dla mnie tylko blondyn. Nie mam czasu ani dla Ely, ani dla Alex. Trzeba z tym coś zrobić. Możliwe, że pieprzone pięć minut, ale nawet tyle dla Olki nie znajduje. Może czas zadzwonić do niej i wszystko wytłumaczyć?
Po wystukaniu numeru szatynki, powitała mnie sekretarka a także inteligentna wiadomość od mojej siostry : "Abonament Czasowo nie dostępny."

- Ely! - w mieszkaniu rudowłosej nie słychać było żadnego hałasu. Dopiero na drugim pietrze, usłyszałem Dźwięk jej głośników grał Smells Like Teen Spirit Nirvany czyli jej sposób na odstresowanie. Chwile potem, leciało AC/DC - Thunderstruck
Ely miała różne sposoby, by się odstresować. Jednym z nich, było cięcie się żyletką. Mimowolnie, otworzyłem szybko drzwi do jej pokoju. Był pusty. Czyli jednak.
- John? - spytałem, gdy chłopak odebrał telefon. - Szybko, dom Ely.