sobota, 17 listopada 2012

Rozdział Jedenasty

Perspektywa Ely
-Zostaw Ich! - Krzyknęłam, za co dostałam po raz kolejny w twarz. Chris patrzył się na mnie zwycięsko przyciskając do ściany.
- O nie. - stwierdził. - Raz wam się udało, ale teraz nie uciekniecie. - Zachłannie wbił się w moje usta i powoli zaczął ściągać moją bluzkę. Nie miałam już siły. To trwa już drugi dzień. Chris nigdy nie był delikatny, ale teraz już jest agresywny. Wcale mi się to nie podoba, a szczególnie dodając porwanie, gwałty. Przez ostatnie dwie godziny nic się nie działo, oprócz tego, ze zabrali gdzieś Alex. Wszystko to jest Chore.
Po chwili, Chris wyszedł z pokoju. Zostałam sama. To chyba lepiej.
To chyba były dwa najdłuższe dni mojego życia. Olki nie widziałam od paru godzin. Podobno zażądali za nas okupu. Wszystko to zaczyna być dziwne. Dlaczego po prostu nas nie zetną i tyle?
Patrzyłam się prosto w ścianę. Wiedziałam, ze irytuje to tego, który ma nas na obserwacji, wiec robiłam wszystko by wpadł w szał. Proste, nie?
Nie wiem, co się ostatnio dzieje. Tylko to, ze jesteśmy piątego listopada, 2012 roku.
Nie podoba mi się to. Ani ostatnie oznaki, ze Chris się niepokoi, ani ten okup. Zdecydowanie nie.

Perspektywa Matta:
Chyba po tym telefonie, w salonie w miarę ogarnięci byli John i Hazza. Josh gdzieś wyszedł, ojciec poszedł na gore, a reszta 1D Siedziała na kanapie.
- I co teraz zrobimy? - spytał Smith. W jego oczach widać było smutek. Biedak. Dopiero co związał się z Ely, a Chris je porwał.
- Musimy spłacić ten okup. - powiedział Styles. - Dołożymy się, ale 7 milionów funtów to sporo.
- Harry ma racje. - powiedział Zayn, który powoli odzyskiwał zmysły. - To wszystko przypomina Horror. - wzdrygnął się.
- Tyle, że to rzeczywistość. - odparł John - Nie dam rady. - pokręcił głową.
No tak. Brunet ma kompletnego świra na punkcie Cooming, a Hazza na punkcie mojej siostry. Dziwne to.
Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Zerwałem się na równe nogi i wypadłem na dwór. Josh siedział tam, buszując w telefonie.
- Josh. - zagadałem chłopaka. - Alex mówiła, że masz zamiar studiować informatykę. - chłopak pokiwał głową. - wiesz, ze Ely ma telefon o marce Apple, a z Apple można...
- Namierzyć albo zablokować! - dokończył za mnie. - Polak, jesteś geniuszem!
Zaśmiałem się i pobiegłem za nim do domu.
- Ma ktoś laptop Apple'a? - Spytał. John wyciągnął z plecaka laptop i podał Josh'owi. - Jaki ona ma login i hasło? - Zabrałem mu pecet i wpisałem identyfikator i hasło rudej.
- Co wy do licha robicie? - wykrzyknął wreszcie John.
- Próbujemy namierzyć dziewczyny. - odparł Carter. Brunet wytrzeszczył oczy i czym prędzej podbiegł do kanapy, a podeszwy jego botów szurały o podłogę.

Pol godziny minęło. Josh klika i klika. John wpatruje się w ekran. W końcu krzyknął:
- Stój!
Palcem pokazał ledwo widoczny czerwony punkt na mapie Londynu. Las niedaleko Wildeen Street, jakieś osiem godzin drogi stąd. Czyli są tam.

Perspektywa Alex:
Zabrali mnie do jakiegoś pokoju, jest tu ciemno, zimno i do tego jestem głodna i wszystko mnie boli.
- Alex. - usłyszałam stłumiony głos Danny'ego
- Danny ? - zapytałam ledwosłyszalnie.
- Cicho. Masz tu coś do jedzenia i wodę, ale cicho. - powiedział i odszedł, złapałam kanapkę i szybko zjadłam, wodę też wypiłam, a butelkę postawiłam w kącie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Chris.
- no Alex, teraz możemy spokojnie pogadać. - powiedział.
- Spierdalaj. - odpowiedziałam
- Oj Alex, Dam ci wybór. Ty albo ruda, która ma żyć ? - zapytał, a ja zbladłam.
- Ely. - odpowiedziałam szybko, a on się zaśmiał.
- Oj mała, jak sobie życzysz. - powiedział i zaciągnął mnie do pokoju, w którym była Ely, czy płakałam, nie. Nie płakałam.
- Alex. - krzyknęła Ely, spojrzałam na nią smutnymi oczami.
- możesz podziękować przyjaciółce, wybrała ciebie. - powiedział Chris a Ely spojrzała na mnie zdziwiona.
- Dlaczego ? - zapytała
- Bo cię kocham siostra. - odpowiedziałam i poczułam uderzenie w brzuch.
- koniec tego. - powiedział i zaśmiał się szyderczo. Miałam serdecznie dość, bolało mnie wszystko.
- Jeszcze raz mnie uderzysz, a cię kurwa zajebę. - warknęłam, a on się zaśmiał, wtedy gdy chciał mnie uderzyć powstrzymał go Danny.
- Zostaw. - warknął, Chris spojrzał na niego zdziwiony, chłopak powiedział to takim tonem, że sama siego bałam, Chris chyba też.
- Myślisz, że zapłacą, jak ją zabijesz ? - warknął
- Idź się naćpaj i nie wtrącaj się, to moja sprawa. - powiedział Chris, wtedy Danny przycisnął go do ściany.
- twoja sprawa ? No to zajebiście, że wciągnąłeś w to wszystkich. Nie mów mi co mam robić, bo to mnie tylko wkurwia i idź kurwa po coś do żarcia, bo głodni jesteśmy. - powiedział i  go puścił, gdy Chris wyszedł Danny zbliżył się do mnie.
- Żyjesz ? - zapytał
- Tsa.- odpowiedziałam, pomógł mi wstać i dojść do łóżka.
- Nie martwcie się. Jak tylko zapłacą, to was wypuścimy. - powiedział i wyszedł,
- Ja nie przeżyję do jutra. - powiedziałam i przytuliłam Ely.
 Noc minęła normalnie, jeżeli do normalności należy spanie na twardym łóżku, krzyki i inne tego typu rzeczy,z samego rana wpadł do pokoju Chris.
- No to teraz się zabawimy. - zaśmiał się szyderczo idąc w moją stronę.- Dziś nikt cię nie obroni. - dodał.
- Chris, zapomniałem telefonu. - usłyszałam głos Danny'ego, Chris przeklnął pod nosem i wyszedł, teraz albo nigdy.
- Ely, musisz uciec. - powiedziałam do dziewczyny, teraz zabiją mnie, a ją ? jutro ? Nie.
- Alex... - zaczęła ale jej przerwałam.
- Chris jest sam, jak skupi się na mnie, to ty będziesz mogła sama uciec. - powiedziałam
- Nie mogę. - powiedziała
- Yaele kochana, ty musisz to zrobić. - powiedziałam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Nie zrobię tego. Nie zostawię cię. - powiedziała ruda
- Kurwa Ely, mnie on i tak zabije, ale ty możesz żyć, możesz być szczęśliwa z Johnem. Po tym wszystkim powiedz Hazzie, że go kocham. - powiedziałam i wtedy do pokoju wpadł Chris
- Teraz nam nikt nie przeszkodzi. - wysyczał zbliżając się do mnie.
- Ale tak związaną chcesz mnie zabić ? - zapytałam, od wczoraj mam związane ręce i nogi, Ely nie związywał, bo hmm.. to by mu przeszkadzało.
- Bez żadnych sztuczek. - warknął i odwiązał mi ręce
- Hello, a nogi ? - zapytała, westchnął i rozciął sznur.
- Już ? - zaśmiał się
- Jeszcze przysługuje mi prawo do ostatniego życzenia. - powiedziałam niby obojętnie, a w środku trzęsłam się ze strachu.
- Ja pierdolę. - warknął
- No ale co ci szkodzi, i tak mnie zabijesz. - powiedziałam
- Czego chcesz ? -prychnął
- Wykonać jeden telefon. - powiedziałam
- Jeżeli komuś powiesz, gdzie jesteśmy, to zabiję ciebie i twoją przyjaciółkę też. - powiedział
- nie wiem gdzie jesteśmy, jakieś zadupie wszędzie drzewa i pola, chuj wie gdzie to na mapie leży a ty mi pierdolisz jakieś głupie teksty. - warknęłam
- Podaj numer. - warknął, zaśmiałam się widząc, że nie umie obsługiwać mojego telefonu.
- najpierw musisz przytrzymać guzik po lewej stronie na boku, potem dopiero numer. - jęknęłam, chłopak zgromił mnie wzrokiem, ale zrobił o co kazałam, podałam mu numer i usłyszałam sygnał, modliłam się, żeby odebrał.
- Alex ? - zdziwił się chłopak
- Harry, boże jak miło cię słyszeć. - powiedziałam
- Nie bój się.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- harry, dzwonię do ciebie, bo chcę ci coś powiedzieć. Z racji tego, że to moje oststnie pięć minut, muszę ci powiedzieć, że... - powiedziałam, ale musiałam przerwać, żeby otrzeć łzy spływające po moich policzkach.
- Olka ! - usłyszałam krzyk brata
- Harry przekaż wszystkim, że są wspaniali, i pamiętaj jesteś świetnym chłopakiem. Kocham cię Harry. - powiedziałam i Chris rozłączył połączenie.
- jakie to wzruszające. - prychnął.
- odpierdol się i mnie zabij kurwa. - krzyknęłam.
- Zaraz, nie śpieszy mi się. - odpowiedział.

Perspektywa John'a:
- Szybciej, szybciej. - powtarzał pod nosem Matt, patrząc na ekran telefonu i rytmicznie wciskając gumowe klawisze. - Do Cholery, ile Ma te FBI tam jechać?
- Spokojnie. - uspokoiłem go. Kiedy usłyszał dzwonek sygnalizujący dojście sms-a od rudej, jego oczy rozszerzyły się niczym pięciozłotówki.
- Pisze, że chce zabić Alex. - oznajmił. - są!
Czyli FBI Otoczyło miejsce, w którym mamy spotkać się z Chrisem. Ely wie, co ma robić. Wszystko idzie dobrze. Oprócz tego, ze Chris nie dotrzymuje umowy. Kiedy wszystko jest dobrze, coś musi się spieprzyć. Chora ta zasada.
- Odpuścił sobie. - Matt odetchnął z ulgą. - Pisze, ze je związali i włożyli do bagażnika. Jadą tam.
Harry spojrzał na zegarek i pokiwał głową. Czyli już czas. Malik zabrał klucze do swojego czerwonego porshe i ruszyliśmy.

Dodaje, bo Paula ostatnio nie daje znaku życia...

7 komentarzy:

  1. Rozdział mega boski czekam na next

    Zostałaś nominowana do Liebster Award
    Więcej informacji u mnie na blogu http://foreverandever-nazawszeinawiecznosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey, hi, hello! Nie dawno zaczęłam pisać i tak rozsyłam spamik w nadziei, że ktoś bardziej utalentowany (czyli właściwie każdy) postanowi jednak zajrzeć i szczerze ocenić tą moją jedną bohaterkę z króciutkim porlogiem. No ej, w końcu sama sobie nie powiem "Jesteś do bani!". xxx

    www.upalllife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + No cześć.^^ Właśnie dodałam pierwszy rozdział na www.upalllife.blogspot.com Liczę na trochę konstruktywnej krytyki. xxx

      Usuń
  3. w takim momencie? Rozdział super, super, super. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG o ja pitole( sory za takie wyrazenia ale ja nie klnę) jak ty boooosko piszesz normalnie MEGA! kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. super !!! jesteś wspaniała ! <3 kocham i pozdrawiam : Kaśka . xoxo <3 : )

    OdpowiedzUsuń