piątek, 23 listopada 2012

Rozdział Dwunasty

Perspektywa Alex:
Ten skurwiel strzelił mi w ramie, tak boli, że szok. Teraz nas jeszcze związali i wepchnęli do bagażnika. Świetnie.
- Trzymajcie się. - powiedział Danny, gdyby nie to, że mnie porwał to bym go polubiła, dzięki niemu żyję.
- Ręka mnie boli. - jęknęłam po raz kolejny.
- Mnie boli wszystko. - odpowiedziała Ely
- Mnie też, ale ręka najbardziej. - powiedziałam i wtedy już nic nie widziałam, bo zamknęli klapę.  Jechaliśmy około dwóch godzin, albo może mniej, nie wiem, czas się strasznie dłużył, a ręka strasznie bolała. Nie wiedziałam gdzie nas wiozą, ale strasznie się bałam. Jeżeli zrobi coś Ely to ja nie wiem co zrobię, mi niech robi co chce, ale moich przyjaciół... Wszystko się psuje, ja wszystko psuję. To moja wina, że Ely porwał, ona mogłaby sobie teraz siedzieć z John'em w salonie a nie ze mną w bagażniku. Chłopcy, oni mogli sobie teraz szaleć w klubie...Nareszcie samochód się zatrzymał, ale ja czułam się coraz słabiej, krew nie przestawała płynąć z mojej rany, powoli czułam jak opadam z sił. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam.
- Ely. - powiedziałam cicho.
- Tak Lexi ? - odpowiedziała
- Słabo mi. - powiedziałam
-Wytrzymaj Alex ! - powiedziała szybko ruda
- Nie mogę. Ely, pamiętaj, że cię kocham. - powiedziałam
- Alex, nie możesz zamknąć oczu, patrz na mnie. - powiedziała z przejęciem
- Patrz na mnie... Łatwo mówić, jak tu ciemno. - mruknęłam cicho
- Alex, spokojnie, dasz radę. - powiedziała
- Nie dam rady. - wyszeptałam i straciłam przytomność.

Perspektywa Matta:
Jechaliśmy w wyznaczone miejsce, przekraczaliśmy dozwoloną prędkość o sam nie wiem ile, ale dużo. Łamaliśmy chyba każdy przepis drogowy, ale to się teraz nie liczyło, liczyły się dziewczyny, one muszą żyć, musimy je uratować, bez względu na wszystko. Alex i Ely to najważniejsze osoby w moim życiu, nie zniósł bym myśli, że coś im się stało. Josh siedział obok Lou, który prowadził i mówił mu gdzie ma jechać, swoją drogą, to dobrze, że on będzie studiował tą informatykę, bo chłopak nam pomógł.
- Szybciej ! - wrzasnął Styles, nie wiem co mu Olka powiedziała jak dzwoniła, ale on od tamtego czasu jest inny, bardziej zdenerwowany.
- nie mogę szybciej ! - odpowiedział Lou
- Jak jej coś się stanie, to zabiję ! - wrzasnął po raz kolejny
- Spokojnie stary, mi też nie jest łatwo, ale musisz się opanować ! - powiedział Josh
- Jam mam się opanować, gdy dziewczyna którą kocham została porwana ?! - odpowiedział mu Styles
- No popatrz co za zbieg okoliczności, ja też ją kocham ! - odpowiedział mu zdenerwowany Carter
- Opanujcie się! - wrzasnąłem
- Skręć ! - powiedział Josh, a po chwili byliśmy na jakiejś polanie, stał tam już czarny samochód obok którego stał on, Chris.
Był usatysfakcjonowany. Po jego prawej stornie stała ruda utrzymując Lexi na nogach i jednocześnie  opatrując jej ranę. Spojrzała najpierw na John'a, potem na mnie, a w końcu na plecy Chrisa. Wiedziała, co ma robić.
Podeszliśmy do bruneta, który zaśmiał się, widząc nasze ostrożne kroki. Ely z wielkim uśmiechem stanęła za nim i walnęła go między ramieniem a szyją. Bezwładny chłopak opadł na ziemię, bez ruchu. Wiedziałem, że ruda wykorzystała cios, by zemdlał. Wiele razy robiła to samo z Kylie.
Z krzaków wygramoliło się kilku ludzi FBI. Zabrali Chrisa i resztę, ale przy Alex został jeszcze jeden chłopak, którego Ely kazała oszczędzić. Chyba nazywał się Danny.
- Dzwońcie na karetkę ! - krzyknęła, patrząc na Lexi. Dziewczyna zemdlała. Hazza szybko podbiegł do niej i wziął na ręce, a Carter wykręcił numer pogotowia. John szybko podbiegł do Ely i pomógł jej wstać i utrzymać się na nogach.

Parę Godzin później z perspektywy Ely:
- Boże, szybciej, szybciej. - przechodziłam po korytarzu. Mimo, że bolało mnie wszystko, teraz liczy się tylko życie Alex.
- Yaёle, spokojnie. - powiedział Matt. Spojrzałam na niego z załzawionymi oczami, a Polak podszedł do mnie i przytulił. - Ja wiem, że ci trudno. To moja siostra, uwierz mi, przechodzę to samo.
Faktycznie. Matt i Alex to rodzeństwo. On czuje to samo co ja, a może nawet mocniej.
Gdy lekarz wyszedł z sali, na jego ustach spoczywał wielki uśmiech. Oboje z Mattem rzuciliśmy się do drzwi.
Na łóżku czekała na nas uśmiechnięta Alex. Za nami, jak torpeda, do sali wpadł Harold. Dziewczyna lekko się speszyła, ale puściłam do niej oczko. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż na początku. Zaczyna się.
- ZAISTE, PANNA POLAK ŻYJE! - wydarł się Lou. Założę się, że na pół szpitala go słychać. Tsa, Superman Tomlinson z akcji.
- Ale słodko. - zachwyciła się Alex. Wybuchnęłam śmiechem i usiadłam ma łóżku brunetki.
- I Co? - spytałam. - Żyjemy.
Alex znowu się uśmiechnęła i wskazała palcem Smith'a opartego o drzwi. Ponownie wybuchnęłam śmiechem.
- A jednak, nie wszystko się pieprzy. - oznajmiła. Przytuliłam dziewczynę, a podeszła do nas reszta.
- Jakby co, to ja się wcale nie skarżę, ale dusicie. - oznajmiłam po pewnym czasie.
Odsunęliśmy się wszyscy, po kolei wychodząc z sali. Kiedy został tylko John, Harry i ja, Smith szepnął mi na ucho:
- Słońce, a może zostawimy ich samych? - zaciągnęłam go za rękę do wyjścia, a potem, pomachałam do Alex i Stylesa.

 - Po mnie. - Mruknęłam czytając kolejny z moich opisów na blogu jakiejś niepełnoletniej psychofanki 1D.
Yaële Cooming, córka biznesmena, miejącego firmę w Los Angeles, jest z ciąży z Harrym Stylesem, członkiem One Direction.
- Boże święty, Matko Niebios, czego oni nie wymyślą?
- Ty mnie zdradzasz? - obok mnie pojawił się oburzony John. Wybuchnęłam śmiechem, a on razem ze mną.

Perspektywa Alex:
Ja jednak żyję ! Wszystko pięknie ładnie, ale Ely wcześniej mogła tak uderzyć Chrisa... No ale mniejsza, Żyję ! Ale mnie wszystko boli. Ely i John wyszli, zostałam z Loczkiem, szczerze, to trochę było niezręczne, szczególnie po tym telefonie...
- Harry.. - zaczęłam ale mi przerwał
- Nic nie mów. - wyszeptał trzymając moją dłoń, patrzył na mnie z taką troską, chciałam się podnieść, żeby napić się wody, ale gdy tylko spróbowałam wykonać jakiś ruch czułam ból przeszywając moje ramie.
- aućć. - syknęłam a Harry się wyszczerzył
- Leż i się nie ruszaj. - powiedział
- Ale pić mi się chce. - powiedziałam
- proszę. - podał mi wodę i pomógł się podnieść, gdy już leżałam uśmiechnęłam się do niego.
- Powiedz mi, czy to co mówiłaś przez telefon to prawda. - powiedział Harry uważnie mi się przyglądając, a ja oblałam się rumieńcem, on zaśmiał się pod nosem, a ja odwróciłam wzrok.
- Lexi, spójrz na mnie. - powiedział tym swoim ochrypniętym głosem, nie zareagowałam, wtedy złapał mój podbródek i przekręcił tak, żebym patrzyła mu w oczy. W tych jego zielonych tęczówkach było tyle radosnych iskierek, że odpłynęłam, ocknęłam się dopiero gdy poczułam jego usta na swoich. Całował z taką pasją, miłością, że nie mogłam tego nie odwzajemnić. Gdy się od siebie oderwaliśmy on uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Też cię kocham Alex. - powiedział a ja się wyszczerzyłam.
- Lexi ! - wrzasnął Josh wbiegając do mojej sali, zaśmiałam sięcicho widząc go, wygląda jakby przebiegł przez pół miasta, Harry'emu obecność chłopaka się nie spodobała.
- Josh ! - uśmiechnęłam się do niego
- Te wasze fanki są chore. - powiedział chłopak a Harry spojrzał na niego pytająco
- Goniły mnie, bo chciały autograf od ciebie. - powiedział Carter
- kondycje poprawisz. - powiedziałam
- A i Hazz, ja nie wiedziałem, że Ely jest z tobą w ciąży. - powiedział a ja i Harry spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem
- No serio, czytałem na necie, ale spoko już skomentowałem to. - powiedział a Harry spojrzał na niego zdziwiony.
- Mogę na chwilę laptopa ? - zapytałam, on pokiwał głową na znak zgody i podał mi urządzenie, wpisałam w wyszukiwarkę hasło "Alex Polak" Wyskoczyło sporo wyników, kliknęłam w pierwszy link i zobaczyłam zdjęcie moje i Josha, potem moje i Hazzy, moje i Zayn'a .
" Alex Polak, córka właściciela wytwórni płytowej w Londynie spotyka się z przystojniakiem z One Direction. Zayn Malik i Alexandra byli widziani w parku na spacerze, ale w internecie pojawiły się też zdjęcia dziewczyny z Harrym Styles'em, kolegą Zayna z zespołu, ogólny zamęt w mediach pojawił się, gdy panna Polak pojawiła się na mieście w towarzystwie przystojnego chłopaka, który jak ustaliliśmy nazywa się Josh Carter i jest studentem informatyki. O co chodzi w tym wszystkim? Z kim tak naprawdę jest dziewczyna ?"
ten artykuł mnie jakoś nie przejął, zjechałam na komentarze.
" Ta cała Alex to zwykła kurwa, jest z nimi dla sławy"
" To zwykła dziwka"
" Dajcie jej spokój, ja tam życzę jej szczęścia, nie ważne z którym."
" To suka. Wykorzystuje chłopców i do tego jest brzydka."  
Poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy, Josh widząc to wyrwał mi laptopa i zaczął czytać, po chwili pokazał to Harry'emu, który zaraz po przeczytaniu przytulił mnie mocno, nie powiem, bolało mnie to, ale nie chciałam, żeby puszczał.
- Hazza, musimy iść na wywiad. - powiedział Liam wchodząc.
- Jak tylko się skończy wracam do ciebie. - powiedział Lokowaty, pocałował mnie i wyszedł, spojrzałam w oczy Josh'owi, widziałam w nich ból.
- Josh, otwórz się na innych, Jesteś świetnym chłopakiem, ale ja nie mogę ci zaoferować nic więcej niż przyjaźń. - powiedziałam
- Wiem Lexi. - westchnął
- Leć do domu, z tego co pamiętam, masz do zrobienia ważny projekt. - powiedziałam
- pamięć to ty masz dobrą. - zaśmiał się
- Wiem. - odpowiedziałam, pożegnaliśmy się i chłopak wyszedł, zostałam sama, mogłam przeanalizować wszystko. Stwierdzam jedno. Moje życie jest cholernie skomplikowane, a ten kto układał mój życiorys musiał być naćpany....

Perspektywa Ely:
Siedziałam z Alex i Johnem w salonie. Mój chłopak chciał oglądać jakiś mecz, a przyjaciółka wywiad chłopaków.
- Podaj argument, dlaczego mamy oglądać wywiad. - powiedział spokojnie John.
- Bo mecz to tylko dwudziestu dwóch palantów, którzy uganiają się za takim okrągłym czymś. - odparła Lexi po chwili na namyślenie.
- Tu się zgodzę. - mruknęłam.
- Ale Dlaczego akurat wywiad? Przecież w telewizji jest mnóstwo Horrorów z dawkami romantyzmu. - zabawnie poruszył brwiami.
- Ponieważ to jest wywiad jej chłopaka. - odparłam. Lexi posłała mi zdziwione spojrzenie. - No dobra, przyszłego chłopaka. - tym razem ślicznie się zarumieniła. - No i, romantyzmy nas nie ruszają, więc nie licz, że będziemy płakać Ci w ramię.
- Będzie z Ciebie kiedyś przerażająca kobieta. - stwierdził opadając na kanapę, a Alexandra ze zwycięskim uśmiechem włączyła wywiad.
- Tak dla Funu, zaśpiewajcie nam Shooting Star. - zaśmiała się prowadząca.
-Close your tired eyes, relax and then
Count from 1 to 10 and open them.
All these heavy thoughts will try to weigh you down, but not this time. - zaczął Harry.
-Way up in the air, you're finally free, and you can stay up there, right next to me.
All this gravity will try to pull you down, but not this time. - zaśpiewał Zayn.
-When the sun goes down, and the lights burn out,
Then it's time for you to shine.
Brighter than a shooting star, so shine no matter where you are.
Fill the darkest night, with a brilliant light,
'cause it's time for you to shine.
Brighter than a shooting star, so shine no matter where you are, tonight. - dokończyli razem. Uśmiechnęłam się. A Alex ze mną.
- Cudowne głosy. - powiedziała kobieta. - Ostatnio widziano was w towarzystwie dwóch dziewczyn. Bodajże Yaele Cooming, która jest z Harrym w ciąży i Alexandrą Polak, która spotyka się z Zaynem.
- Vas Happenin? - spytał Zayn a fanki wybuchnęły śmiechem.
- Czyli tak. - zaczął Harry - Ely nie jest ze mną w ciąży. Ona ma chłopaka. A Alex? Alex jest dla mnie bardzo ważna. Jak na razie, nic między nami nie ma. No może oprócz tego, że ewidentnie na nią lecę.
- Jakie to słodkie. Wyznanie miłosne. - zachwyciła się. - Dziękujemy za wywiad i do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - odparli chórem.
Alex patrzyła się na ekran wielkimi oczami. Potem znów się zarumieniła. Eccch, miłość.
- Ale to słodkie. - stwierdził John.
- Wiesz co? Ja mam do Ciebie pytanie. - powiedziałam. - Dlaczego wszyscy mówią na ciebie John a nie Loeen?
- A bo ja wiem. - wzruszył ramionami. - To chyba było w podstawówce. Grałem wtedy w kosza i pomylili mnie z jednym Johnem. No i teraz dla każdego jestem John.
- Dziwne. - stwierdziłam kręcąc głową.
- Wiem. - zaśmiał się.
- Heeelołł, ja istnieję. - oburzyła się Lexi.
- Nie obrażaj się. - podeszłam do brunetki. - Misiek, skarbie.
- Pfff. - rzekł obrażony Smith.
- Mam dylemat. - powiedziałam patrząc na obojga. Wybuchnęli śmiechem. Westchnęłam i ruszyłam do hallu by nałożyć trampki,

- O Boże - wykrzyknęłam. Przed oczami miałam małe kociątko. Było całe białe z czarnymi i brązowymi plamkami. Było strasznie wychudzone i marnie wyglądało. Łapka zwisała lekko. Wzięłam biedaka na ręce i zabrałam do domu. U progu, rzuciłam wszystkie moje rzeczy. Zawitałam w salonie, biorąc Harolda za kołnierz.
- Dzwoń po weterynarza. - powiedziałam podając mu mój telefon. - Szybciej.
- Co ty robisz? - spytała Alex, ale widząc biedactwo na moich rękach, przygotowała posłanko.

Hmm. Przeczytasz, skomentuj (;

2 komentarze:

  1. Co by tu napisać?
    Jak zwykle bomba, że braknie słów.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże ! Jakie ty piszesz piękne rozdziały ( i takie długie ^^ hehehe ) . Jak zwykle rozdział mega zarąbiasty ! Kocham Cię za twoją twórczość ! Jesteś świetna w tym co robisz ! Gratulują talentu ! Ściskam i pozdrawiam : Kaśka . xoxo <3 : )

    PS : Szybko dodawaj nn ! <3 Już nie mogę się doczekać ! <3

    OdpowiedzUsuń