czwartek, 25 października 2012

Rozdział Siódmy

Perspektywa Ely :
- Hej, skarbie. - zaśmiał się John do słuchawki.
- Witaj zacny panie. Jeśli nie przestaniesz nazywać mnie "skarbie",to osobiście tobie flaki wypruje. - odparłam.
- Dobrze, słońce.
- Coś tobie humor dopisuje. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Skąd wiedziałaś? - zdziwił się.
- Bo nawet przez telefon taki Happy jesteś!
- A ty się do słuchawki nie drzyj. Mam sprawę. Za dziesięć minut w parku?
Nie odpowiedziałam. Rozłączyłam się i zachichotałam. Uwielbiałam być wredna, a szczególnie z nim. John... Trzy dni, a jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Nie myślałam, ze to pójdzie aż tak szybko.

- Czego? - mruknęłam. Czemu ja muszę chodzić w takich cienkich sweterkach. Chuchnęłam lekko na dłonie. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do londyńskiego klimatu.
- Bądź moją dziewczyną. - rzucił z mostu. - Udawaną. Siostra wychodzi na mąż. Dwa tygodnie temu, powiedziałem jej, ze mam dziewczynę. A teraz kazała mi z nią przyjść na ślub. - Dorzucił, widząc moją minę.
- Czemu nie powiedziałeś jej, że zerwaliście? - wypytywałam się.
- Bo ona mi nie uwierzy. - pokazał gestem ławkę na której usiedliśmy. - Za dobrze mnie zna. Wie, że nie zrywam z dziewczynami ot tak.
- No to masz problem. - stwierdziłam.
- No proszę, proszę, proszę! - mina zbitego pieska. Przygryzłam dolną wargę. Taka minka mnie dobija.
- No dobrze. - poddałam się. - Kiedy ten ślub?
- W środę.
- Ty sobie żartujesz? Czyli mam tylko trzy dni, na przetrząśniecie sklepów?
- Dokładnie.
- Idiota. - stwierdziłam.

- Alex! - wykrzyknęłam. - Idziemy na podbój sklepów.
Dziewczyna Ubrana zeszła na dol. Jej ciemne włosy spływały po ramionach. Ecch.
- Jaka okazja? - wyszczerzyła się. - No i?
- No i Co?
- Jaki on jest? - poruszyła zabawnie brwiami.
- Och, przymknij się.
Opisałam jej wszystko. Od początku do końca. Zaciągnęła mnie do centrum handlowego.
Po paru godzinach, kupiłyśmy Szpilki z cekinami, czarną sukienkę i kopertówkę 'zebra'.

Wróciwszy do domu, rzuciłam się na łóżko. Przyszły tydzień mamy wolny, jakieś tam święta. Dobra. teraz ogarnąć resztę. Na dźwięk SMS'a zerwałam się z łózka. John
I Co? Jak Sukienka?
Zabije Cie kiedyś. - odpisałam i wyłączyłam telefon. Ponownie rzuciłam się na łóżko tym razem z zamiarem zaśnięcia.

Perspektywa Alex:
Ja już nie wytrzymuję psychicznie, ojciec pracuje, więc domem muszę zajmować się ja, do tego jeszcze kilka innych prywatnych problemów, o których nikt nie wie, i może lepiej, żeby nie wiedzieli, przez ostatni tydzień nie miałam czasu na nic, teraz gdy będziemy mieć wolne od szkoły, to może trochę odpocznę, bo mam dość, ostatni raz chłopaków widziałam jakiś tydzień temu, no, ale jeżeli chcę skończyć tę szkołę tak jak planuję, to muszę się uczyć.rzuciłam się na łóżko, dopiero co skończyłam sprzątać po imprezce którą urządził Matt. ostatnio strasznie się zmienił, już nie jest tym samym chłopakiem, nie gadamy, nie śmiejemy się, nie wygłupiamy, rozumiem, jest z blondynem i chce z nim spędzać jak najwięcej czasu, ale on ma też siostrę i ta siostra teraz go potrzebuje jak nigdy wcześniej. No ale wracając do teraźniejszości, posprzątałam calutki dom, bo mój brat z samego rana poszedł do blondyna. Ely cały czas gada z Johnem. Cieszę się jej szczęściem i życzę im jak najlepiej. Chętnie bym poznała tego chłopaka. A mówiąc o chłopakach, Josh się na nie obraził, bo nie mogłam się z nim spotkać, przykre...
- Wróciłem. - krzyknął mój ojciec, wstałam i zeszłam na dół
- Hej tato. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek
- Alex, otatanio jesteś wrakiem człowieka. Co się dzieje ? - zapytał z troską
- Nic tato, trochę źle się czuję. - skłamałam
- Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć. - powiedział
- Zapamiętam. A jak tam w pracy ? - zapytałam
- Dobrze. Chłopcy o ciebie pytali, Harry był jakiś nieobecny i śpiewali po 30 razy tą samą piosenkę, Louis cały czas siedział z telefonem, a Niall gadał z Matthewem.- powiedział
- Tato, czy mogłabym jechać do dziadków na tydzień, bo mamy wolne od szkoły, a ja bym chciała odpocząć i przemyśleć parę spraw. - powiedziałam
- No dobrze. Zamówię ci bilet, na kiedy chcesz lot ? - zapytał
- Na jutro rano. - odpowiedziałam, porozmawiałam jeszcze trochę z tatą i poszłam spać, z samego rana obudziła mnie Ely, zdziwiłam się, bo była dopiero 6.00, samolot mam o 9.00, a ona nic nie wiedziała
- Alex, musisz mi pomóc. - powiedziała, a ja przewróciłam oczami
- Daj mi spać, za pół godziny wstaję. - powiedziałam i przykryłam głowę poduszką
- Za pół godziny będzie za późno. - jęknęła
- Co ? - zapytałam
- Mama wraca za trzy godziny ! - pisnęła
- Aha. - warknęłam, nie lubiłam, gdy ktoś mnie budził
- Pomożesz mi ogarnąć dom ? - zapytała
- Ely, nie mogę, o 9.00 mam samolot. - powiedziałam, a moja przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona
- Gdzie lecisz? - zapytała
- Do Polski. - odpowiedziałam wstając
- Na długo ? - zapytała
- Nie wiem. - skłamałam i weszłam do łazienki.
- po co ? - zadała kolejne pytanie moja BFF
- Musze pfemyslec kika spław - odpowiedziałam myjąc zęby
- To może Matt mi pomoże ? - zapytała
- Na niego nie licz. On teraz widzi tylko blondasa. - odpowiedziałam po opłukaniu ust.
- Czy ty coś sugerujesz? - zapytała z uśmiechem
- Nieee.. Bo przecież mój brat, zapomniał, że ma siostrę, przeszłość do mnie wraca, a nie mam z kim pogadać. - odpowiedziałam i biorąc ubrania z szafy zamknęłam się w łazience, może jestem egoistką, ale te pierdolone 10 minut w ciągu tygodnia mój własny brat mógłby mi poświęcić, 10 minut to chyba nie jest dużo prawda ? Nie wspominałam jeszcze, że ostatnio spotkałam w szkole fajną dziewczynę, szok nie ? Do szkoły chodzą fajni ludzie.No ale wracając, to ta dziewczyna ma na imię Miley i jest trochę dziwna, ale za to ją lubię, no i zawsze ma pracę domową z chemii i geografii, czyli przedmiotów, których ja nie rozumiałam, nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. Chodzimy razem do klasy, a nikt jej nie zauważał, no ok, ja też nie, ale ostatnio widzę różne rzeczy i osoby, o istnieniu których wcześniej nie miałam pojęcia. Styles cały czas się głupio na mnie patrzył, Ely każdą możliwą przerwę spędzała na trawniku i pisała SMS, a ja, ja siedziałam i wpatrywałam się w chmury jakieś 15 metrów dalej. Z zamyśleń wyrwał mnie najpierw huk, a potem krzyk
- Zostaw mnie kurwa ! - pisnęła Ely, gwałtownie wyszłam z łazienki i zaczęłam się śmiać, Ely siedziała i patrzyła przestraszona na mojego chomika, znaczy on jest sąsiadów, a oni wyjechali na tydzień, i jest mój, ale wrócili wczoraj i dziś go odnoszę.
- William, jak ty wyszedłeś z klatki ? - zapytałam zwierzaka i wzięłam go na ręce, podałam go Ely, a ona patrzyła przestraszona na biedne zwierzątko
- To chomik nie szczur. - powiedziałam, a ona odetchnęła z ulgą
- Zauważyłaś, że się od siebie oddalamy ? - zapytałam, a ona delikatnie pokiwała głową.
- Chodź, zrobię śniadanie. - powiedziałam i wyszłam, Ely podążała za mną z Willem na rękach.
- A co z tym ? - zapytała, a ja wzięłam futrzaka i wyszłam, zapukałam do drzwi sąsiadów i otworzył mi pan Henderson. który na widok zwierzaka uśmiechnął się i zaczął mi dziękować, wróciłam i zastałam Ely przy kuchni, szybko podeszłam
- Daj ja zrobię. - zaśmiałam się, a ona odpowiedziała uśmiechem, zrobiłam nam naleśniki, które zjadłyśmy i ruszyłyśmy na lotnisko, miałam godzinę do odlotu, wzięłam walizeczkę i pożegnawszy się z przyjaciółką ruszyłam do samolotu. Obiecałam sobie, że nie zostawię sprawy naszej przyjaźni tak sobie. Weszłam na TT i dodałam Tweeta, tekst który powtarzała mi babcia.
Nie walcz o przyjaźń, o prawdziwą nie trzeba, a o fałszywą nie warto. A co, jeżeli nam na tej przyjaźni zależy ?
Po chwili zasnęłam.


Perspektywa Ely :
- Kurde. - mruknęłam. - Jak ja nienawidzę szpilek.
Zostały mi jeszcze dwa dni. Kiedy powiedziałam mamie, ze w środę idę na ślub, Kazała mi iść się przebrać. Świat jest chory. Gdy zeszłam na dol, nie zastałam rodzicielki. Dziwne, gdy tylko jest okazja zobaczyć mnie w sukience albo spódnicy, to po prostu rakieta.
Podążyłam do kuchni. Pusto. Twitter, Tweet od Alex. odpisałam.
@Alex_Polak Czasami w życiu są momenty, których nigdy nie zapomnisz. Wracaj do nich myślami. Ułoży się, zobaczysz. :)
Mam takie dziwne wrażenie, że zaraz padnę z sił. Do domu wszedł Harold i banda. Nie było Nialla i Matta.
- Hello. - powiedziałam.
- Cześć. - Dan i Els pocałowały mnie w oba policzki. Uśmiechnęłam się do nich jak najcieplej mogłam, lecz ból przeszywał brzuch. Znowu.
Opadłam na kanapę i zaczęłam czytać książkę. Nie przeszkadzało mi to, że wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie. Kwestia przyzwyczajenia.

Parę godzin później, w moim salonie rozpętała się trzecia wojna światowa. Tym razem na poduszki. Po salonie, z jednej strony latałyśmy my, Eleanor, Danielle i Ja, a z drugiej reszta. Oni, to tak jakby Niemcy, a my żydzi bo to co mamy przewagą nazwać nie można.
Z tego właśnie momentu wyszło moje najlepsze zdjęcie. Dan na plecach Liam'a, tłukąc go poduszką po głowie, dalej, El, przewieszona przez ramie Louisa. A ja? Ja szczerzyłam się do kamery z Loczkiem. Potem, dodałam na tt z podpisem.
Party Hard z Przyjaciółmi! @Alex_Polak, szkoda, że Ciebie tu nie ma :( 
Odpowiedz przyszła ekspresowo.
@YaeleCooming,Tez mi Ciebie Brakuje :(
Jedna mnie rozumie. - Uśmiechnęłam się lekko i dałam moim zwłokom spaść na łózko.

Perspektywa Alex:
W domku dziadków jest świetnie, wiecie, że moja kuzynka, zostawiła tam kota o imieniu KOT ! Właśnie siedzę sobie i czytam.
- Kochanie, chodź na obiad. - powiedziała babcia wchodząc do pokoju, niska staruszka z wielkim uśmiechem przyglądała mi się, odpowiedziałam jej tym samym i zeszłam ze schodów. Lubiłam tu przebywać, mały drewniany domek w górach, to coś, co kocham, cisza spokój, co prawda lubię zaszaleć, ale gdzieś tam w środku mnie jest taka spokojna Olka, która pokazuje się w tym domu. To tutaj spędziłam moje pierwsze wakacje, tu uczyłam się jeździć na rowerze, tutaj pierwszy raz wepchnęłam brata do rzeki, tu pierwszy raz się całowałam, ogólnie same miłe wspomnienia, a zapomniałam dodać, że tu właśnie w tym domu pierwszy raz spożyłam duże ilości alko. Powoli zwlekłam się z łóżka. W kuchni siedział już dziadek, a przed nim stały gołąbki, posłałam do babci pytający wzrok, gdy zauważyłam, że są cztery nakrycia, ona usmiechnęła się do mnie i kazała siadać.
- Jestem babciu. - usłyszałam w przedpokoju głos, który najchętniej wymazałabym z pamięci, przełknęłam głośno ślinę i walczyłam z napływającym do oczu łzami.
- Hej Ola. - powiedziała słodko Marta, moja kuzynka, której osobiście nie trawię, ale na moim miejscu każdy powiedziałby to samo, ale o tym innym razem. Próbowałam być miła i się uśmiechnąć, ale nie wyszło.
- Hej Marta. - mruknęłam
- Dziecko siadaj wreszcie, bo głodny jestem. - powiedział dziadek, czasem odnoszę wrażenie, że on też jej nie lubi.
- Już dziadku. - odpowiedziała i usiadła, posiłek był pyszny, jak zawsze. Dziś postanowiłam, że zrobię im moje popisowe danie na kolację.
- Babciu, dziś ja robię kolację. - powiedziałam
- A będzie jadalne ? - zażartował dziadek
- Nie, dosypię trochę ziółek. - odpowiedziałam odstawiając talerz.
- pozmywać ? - zapytałam
- Niee. idź, wracaj do swoich zajęć, ja się tym zajmę. - powiedziała babcia
- A będziecie mieli mi za złe, jeżeli wyjdę na spacer ? - zapytałam
- Idź, oddychaj świeżym powietrzem, bo tam u was w mieście takie brudne. - powiedział dziadek
- To lecę. Wrócę za jakieś 2-3 godzinki. - powiedziałam i już mnie nie było. Spacerowałam sobie po lesie, nic się tu nie zmieniło, przypomniałam sobie o magicznym miejscu, o mojej samotni, musiałam przejść przez las, potem po łączce, znowu przez las i byłam na mojej polanie, zielona trawka, złamane drzewo nad rzeką, która dzieliła polankę na dwie części, zawsze z Mattem bawiliśmy się tu, w dobrą i złą cześć, ja oczywiście byłam doba, i wszystkie zwierzęta były moje, a jego były potwory, ogólnie nasza wyobraźnia była pokręcona. Szłam powolnym krokiem w stronę drzewa, przyglądając się wszystkiemu. Gdy już doszłam na miejsce zauważyłam chłopaka, siedział do mnie tyłem, więc nie widziałam go dobrze, wiem, że był blondynem. Podeszłam i usiadłam obok.
- O boże. Nie strasz. - powiedział
- Sorki. - odpowiedziałam
- Olka ?! - zdziwił się
- No tak. - powiedziałam spoglądając na niego, kogoś mi przypominał, spojrzałam w jego brązowe tęczówki, to musiał być on.
- Norbert. - powiedziałam bardziej do siebie

czwartek, 18 października 2012

Rozdział Szósty

Nowi Bohaterowie
 Josh Carter
Loeen 'John' Smith

Perspektywa Matta:
Booże, co ja zrobiłem, nie powiem, że nie podoba mi się ten blondas, no ale ja się z nim przespałem !teraz się wydało, że jestem Bi i będą mnie traktować jak dziwaka. A to boli, cholernie boli. Znosiłem to przez wszystkie lata w Irlandii, nie chcę tego znów przeżywać.
- Matt? Jesteś tam ? - usłyszałem przejęty głos mojej siostry
- Już idę. - odpowiedziałem i wyszedłem z łazienki, ona popatrzyła na mnie współczująco.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziała i mnie przytuliła, czasem mam wrażenie, że ta świrnięta dziewczyna jest bardziej opanowana niż ja.
- Dzięki. - wyszeptałem jej we włosy a ona się ode mnie odsunęła
- Matthew, nie masz za co dziękować, a i pamiętaj, że jak coś, to Ely ma pas w czymś tam więc. - zaśmiała się i odeszła, pokręciłem z niedowierzaniem głową, poprawiała mi humor samą obecnością, zszedłem po schodach i spotkałem się z dziwnymi spojrzeniami Liama,Zayna i Lou.
- Ely, my już spadamy. - powiedziała Alex i wyszliśmy.
- Niczym się nie przejmuj. - szepnęła moja siostra z uśmiechem, a ja pokiwałem tylko głową. To nie jest łatwe, gdy ludzie uważają cię za gorszego.
- Nie jesteś gorszy. - powiedziała dziewczyna, jakby czytała mi w myślach. Uśmiechnąłem się tylko. Weszliśmy do domu i usłyszeliśmy krzyk ojca.
- jak mogłaś?! Ja cię kochałem ! Po tylu latach ?! - krzyczał. Wpadliśmy do salonu, i spotkaliśmy ojca krzyczącego na spakowaną już matkę.
- o co tu kurwa chodzi ?! - wykrzyknęła Olka
- Rozwodzimy się. - powiedziała od niechcenia nasza matka
- Że co ?! - wykrzyknęliśmy równo.
- Waszej matce się znudziło spokojne życie ze mną. - odpowiedział ojciec i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Zdradziłaś go. - wysyczała Alex, matka nie odpowiedziała
- Zostajecie, czy lecicie ze mną do LA ? - zapytała prosto z mostu.
- Zostajemy. - powiedzieliśmy równo, a ona wyszła, tak po prostu wyszła, nawet nie powiedziała głupiego "papa". Alex wtuliła się we mnie.
- Nie płacz Olcia. - powiedziałem kołysząc dziewczyną.
- Pójdziemy do Ely? - zapytała cicho pociągając nosem
- Pójdziemy. - powiedziałem i złapałem kluczyki od auta, nie chciało mi się iść. Wsiedliśmy do porsche mojego ojca i ruszyliśmy do domu rudej. w środku nadal byli chłopcy z 1D. Alex wpadła w ramiona Ely płacząc, było mi jej szkoda. Ely popatrzyła na mnie zdziwiona, ale widząc ból w moich oczach odpuściła i głaskała Alex po plecach.
- Co się stało kochanie ? - zapytała ruda
- Ona, ona, ona go zdradziła, a teraz, wyjechała, tak po prostu, nawet się nie żegnając.. pytała tylko, czy jedziemy z nią, a potem wyszła. - powiedziała szatynka, a potem wybiegła z domu. Złapałem Ely za rękę, gdy chciała pobiec za nią. już wiele razy Alex mówiła mi, że w takich sytuacjach woli być sama.

Perspektywa Ely :
Alex wybiegła z mieszkania po powiedzeniu mi, co się stało. Nie wierzyłam. Pani Polak zawsze była dla mnie tak jakby ciocia. Nie spodziewałam się po niej tego. A szczególnie zdrady.
- Gdzie Alex? - wyszeptał mi do ucha loczek. Pokręciłam przecząco głową, na znak, ze nie chce o tym mówić. Wzruszył ramionami i poszedł do chłopaków. Niall gadał z Mattem a reszta grała na moim xboxie.
- Ej, sieroty, was nie nauczono wygrywać? - wykrzyknęłam. Lou spojrzał na mnie spode łba. - Tak to się robi. - chwyciłam w dłoń joystick i od razu wykiwałam Harolda. Z Zayn'em poszło jeszcze łatwiej a Niall także nie jest najlepszy. Teraz tylko Liam i Lou. Ten pierwszy... Łatwo było. Tylko Lou miał w miarę trochę doświadczenia, ale po dziesięciu minutach udawania, iż przegrywam, kiedy już najarał się na dobre, iż wygrywa, O, Bum, i po nim.
- Ja jestem gentlemanem i dałem Ci wygrać. - mruknął. Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem a Matt ze mną.
- Idioto... - powiedział przez chichot. - Nikt nie jest w stanie wygrać z Ely w tej grze. I w tej grze, i w realu.
- Oj tam, Oj tam. - odparł. Czyli gramy w butelkę?
- Wy sobie grajcie, ja pójdę do mojego pokoju. Zmęczona jestem. - powiedziałam chowając szybko grymas bólu pod sztucznym uśmiechem.

Wchodząc do pokoju, od razu rzuciłam się ma miękki materac. Brzuch pulsował bólem, ale nie zwracałam na to uwagi. Płuco coraz to bardziej się buntowało po utracie bliźniaka. Co prawda, nikomu tego nie mówiłam i najlepiej, niech tak zostanie.
Tak, bo od razu zaczęłoby się. Dlaczego? Nie, wystarczy, że tylko ja to wiem.
- Ely? - usłyszałam cichy głos. Alex.
- Hej, Słońce, chodź tu. - pogoniłam ją. Podeszła do mnie i przytuliła. Ten drobny gest wystarcza. Bo przecież znamy się od dziesięciu lat. Chwila, a gdzie Matt? Powtórzyłam pytanie głośno przy przyjaciółce.
- są na dole. Widocznie się upili, ze taka cisza. No ale nic, chodź na Twittera.

Twittcam ze znajomymi zdecydowanie poprawił nam humor. Strasznie brakowało mi Irlandii, tamtejszych naturalnych widoków. Co prawda, Londyn także był piękny, Ale w Irlandii się urodziłam.

NASTĘPNEGO DNIA.
Była sobota. Słuchając Runaway, dobiegłam szybko do drzwi księgarni. Byłam pierwsza, przed otwarciem. Dzisiaj wchodzi 'Trylogia Zdrajcy'. Nie mogę tego przegapić.
Wbiegłam szybko do księgarni, podążając do regału z nowościami.
Jest. Ostatni egzemplarz. Wzięłam go szybko i podążyłam do kasy. Zapłaciłam. Przy wejściu, jeden chłopak pytał sprzedawczyni.
- Przepraszam, gdzie znajdę trylogię zdrajcy?
- Przykro mi. - powiedziała sprzedawczyni - ale wszystkie egzemplarze za szybko poszły.
Westchnął i wyszedł z księgarni. Z ciekawości podążyłam za nim. Szedł do Milk Shake City. Hmm, dobry pomysł. Zamówiłam Shake'a. Chłopak siedział przy jednym ze stolików z laptopem i setką dokumentów. Nawet gdybym nie chciała, musiałabym się dosiąść. Było tłoczno i ani miejsca.
- Mogę się dosiąść? - spytałam posyłając brunetowi uśmiech. Odwzajemnił i pokiwał głową na 'tak'. Rozwaliłam się na siedzeniu wzdychając ciężko. Pod nos nawinął mi się jeden z jego dokumentów. Upewniwszy się, ze na mnie nie patrzy, zabrałam się do lektury.

Przestrzeń kosmiczna – przestrzeń poza obszarem ziemskiej atmosfery. Za granicę pomiędzy atmosferą a przestrzenią kosmiczną przyjmuje się umownie wysokość 100 km nad powierzchnią Ziemi, gdzie przebiega umowna linia Karmana. Ściśle wytyczonej granicy między przestrzenią powietrzną a przestrzenią kosmiczną nie ma. Fizycy przyjmują 80–100 km.
Charakteryzuje się występowaniem wysokiej próżni, co uniemożliwia rozchodzenie się w niej fal dźwiękowych, a także bardzo utrudnia wymianę cieplną (przekazywanie ciepła może odbywać się jedynie na drodze promieniowania). Przestrzeń kosmiczną przenika ze wszystkich stron promieniowanie kosmiczne, w tym niebezpieczne dla życia promieniowanie jonizujące – fale elektromagnetyczne w zakresie promieniowania rentgenowskiego i promieniowania gamma oraz wysokoenergetyczne naładowane cząstki. W przestrzeni kosmicznej, w okolicach orbity Ziemi, ciała wystawione na bezpośrednie działanie promieni słonecznych rozgrzewają się do temperatury przekraczającej 100 °C, natomiast pozostające w cieniu oziębiają się nawet poniżej –180 °C.
W naszym najbliższym otoczeniu przestrzeń kosmiczna to heliosfera, wypełniona przez wiatr słoneczny, która na granicy Układu Słonecznego, po przekroczeniu heliopauzy przechodzi w ośrodek międzygwiazdowy, a dalej w ośrodek międzygalaktyczny.
- Ciekawe? - usłyszałam głos bruneta.
- Bardzo. - przytaknęłam. - Jakie to tajemnicze, ile informacji wycieka z wikipedii codziennie.
- Oj tam, oj tam. - machnął ręką. - Jestem Loeen, Ale wszyscy mówią na mnie John. - wyciągnął rękę.
- A ja Yaële. - uścisnęłam jego uniesioną dłoń. - ale na mnie wszyscy mówią Ely.
Przerwał mi telefon. To była Alex.
- Cooming! Gdzieś ty się podziewasz?!
- Alex, skarbie, mam 18 lat, wolno mi robić co chce. W Kanadzie jestem. A co?
- Nic. Matt i reszta mają kaca, a ja muszę ich pilnować. Lou i Liam gdzieś się wymknęli  normalnie mnie szajba trafi.
- Spokojnie. Będę za ok. Godzinkę. Trzymaj się!
- Ale pamiętaj Ely, nie szalej, nie całuj na pierwszej randce...
- Cześć. - ucięłam brunetce i się rozłączyłam.
- Nadopiekuńczy chłopak? - Zaśmiał się John.
- Nadopiekuńcza przyjaciółka. - machnęłam ręką.
- Chooory jest ten świat! - zaśpiewał.
- To ty znasz Polski? - spytałam zdziwiona we wcześniej wymienionym języku.
- Ty tez?
- No wiesz, przyjaciółka to Polka, ja jestem z Irlandii. Przy okazji, języka się nauczyłam. A ty? Nie wyglądasz na Polaka.
- Moja matka pochodzi z Polski. Teraz leży w szpitalu. Prosiła mnie, o kupienie książki, ale w żadnej z księgarni jej nie było.
- Współczuję. Co jej jest?
- Ma raka mózgu.
- Misiek. - wyciągnęłam ręce. John uśmiechnął się i przytulił mnie.
Milo nam się rozmawiało. Pod koniec, postanowiliśmy przejść się po parku. Rozmawialiśmy o wszystkim. Tak wiem, bez sensu. Wcisnęłam mu torebkę z księgarni w rękę. Spojrzał  co znajduje się w jej wnętrzu, po czym pokręcił głową.
- Nie mogę tego wziąć. - oznajmił mi. - To jest za drogie.
- To dla twojej mamy. - powiedziałam i odeszłam lekkim krokiem zostawiając go samego.

Perspektywa Alex:
Jak Ely zaraz nie wróci to ja wyjdę z siebie, Harry zaczął się rozbierać, bo twierdzi, że ubranie mu nie potrzebne, Matt i Niall zaczęli się całować, a Liam i Louis wyszli. Ja pierdole dom wariatów. nie wiem co powie mama Ely na wiadomość, że jej ulubiony wazon jest w kawałkach, ale to problem Yaële. Weszła, o boże dzięki, Harold został już tylko w bokserkach.
- Ely, Help. - powiedziałam, a ona zignorowała mnie i poszła do siebie, jakaś taka rozanielona była. W normalnych warunkach wypytałabym jaki jest, ale teraz muszę ich pilnować, nawet nie mam czasu żeby odpisać Joshowi. Poszłam do salonu i zastałam nagiego Harolda na kanapie, momentalnie się wycofałam.
- Odziej się Harry. - krzyknęłam
- Ale teraz czuję się wolny. - odkrzyknął mi
- Harry weź się ubierz ! - powiedziałam groźnie
- Ugh... dobra. - westchnął, a po chwili pojawił się w spodniach obok mnie.
- A koszulka ? - zapytałam
- Oj no weź. - zaśmiał się
- ty nie jesteś pijany, ty byłeś zwyczajnie wredny. - powiedziałam, a on tylko spojrzał na mnie z uśmiechem
- No proszę, nie myślałem, że na to wpadniesz. - powiedział, a ja się zaśmiałam
- A teraz weź idź do salonu i powiedz mojemu bratu, że do łóżka nie idzie się po trzech dniach znajomości. - powiedziałam, a chłopak zniknął za drzwiami. Złapałam telefon i zabrałam się za czytanie wiadomości.
"Jak po imprezce ? " - brzmiała treść pierwszego SMS'a
" pewnie oddajesz krew więc nie możesz odpisać, ale pamiętaj o naszej umowie" - przeczytałam drugą wiadomość
"No weź odpisz :( " - trzecia wiadomość.
- Kurwa, Krew. - powiedziałam i udałam się do wyjścia, całkowicie o tym zapomniałam. Przy wyjściu spotkałam Harry'ego
- A ty gdzie ? - zapytał
- Oddać krew. - odpowiedziałam i wybiegłam, po 15 minutach byłam na miejscu.
- Dzień dobry. - powiedziałam
- O Witaj. - powiedział jakiś facet.
- Ja chciałam podzielić się krwią. - powiedziałam, a on pokiwał głową.
- Zapraszam. - wskazał na jakiś fotel, minęło może 20 minut a ja wyszłam z uśmiechem, nawet dostałam dużego kolorowego lizaka. zaśmiałam się patrząc na prezent. Po drodze postanowiłam wejść do MSC, w środku spotkałam Josha, mimowolnie się uśmiechnęłam i podeszłam do niego.
- Kogo moje oczy widzą. - powiedział również się uśmiechając.
- Hello.Zobacz co dostałam. - powiedziałam pokazując mu lizaka
- Wow. Dasz kawałek ? - zaśmiał się
- Nie. - odpowiedziałam wesoło,
- No więc, oddałaś krew, a ja muszę wywiązać się z umowy. - powiedział i złapał mnie za rękę, razem wyszliśmy do parku i szliśmy w stronę centrum handlowego. W nagrodę ja dostaję sukienkę. O tak. Moją wymarzoną i cholernie drogą sukienkę, na którą szkoda było mi kasy. Nie wiem jak w tak krótkim czasie on zarobił tyle kasy, ale teraz mi się go szkoła zrobiło, chyba sobie ją sama kupię, aż tak wredna nie jestem. Może znam go dopiero tydzień, ale wiem, że jest strasznie miły i zawsze dotrzymuje słowa.
- Josh, a wiesz co, sukienka może poczekać, widziałam ostatnio takie świetne trampki. - powiedziałam
- Mi to obojętne, ale ta sukienka była śliczna, i ty w niej ślicznie wyglądałaś. - powiedział a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Lubię cię wiesz ? - zapytał w pewnym momencie, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
- też cię lubię. - odpowiedziałam i ruszyłam dalej, z tym lizakiem w ręku musiałam dziwnie wyglądać. Zakupy z tym chłopakiem to czysta przyjemność.Kupił mi trampki, sobie też, potem jeszcze weszliśmy do kilku sklepów i wyszło na to, że ja miałam trampki, szpilki, balerinki, kilka koszulek, 3 pary spodni i dwie bluzy z kapturem, a Josh kilka par butów, 4 pary spodni i 6 świetnych koszulek, nie obyło się bez 4 bluz z kapturem, z których jedną mu zabrałam. Gdy obładowani torbami zmierzaliśmy do wyjścia przypomniałam sobie o sukience, weszłam do sklepu i szybko ją kupiłam, Josh tylko przyglądał mi się uważnie.
- Zrobiłaś to specjalnie. - stwierdził
- Nieee. - odpowiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
- I tak wiem, że mam rację. - odpowiedział mi i ze śmiechem opuściliśmy budynek.
- A może weźmiemy Taxi ? - zapytałam
- Spoko, bo nie dałbym rady donieść tego do domu, ale to wszystko twoja wina. - powiedział
- Moja wina ? - prychnęłam z uśmiechem
- a kto mi kazał kupować to wszystko ? - zapytał
-Ja tylko mówiłam, że te rzeczy będą na tobie idealnie leżały, to ty je kupowałeś. - powiedziałam i wsiedliśmy do taxówki. W domu nie było nikogo, Ojciec pewnie siedzi w wytwórni a Matt dalej z Niallerem. Ehh... Zrobiłam zdjęcie mojemu lizakowi i dodałam na TT z podpisem " Prezent za oddanie krwi", potem zamknęłam laptopa i poszłam pod prysznic, po 10 minutach byłam już czysta i pachnąca. Z uwagi, że była już 22.00 położyłam się i zasnęłam. Normalnie tak wcześnie nie chodzę spać, ale dziś mnie zmuliło.

sobota, 13 października 2012

Rozdział Piąty.

Perspektywa Ely :
Ostatni dzień w szpitalu. Już jutro mogę wrócić do domu i zobaczyć, czy list zrobił swoje. Jutro, zobaczę mamę, która ostatnimi dniami była strasznie zapracowana i wydała sporo pieniędzy na operacje.
No i zobaczę tych czterech świrów i jednego zboczeńca. Kim jest zboczeniec? Bingo, Tomlinson.
- Alex! - wykrzyknęłam widząc brunetkę w drzwiach. Uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć, słońce. - odparła. - Lekarz mnie poprosił, żebym sprawdziła, czy dasz rade chodzić.
- Niech zgadnę... Z lekcji się zerwałaś?
- A jak inaczej. - zaśmiała się. O tak, Alex tylko o wagarach myśli. No bo po prostu taka jest.
- Kurwa. - mruknęłam patrząc na wyświetlacz telefonu. Sms.
- Tak wiem, Bóg potknął się i krzyknął 'Kurwa' a słowo ciałem się stało i tak powstała Kylie. Tę litanię powtarzać mi jeszcze będziesz? - westchnęła.
- Nie. Ale ciesze się, iż mojego motta się na pamięć nauczyłaś.
- Ano
- Yaele Marino Cooming! - to był głos Matta. Uśmiechnęłam się szeroko, a mój przyjaciel wpadł do sali. Ugh. A za nim reszta.
- Taaak, Matthewie Konradzie Polak? - mimowolnie się uśmiechnął. Nie lubił swojego drugiego imienia, a ja uwielbiałam się z nim o to droczyć.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wydarł się, po czym podszedł do mnie, przytulił i dal buziaka w policzek.
- Eeej, nie śliń. - zaśmiałam się.
Reszta dnia przeleciała jak z bicza strzelił. W rezultacie zostałam sama. Chłopacy poszli na wywiad a Alex i Matta musiałam wyganiać, bo nie chcieli sobie iść. Jakie to urocze, Awww ♥

- Dzisiaj wychodzisz! - Alex skakała jak psychopata po mojej pościeli nie pozwalając mi się wyspać. Runęła za to jak długa przy łóżku. Ciekawe, nawet o niepełnych silach umiem ją tak zwalić. - Przestań, to boli. - westchnęła.
- Nauczysz się nie skakać, kiedy śpię. - odburknęłam.
Tego samego dnia, mnie wypisali. Byłam szczęśliwa, ze mogę wrócić do domu. Spotkała mnie tam miła niespodzianka - list od mojej rodzicielki.
Pewnie już wyszłaś. Lodówka jest pusta, zostawiam ci coś na koncie, wpadnij de sklepu, żeby zrobić zakupy.
Kylie wyjechała do Ojca. Na stałe. Teraz będzie chodzić do szkoły w Los Angeles.
Zapewne Cie to nie interesuje.
Jestem w delegacji na Miami, wracam za dwa tygodnie. Poradzisz sobie? ;)
PS. Jak wrócę, dom ma wciąż stać tam gdzie stoi! :D
- Alex!
- Czego? - odparła brunetka.
- CHATA WOLNA!
- PARTY HARD!
- A Jak?! Dzwon do Matta i reszty!


Perspektywa Alex:
Wybrałam numer Matthewa.
- No co jest siostra ? - zapytał wesoło mój brat
- Ely ma wolną chatę, Kylie wyjechała do LA a jej mama w Miami, więc Party Hard ! - zawołałam wesoło.
- Dajcie mi 20 minut. - powiedział i się rozłączył, zaśmiałam się cicho i wybrałam numer do Stylesa.
- No co tam ? - zapytał
- Co powiecie na party hard ?
- Brzmi kusząco, ale jaką mam mieć pewność, że nie chcecie nas upić i wykorzystać? - zapytał drocząc się ze mną.
- Ely ! On odkrył nasz plan ! - krzyknęłam w głąb domu mojej przyjaciółki, a ona popatrzyła na mnie dziwnie.
- Chłopaki, dziewczyny chcą nas upić i wykorzystać! Idziemy ? - usłyszałam w słuchawce krzyk Hazzy.
- Dobra. Będziemy za godzinkę. - powiedział lokowaty

Siedzieliśmy sobie z Mattem na sofie i zajadaliśmy żelki, gdy rozległo się pukanie do drzwi. no tak.. 1D nie używa dzwonka...
- Kto idzie ? - zapytała Ely, i popatrzyli na mnie
- Niee ! - odpowiedziałam i wtedy zostałam zepchnięta z sofy.
- Phii... Foch forever na 20 minut ! - krzyknęłam i podeszłam do drzwi, otworzyłam i zobaczyłam uśmiechnięte mordki 1D.
- Wchodźcie. - powiedziałam i ich wpuściłam, wszyscy poszli do salonu, tylko Harry został w holu.
- Wiesz, mnie możesz wykorzystać bez upijania. - zaśmiał się znacząco poruszając brwiami.
- Zboczuch ! - zaśmiałam się i uderzyłam go w ramie. Weszłam do salonu i szybko z niego wyszłam, to co tam zobaczyłam, to był szok. Mój własny brat gapił się na Nialla takim wzrokiem, którym zawsze gapi się na osoby, które mu się podobają.
- A tobie co ? - zapytał Styles z uśmiechem. - Jednak chcesz mnie wykorzystać ? - zaśmiał się.
- Nie. Chyba, że jesteś dobry w kuchni. - powiedziałm i weszłam do kuchni.Za mną przyszedł Styles.
- A więc ? - zapytał patrząc na mnie z tym swoim wielkim uśmiechem, czasem się zastanawiam, czy nie boli go takie ciągłe uśmiechanie się na pół twarzy.
- Harry. Weź opanuj swój popęd seksualny. - zaśmiałam się.
- Jesteś inna. - powiedział po chwili ciszy.
- Czy to źle ? - zapytałam wysypując popcorn do miski
- Inna nie znaczy gorsza. Inna znaczy wyjątkowa. - powiedział z uśmiechem
- Mała, chodź do nas . - powiedział Matt wchodząc do kuchni, spojrzałam na zegarek, minęło dopiero 5 minut, jeszcze 15. bez słowa minęłam go i poszłam do salonu. Ely poklepała miejsce obok siebie, a ja nie patrząc na nią usiadłam na fotelu, Styles zajął miejsce obok mnie.
- Ej no weź, chociaż 10 minut. - jęknęła Ely, a ja pokiwałam przecząco głową
- No to może 15 ? - zapytał Matt, a ja się uśmiechnęłąm
- No ok. Ale nic za darmo. - powiedziałam patrząc na nich wzrokiem mówiącym:" I tak postawię na swoim"
- Co chcesz ? - zapytała Ely
- Oczekuję szczerości. - powiedziałam a oni przełknęli głośno ślinę. - To co, zaczynamy PARTY HARD ? - zapytałam, a wszyscy ochoczo pokiwali głowami.

Perspektywa Ely :
- Pierwszy pojedynek! Ely VS Louis, kto zje więcej marchewek! - wydarł się Harry.
- Cie chyba boli! - wykrzyknął Louis. - Przecież wiadomo, ze to ja wygram!
Nie skomentowałam tego. Ustawiłam się po prostu po drugiej stronie stołu z wielkim uśmiechem.

- Ely, rozpierdalasz system! Wygrywa oczywiście Ely, dwadzieścia marchewek VS szesnaście. - krzyknęła Alex i podała kolejne piwo Haroldowi, już ja wiem co ona chce zrobić.
- A może przystopujesz ? - zapytałam chłopaka
- Nie dzięki. - odpowiedział mi, spojrzałam pytająco na Alex, a ona niewinnie uśmiechnęła się do mnie. Czego to ta dziewczyna nie zrobi, żeby się pośmiać.

Kilka kolejek potem:
Trochę się chwieję na nogach, ale Harry już leży i udaje węża, więc nie jest źle, Alex siedzi i pisze SMS, Matt gra w rozbieranego pokera z resztą.
- Z kim piszesz ? - zapytałam Alex
- Z Joshem. - odpowiedziała spoglądając na mnie.
- A kto to Josh ? - zapytałam, a ona złapała mnie za ramiona.
- Ely, Josh to bardzo miły chłopak, a ty jesteś pijana, więc koniec imprezy i do łóżeczka. - powiedziała, ona dziś nie piła, a to tylko dlatego, że jutro idzie oddawać krew na cele jakieś tam, Ale ja kocham jednorożce. Ja pierdole, ale mi ryje banie ta impreza. Skaczę po schodach i śpiewam " Kocham jednorożce, A mój przyjaciel to Pan Tadeusz ! " Rzuciłam się na łóżko, a ono wydało odgłos typu " Ałaa" Ale się nie przejęłam i zasnęłam.

Perspektywa Alex:
Wczorajszą imprezę zaliczam do udanych. Wszyscy się najebali, i zaczęli odwalać, a ja śmiałam się i pisałam z Joshem. Swoją drogą to fajny ten Josh. Pierwszy w kuchni pojawił się Liam.
- Heej Liaś ! - krzyknęłam, a chłopak zgromił mnie wzrokiem.
- Ale mnie głowa boli. - powiedział i opadł na krzesło, podałam mu wodę i tabletkę.
- Dzięki, - powiedział, a ja uśmiechnęłam się i usiadłam obok.
- Jak tam wspomnienia z wczoraj  ? - zapytałam
- Nic nie pamiętam. - powiedział a ja uśmiechnęłam się  szeroko
- A szkoda, bo ciekawie było. - powiedziałam
- Opowiesz mi? - zapytał
- No więc jak już wypiliście te 4 butelki wódki, po tych 15 piwach, to ty przelizałeś się z Zaynem i Mattem, chciałeś dzwonić do mojego ojca, że wymyśliłeś piosenkę, dzwoniłeś do jakiejś Danielle, i mówiłeś, że jest śliczna, a to samo zdanie powiedziałeś jeszcze do 10 innych osób do których zadzwoniłeś. Chciałeś mnie zaciągnąć do łóżka i to tyle. - powiedziałam
- Że co chciałem zrobić ? Boże przepraszam, pewnie masz mnie teraz za jakiegoś debila. - powiedział
- Nie no spoko. Nic nie pamiętasz, ja mogę zapomnieć i będzie Ok. - powiedziałam, a on lekko się uśmiechnął, po chwili do kuchni wszedł Harry, na jego widok parsknęłam śmiechem. Jego loki były w artystycznym nieładzie, twarz blada jak ściana, oczy podkrążone, ogółem. TRUP !
- Nic nie mów. - wyszeptał
- Siadaj. Dam ci wody. - powiedziałam i podałam mu butelkę wody i tabletkę.
- A Liaś, i nie ty jeden chciałeś to zrobić. - powiedziałam i chciałam wyjść, ale zatrzymali mnie.
- Aleeex ! - powiedziała przeciągle Ely.
- Hmmm ? - mruknęłam
- Czemu obudziłam się na Lou ? - zapytała, a ja zaśmiałam się pod nosem
- Nie wiem, bo po tym jak śpiewałaś, że kochasz jednorożce a twój BFF to Pan Tadeusz to cię nie widziałam. - powiedziałam, a ona spojrzała na mnie jak na debila.
- Mam to nagrane. Chcesz to ci włączę. - powiedziałam, a ona wyszła
- Harruś, sorki, ale cię nie wykorzystałam. - powiedziałam
- Ojj.. - szkoda. - westchnął.
- Poprawię się. - zaśmiałam się
- Mam nadzieję. - odpowiedział
- Hej. Wie ktoś, czemu mnie tak dupa boli ? - zapytał Matt a ja wyplułam wodę.
- Nawet mi nie mów, że ... - zaczęłam patrząc przerażona na chłopaka, on też zbladł.
- Ale jak to ? - zapytał
- No najebaliście się i widzisz. - westchnęłam
-  Mogłaś mnie pilnować. - powiedział
- Kurwa, oni mnie chcieli do łóżka zaciągnąć, lizali się z każdym a ja miałam pilnować jeszcze ciebie ? - zapytałam
- No ale co on sobie pomyśli ? - zapytał mój brat, a ja zapominając o obecności chłopaków odpowiedziałam
- A co ma sobie kurwa pomyśleć. Jak by nie patrzeć też tego chciał. - warknęłam
- Ale.. - zaczął, ale do kuchni wszedł blondyn, momentalnie ucichliśmy. Mój brat przespał się z Niallem. Ja pierdolę.
- Wszystko mnie boli. - westchnął irlandczyk
- A więc Niall, jedno pytanko, co pamiętasz z wczoraj ? - zapytałam
- Chyba wszystko. - odpowiedział, a Matthew wytrzeszczył oczy
- Czyli ? - zapytałam
- No piliśmy, piliśmy, potem całowałem się z Harrym i Ely, potem piłem, graliśmy w pokera, poszedłem na górę, całowałem się, potem mi się urwał film i teraz mnie wszystko booli. - westchnął
- Matt a ty co pamiętasz ? - zapytałam
- Piłem, piłem piłem i tyle. - odpowiedział
- Okey, więc wychodzi an to, że Niall wyruchał mi brata. - odpowiedziałam, a Liam wypluł jogurt.
- Vas Happening ? - zawołał Zayn
- Hej Zayn. - odpowiedzieliśmy chórem
- Co jest grane ? - zapytał
- Nic. - odpowiedział zdenerwowany Liam
- Co jest grane ? - zapytał mnie cicho
- Nic oprócz tego, że mój brat przespał się z blondynem. - westchnęłam.

sobota, 6 października 2012

Rozdział Czwarty

Perspektywa Alex:
Jak usłyszałam co się dzieje z moim braciszkiem, to nie wytrzymałam, Ely powiedziała mi to jak już chłopcy wyszli, a ja co ? Wbiegłam na dach i zaczęłam płakać jak mała dziewczynka, mój kochany brat. Ja bez niego nie dam rady. Rodzice nie wrócili na noc, pewnie siedzieli z nim, a ja? a ja całą noc spędziłam na dachu, nie spałam ani minuty. z samego rana zamiast do szkoły pobiegłam do szpitala.
- Dzień dobry, w której sali leży Matthew Polak ? - zapytałam recepcjonistki
- a pani jest z rodziny? - zapytała
- Jestem jego siostrą. - odpowiedziałam
- 385 trzecie piętro. - powiedziała a ja poszłam we wskazane miejsce. Byli tam. Rodzice i Matt. Weszłam powoli i przytuliłam go mocno.
- Jak ty wyglądasz mała ? - zapytał, gdy zobaczył moje podkrążone oczy.
- Ty się moim wyglądem przejmujesz ? - zapytałam
- Córcia. - szepnęła moja mama ze łzami w oczach, podeszłam i ją przytuliłam, po chwili zadzwonił mój telefon. Styles.
- Tak ?
- czemu cię nie ma w szkole ? - zapytał
- Nie ma mnie, bo mnie nie ma, i nie będzie przez następny tydzień. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Mała, mną się nie przejmuj, masz chodzić do szkoły, bawić się. - powiedział Matthew, widziałam, że zaraz się rozpłacze.
- Matt, jak mam się nie przejmować, jesteś moim bratem, najlepszym przyjacielem i wujkiem dobra rada. Matt za bardzo cię kocham, żeby się nie przejmować. - powiedziałam i znowu zaczęłam płakać.
- Nie płacz. też cię kocham wiesz ? - powiedział i znowu mnie przytulił. Lubiłam gdy to robił.
- kochanie, nie będę ci teraz mówił, żebyś szła do szkoły, bo i tak nie posłuchasz, ale proszę cię, musisz odpocząć, wyglądasz jak trup. - powiedział mój ojciec do mnie, gwałtownie wyrwałam się bratu.
- nie ! Nie będę odpoczywać gdy mój brat umiera ! - krzyknęłam nie przestając płakać.
- Kochanie... - wyszeptała moja rodzicielka
- Aly, idź do domu, prześpij się, dziś nie wybieram się na tamten świat, więc jeszcze się zobaczymy. - powiedział Matt, a ja wiedząc, że dalsze kłótnie nie mają sensu ruszyłam do domu, po drodze obok szkoły oczywiście musiałam spotkać dyrektora.
- A panna Polak czemu nie na lekcjach ? - zapytał, a ja nie podniosłam nawet na niego wzroku.
- Wracam ze szpitala. - wyszeptałam
- Alex, do klasy ! - krzyknął, a ja posłusznie weszłam do szkoły. Dziś już nie miałam nawet ochoty na kłótnie z nim. był środek biologii, a ja weszłam do klasy z książką, którą złapałam po drodze z szafki.
- Spóźnienie. - wykrzyknęła nauczycielka, a ja nadal z wzrokiem utkwionym w czubkach butów, ze łzami w oczach i wyglądając jak trup ruszyłam do ławki. Usiadłam za Stylesem.
- A jednak przyszłaś. - powiedział wesoło, a Ely popatrzyła na mnie współczująco.
- A teraz budowę szkieletu omówi Alex. - powiedziała, a ja nawet nie drgnęłam. Słyszałam wszystko, ale ja tylko zalewałam się łzami, twarzy mi nie było widać, bo cały czas włosy zasłaniały mnie.
-Alex nie będę dwa razy powtarzała ! - krzyknęła, a ja już nie wytrzymałam, wstałam gwałtownie i stanęłam tuż przed nią.
- czy wy w tej szkole jesteście tak popierdoleni, że nie widzicie że komuś psychika siada ?! - wykrzyknęła Ely.
- Spokój ! - krzyknęła babka - Nie obchodzi mnie psychika, ma omówić szkielet ! Mogła nie przychodzić do szkoły. - dodała
- no dalej ! Niech jeszcze pani pokrzyczy ! i tak gorzej już kurwa nie będzie ! Nie może ! ja pierdole co ja mówię ! Będzie gorzej ! Ale kurwa w tej szkole pracują tacy debile, że nie widzą nic ! Ale ja mam to gdzieś ! przyszłam na tą zjebaną lekcję tylko dlatego, że jak wracałam ze szpitala to spotkałam dyrektora ! Myśli pani że co ? Że kurwa jak się jest nastolatkiem to się nie ma problemów ? To się pani kurwa myli ! mój brat teraz umiera na raka a ja muszę siedzieć na zasranej biologii i omawiać szkielet ?! No chyba was kurwa popierdoliło ! - wrzasnęłam i wybiegłam z klasy. Słyszałam jak woła mnie Ely, ale nie mogłam, nie potrafiłam tam wrócić. wpadłam do domu i poszłam na dach. Położyłam się i zaczęłam płakać.

Perspektywa Ely :
Kurwa. Wymknęłam się z klasy przed dostaniem kozy. Rekord.
- O nie, panno Cooming. Co Panna Polak to nie ty, zostajesz na lekcjach. Inaczej dzwonimy po rodziców. - Oznajmił nauczyciel od Polskiego. - Nie Styles, ty tez nigdzie nie idziesz.
- A co mnie obchodzi Ta Durna Lekcja? Matt Umiera! Pierdolcie się wszyscy, To mój przyjaciel i nie mam zamiaru go zostawić! Zrozumiano? Harry?
- Idę z tobą. - Odparł Styles Wymijając Holk'a. - Ale czy ja mogę prowadzić.
- Znasz chyba odpowiedz? - zaśmiałam się - Ale i Tak nie ma czasu. Szybciej!
Harry usiadł na miejscu pasażera.
- Zapnij pasy. - Doradziłam mu. Gdy tylko to zrobił, ruszyłam z piskiem opon.
- Kobieto, kto Ci dał prawo Jazdy!? - wydarł się.
- Nikt. - Zaśmiałam się. - Nie mam Prawa Jazdy!
- WHAT THE FUCK?!
- Cicho, kolekcjonuje mandaty! Bije się z Ojcem Alex kto będzie miał ich więcej.
- I Chyba wygrywasz!
- Bez Wyjątku! - odparłam. Mocny Drift przed szpitalem i wbiegałam szybko po schodach. Styles za mną. Dobiegłam do sali, na której leżał Matt.
- Ely! - zawołał chłopak na mój widok.
- Czeee...kaj.. Ja.. nie .. oddycham. - wykrztusiłam i padłam do tylu. Poczułam, jak ktoś mnie łapie. A konkretniej w talii, czyli w takim seksownym miejscu.
Wstałam i spojrzałam na Tomlinsona.
- Louis, ty durniu! - wydarłam się.
- Taaak?
- Wiesz, ze Lady Pank Śpiewając 'mniej niż zero' miało na myśli poziom Twojego IQ? - odparowałam.
- Ely, a tobie co dzisiaj tak humor dopisuje? Zdziwił się Liam.
- Nie...
- Panna Yaele Cooming? - spytał lekarz wchodząc na sale.
- Tak, to ja.
- Hala gotowa. Przenosimy Matthewa.

- Ely?! - krzyczy Alex
- Tak, to ja.
- Kocham Ciebie. Dziękuję. Dziękuję, ze oddałaś mu to płuco. Skąd wiedziałaś, ze to nie jest rak krtani?
- Ostatnimi czasy Matt uskarżał się na ból. Z krtanią problemow nigdy nie miał. To dlatego.
- Ale.. - zmieszała się.
- Nic nie mów. - powiedziałam jej.
- Nie o to mi chodzi. Kiedy Wychodzisz?
- Wypisują mnie za tydzień. - odparłam. - A Matta Jutro.
- Codziennie będziemy do Ciebie przychodzić! - Powiedziała przy wyjściu. - Masz otrzymać się na nogach, albo sama to zrobię! - mówiąc to, wyszła zostawiając mnie samą.
Uśmiechnęłam się na myśl o brunetce. Alex zawsze była pełna energii, którą mnie zarażała. Tak, ona zdecydowanie była powodem dla którego właśnie się uśmiecham.
No bo gdyby nie ona, to czym bym teraz była? Dziwką w ośrodku? Raczej tak.
Moja historia życia jest skomplikowana i niezrozumiała dla przeciętnego człowieka. Ale ani Matt, Ani Alex, ani Ja normalnymi ludźmi nie jesteśmy.
Wiem, nie jestem normalna. Ale to dlatego, ze te rodzeństwo pokazało mi, jak na prawdę cieszyć się życiem.
Bo komu do głowy przyszłoby na myśl, ze kiedyś miałam problemy z narkotykami? Nikomu. To dzięki nim.
Jeden rozdział w moim życiu je zakończył. Drugi rozpoczął przyjaźń z tymi dwoma, a trzeci, natomiast poznanie chłopaków
Przeznaczenie rezerwuje nam tyle niespodzianek. Wystarczy tylko potknąć się gdzieś, a wszystko wróci na Ciebie.
I Teraz powiedzcie mi, iż sprawiedliwości stało się zadość...

Perspektywa Alex:
Boże dziękuję za taką przyjaciółkę ! Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taki gest, ale obiecuję już nigdy nie zasnę w kościele. Nigdy ! Ja nie wierzę, jestem taka szczęśliwa ! Skaczę, śpiewam sobie pod nosem... Wyglądam jak psychicznie chora nastolatka, a ja tylko cieszę się. Mój brat będzie żył ! Moja przyjaciółka poświęciła część siebie, żeby on mógł żyć. i niech mi ktoś powie, że to nie jest przyjaźń. Ja dla każdego z nich zrobiłabym wszystko, no ale mam inną grupę krwi i z oddawania organów nici... Przy wyjściu spotkałam Stylesa.
- Hej, a co ty taka happy ? - zapytał z uśmiechem
- No Hej Hazz. - odpowiedziałam zatrzymując się.
- Nie poznaję cię. Wczoraj płakałaś, a dziś... Oj Alex Alex. - powiedział z uśmiechem
- Życie jest piękne. Zapamiętaj to Curly Boy. - powiedziałam i wyszłam zostawiając chłopaka w szpitalu. Idąc przez park zobaczyłam Tomlinsona z jakąś dziewczyną, wyglądali na szczęśliwych. Wesoło przeszłam obok nich.
- Hej Tomo. - rzuciłam i poszłam dalej.
- Alex ! - krzyknął za mną. Odwróciłam się.
- No co jest ? - zapytałam
- Co ty taka happy ? - zapytał a ja się zaśmiałam
- Hazz zapytał o to samo. - powiedziałam. - Alex jestem. - zwróciłam się do dziewczyny
- Eleanor miło mi. - odpowiedziała przyjaźnie dziewczyna i uścisnęła mi dłoń.
- Zostawię was gołąbeczki. - powiedziałam i odeszłam. usłyszałam jeszcze jak Lou mówi do Els coś typu " nic z tego nie rozumiem" a potem wsiadłam do Taxi i oddaliłam się w stronę wytwórni muzycznej tatusia. W recepcji siedziała jakaś młoda blondynka.
- Dzień dobry. ja do Tom'a Polaka. - powiedziałam do niej.
- A była pani umówiona ? - zapytała
- nie, ale mój ojciec się nie pogniewa, gdy odwiedzę go w pracy. - powiedziałam z uśmiechem
- Ostatnie piętro. - wycedziła przez zęby, a ja w podskokach ruszyłam do windy. W ostatniej chwili do windy wbiegł blondyn, widziałam go kiedyś, ale nie pamiętam dokładnie. Wcisnęłam guzik z napisem 22 i czekałam aż winda tam dojedzie, blondyn przyglądał mi się uważnie.
- Alex tak ? - zapytał, w odpowiedzi skinęłam głową. czyli jest gorzej niż mi się wydawało, on mnie zna, a ja jego nie...
- jestem Niall, byłem z kumplami u ciebie w domu. - powiedział a mi zaświtało.
- Już wiem. - powiedziałam miło.nadal nucąc pod nosem piosenkę, którą usłyszałam w taksówce, totalnie nie mój klimat, ale jakoś wpada w ucho.
- Co tam nucisz ? - zapytał
- nie wiem, w taxi leciało i tak jakoś mi w ucho wpadło. - zaśmiałam się.
- Zaśpiewaj kawałek. - poprosił.
- "Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young " - zaśpiewałam cicho, a on uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Wiesz kto to śpiewa ? - zapytał, a ja pokiwałam głową na nie.
- Nie mój klimat. - zaśmiałam się cicho.
- Aha... więc nic ci nie mówi nazwa One Direction ? - zapytał
- ty jesteś z One Direction. - powiedziałam - Czyli, że to wasze ? - zapytałam po chwili.
- Nasze. - odpowiedział blondyn i wtedy winda się zatrzymała a my wysiedliśmy.
- tatuuś ! - krzyknęłam i  rzuciłam się ojcu na szyję zaraz po przekroczeniu progu.
- A tobie co ? - zaśmiał się cicho.
- Gadałeś z mamą ? - zapytałam
- tak. Zawsze mówiłem, że Ely to dobra dziewczyna, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. - powiedział a ja zorientowałam się, że siedzi tu jeszcze dwóch chłopaków. jeden to ten taki mulat, nie wiem jak on się nazywał,  a drugi to ten Liam chyba.
- hej wam. - zawołałam i usiadłam na kanapie, wszyscy na mnie spojrzeli. - Nie przejmujcie się mną. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.

Może czas wytłumaczyć. Jak pewnie zauważyłyście, na blogu piszą dwie osoby.
Ja - Daiannah, dawniej Ilirea, Loren, Eleanor ( nicków miałam wiele. ) - pisze z perspektywy Ely.
Paula - Znacie ją * Brawa * - Pisze z perspektywy Alex.
A co do Matthewa i innych, to różnie bywa. Raz ja, raz ona :)
Wszystko wiecie. Miłego zakończonego czytania! XD