wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział Dziewiąty

Perspektywa Ely :
Krew spływała z ran szybko, dając ukojenie. Nie wytrzymałam. Pocięłam się przez niego. Jestem skończoną debilką.
Kroki na schodach, ktoś, kto woła moje imię, rozmowa przez telefon. Dalej, nie dane było mi nic usłyszeć. Film urywa się zdecydowanie za szybko.

Obudziłam się w szpitalu. Przy łóżku siedział Matt, a John spał słodko w kącie. Zaraz, Kurde, chwila. CO JOHN DO CHOLERY TUTAJ ROBI?!
Matt, jakby czytając moje emocje, uśmiechnął się lekko i wskazał głową Smith'a.
- Jemu na prawdę na tobie zależy. - jego głos się załamywał.
- Gdyby zależało, to by nie wyjeżdżał. - powiedziałam. Kiedy mnie wypisują?
- Za.. - spojrzał. Z pomieszczenia obok wyszedł lekarz. - Już.
Zabrałam szybko rzeczy i ruszyłam w stronę parku, zanim John się obudzi.

Wszystko straciło sens. Chyba rzucę się z Empire State Building. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Na telefonie czekało mnie mnóstwo wiadomości i 29 nieodebranych połączeń od Smith'a.
43 nieodebranych połączeń od Alex. 14 wiadomości od Johna, i 12 od Alex. To zbyt skomplikowane. Otworzyłam jedną wiadomość od Lexx
Wiem co się dzieje. Dlaczego się tniesz? Błagam Cię, Ely, nie rób nic głupiego.
John Smith. Numer zablokowany. Wiadomości i połączenia - zignorowane.
On nawet nie wie, jak bardzo mnie tym zranił.
Przecież jest pełnoletni. Gdyby mu zależało, to czemu nic nie powiedział? Może czas, bym ja to mu oznajmiła.
Kolejna wiadomość. Od Matta
Ely, proszę cię, nie rób tego. Powiadomiłem Lexi, o wszystkim już wie. Jemu na tobie zależy. Wiem, że tobie też. Nie rań go, widać, że mu się podobasz. Daj mu szansę. Choć raz. Jedna szansa.
Wzięłam w ręce kubek herbaty i przykryłam się kocem włączając telewizor. Świetnie, leci Titanic.
Film oglądałam już z milion razy, ale zawsze na nim płaczę.
Kolejne trzy godziny nad filmem minęły mi wolno i dłużyły się strasznie.
SMS'y przychodziły. Niektóre od Lexx, parę od Matta A reszta od John'a.
Słone łzy spływały po kocu. Położyłam się na kanapie cicho szlochając i czułam, że zasypiam.
Obudził mnie trzask drzwi wejściowych.
- Ely. - ten głos poznałabym wszędzie. - Proszę, posłuchaj mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - odparłam sucho, ale strasznie mnie to bolało.
- Ely... - rzekł John, ale raczej nie miał czasu mówić dalej, bo umknęłam na piętro wyżej.- Proszę. Zależy mi na tobie. Nie chce, by to był koniec naszej przyjaźni. Może.. Może nawet coś z tego wyjdzie. - spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból.
- Ja... Ja nie wiem. - wyjąkałam. - to chyba nie ma sensu. Przecież za dwa dni wyjeżdżasz i będziemy musieli urwać kontakty.
No tak. Ślub. uroczystość od dawna trwa. Pewnie już dochodzi do końca. Jest 4:00.
- Uwierz mi. - zaczął. Z jego oczu biła szczerość. - Zakochałem się w tobie. Nie wiem jak to się stało. Dla mnie liczysz się tylko ty. Tu i teraz. Nie chce żyć dalej, ukrywając, że nic do Ciebie nie czuje, że to nie ma sensu.
Podniósł lekko mój podbródek, patrząc mi prosto w oczy. Kciukiem otarł łzę na moim policzku.
Chciałam odejść, ale złapał mnie lekko za nadgarstki i przywarł o ścianę. Powoli się zbliżał, aż nasze czoła zaczęły ocierać się o siebie. Usta złączyły się.

Obudziłam się w ramionach John'a. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienia z wczoraj. Smith spał obok mnie, przytulony i zawinięty w koc. Przygryzłam lekko dolną wargę  Dlaczego ten chłopak zawsze wygląda tak słodko przez sen? Och, Ely Ely, Ogarnijta się.
- Misie... - mruknął przez sen a ja cicho chichotałam. - Nie żryjcie mnie.
Gdy tylko usłyszałam to ostatnie, wybuchnęłam głośnym śmiechem, ale nie zareagował. On to ma farta, może spać jeszcze przez parę godzin. Nie będę go budzić.
Położyłam się w wygodnej pozycji i zaczęłam rozmyślać. Ogólnie o wszystkim. Dwa dni temu, nienawidziłam Smith'a. Nie miało to głębszego sensu, ale teraz myślę, że ma. Wszystko jest dziwne i szczęśliwe, Matt wreszcie pogodził się z Alex. Co prawda przez telefon, a Alex robiła mi litanie, na temat tego, by się nie ciąć.
Równomierny oddech John'a zniknął. Chłopak, lekko uśmiechnięty, wpatrywał się we mnie tymi niebiesko-zielonymi oczami.
Zawirowało w głowie. Szatyn uśmiechnął się szerze i przytulił mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
- Słońce, śpisz? - spytał cicho. Otworzyłam jedno oko i pokręciłam głową. Siedzieliśmy tak, u mnie na kanapie, w jednym  kocu, przytulając się do siebie. Szczęście, ze mojej rodzicielki nie ma w domu, bo zrobiłaby mi kazanie typu :"Nie chce jeszcze być babcią!"
Wykrakałam. Mama weszła do domu, ale jako, że John był tyłem do niej, nic nie zauważył. Ruszyła tylko usta na wypowiadając nieme "Nie przeszkadzam" i zniknęła na górze.
Patrzyłam zaskoczona w miejsce, gdzie zniknęła. Zwykle, gdy widzi mnie z kimś w tak intymnej sytuacji robi się cała czerwona i dokłada starań, by tu nie wracał. Nie poznaje swojej mamy.
Jakby się rozumiejąc, bo bodajże mama John'a tez jest taka, Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nudzi mi się - mruknęłam.
- Idziemy do chłopaków? - spytał. Pokręciłam przecząco głową.
- Co z nami będzie? - zapytałam.
- O co ci chodzi? - spytał.
- Co z nami. - powtórzyłam. Przecież za dwa dni przeprowadzasz się do Hiszpanii, a ja tego nie zniosę.
- Nie wiem. - popatrzył mi w oczy. - Rodzicom zależy, żebym tam studiował.
- A tobie?
- Mi? Najchętniej zostałbym tu. Z tobą. - uśmiechnął się.
- Przecież jesteś pełnoletni. Do Ciebie należy decyzja.
- Wiem. - odparł. - Widzisz, ojciec pytał się mnie o to wcześniej. Chciałem tam studiować. I to bardzo, ponieważ od lat to moje marzenie. Ale wtedy, kiedy spotkaliśmy się w Milk Shake City zawróciłaś mi w głowie i nie wiem co mam zrobić.
- Jeśli tak Ci zależy, to jedź. - odparłam. - Nie chce, byś przeze mnie stracił okazje na spełnienie marzeń. - Chyba jednak zauważył smutek na mojej twarzy.
- Za późno. Już podjąłem decyzje. A Marzenie, które wypowiedziałem parę dni temu także się spełniło. - stwierdził i pocałował mnie. Inaczej niż zawsze. Bez pospiechu.

- Jesteście parą?! - wydarł się Matt na progu jego domu. Kiwnęłam lekko głową i się uśmiechnęłam. - A jednak! Oh yea! - i zaczął tańczyć makarenę, podążając w głąb mieszkania. Walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- No hej, Alex. - odebrałam dzwoniący telefon.
- Ely! Wy jesteście razem?!
- Tak. - odparł John do telefonu. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Nigdy aż tak dużo się nie uśmiechałam. Pewnie jutro będzie mnie boleć szczęka. Chyba? Na pewno.
- Udowodnij! - wykrzyknął Lou, wbiegając na korytarz. John wzruszył ramionami i lekko musnął moje usta swoimi. - To się nie liczy! Ja też tak umiem! - wrzasnął. - To bzdura.
John chcąc mu pokazać, że jednak nie bzdura, otoczył mnie rękoma w pasie. Poczułam jego ciepło.
Usta spotkały się. Trwaliśmy tak minute albo dwie, aż w końcu Liam wykrzyknął:
- Dobra gołąbeczki, Louis wam uwierzył, ale jeśli chcecie zacząć czułości, to na górze jest pokój gościnny.
- Idioci. - mruknęłam pod nosem i rozwaliłam się na kanapie, a mój chłopak poszedł do Kuchni. Z niej, natomiast wyszedł Harold.
- Czemu Alex nie daje znaku życia? - spytał smutny. - A przynajmniej mnie.
- Bo ostatnio miałeś ją kompletnie w dupie? - odparłam. - Stary, zadzwoń do niej.
- Ja się boje, że ona mnie odrzuci. - powiedział ze łzami w oczach. - Zachowywałem się jak ciężki kretyn.
- Z Grzeczności nie zaprzeczę. - odparłam. - Spokojnie. Jak Kocha to przebaczy.
- A jeśli nie kocha? - spytał.
- No to masz problem. - stwierdziłam.

- Musicie grac w twistera? - spojrzałam krzywo na grę. Nigdy tego nie lubiłam. Roześmiani członkowie 1D i Matt pokiwali poważnie głowami. Wzruszyłam ramionami, narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam.
W domu czekała na mnie mama. Świetnie, i teraz zacznie się gadka, że jestem za młoda na dziecko.
Ale mama tylko się uśmiechnęła i rzekła :
- Wiedziałam, że kiedyś znajdziesz tego jedynego.
A potem poszła do swojego pokoju.
Dziwne to wszystko zaczyna być.
Położyłam się na łóżku, wpatrując bezczynnie w sufit. Jutro wraca Olka, a ja muszę przedstawić jej John'a.
Tęsknię. Nie mogę przestać myśleć o tobie ♥
Jaki on jest słodki. Ciesze się, że go mam.
Ja też ♥
Odpisałam, po czym rzuciłam się na materac. Dziś zasnęłam wyjątkowo szybko.

Perspektywa Alex:
może Norbert miał rację, szczera rozmowa pomaga. Z Matthewem jest niby ok, ale ja i tak jakoś dziwnie się czuję. A jest jeszcze jedna sprawa. On. Tsaaa, Olka ty to wiesz w kim się zakochać. Ugh.. to jest bez sensu. No ale pomijając moje problemy uczuciowe, to chyba będzie ok. Ely jest z Johnem !!! Ogólnie nie widziałam go w ogóle na oczy, ale z tego co Ely mi opowiadała, to jest świetny, no a dużo mi o nim opowiadała.
- Alex ! Bo się spóźnimy ! - krzyknął Norbert z dołu, tak ten chłopak odwozi mnie na lotnisko.
- Idę ! - odkrzyknęłam i zeszłam powolnym krokiem do kuchni.
- Olcia, jak będziesz chciała, to możesz tu przylatywać jak tylko będziesz chciała. My tu czekamy. - powiedział dziadek i mnie przytulił.
- Kochanie, musisz mi przedstawić tych nowych znajomych, przyjedźcie wspólnie. - powiedziała babcia, a ja się uśmiechnęłam, Magda też mnie wyściskała, no tak, mój plan " odstawiamy dragi" zadziałał i kuzyneczka już nie bierze, no ale Norbert też mi pomógł, pożegnałam się jeszcze raz i wyszliśmy z domu dziadków.

- Będę Tęsknił Olka.- powiedział blondyn i mnie przytulił
- ja też będę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze.
- I pamiętaj, zero prób samobójczych, szczera rozmowa z przyjaciółmi i wpadacie tutaj, bo ja i twoi dziadkowie chętnie ich poznamy. - powiedział
- jasne, ty też wpadaj do Londynu, jesteś zawsze mile widziany. - powiedziałam
- Dzwoń czasem. - powiedział
- Jasne. - odpowiedziałam i ruszyłam do samolotu. Przeszłam przez odprawę i zajęłam swoje miejsce.

- DOOOOM ! - krzyknęłam zaraz po przekroczeniu progu. Rzuciłam torbę w kąt i weszłam do salonu, spotkałam rozbawione spojrzenie mojego ojca i jakiejś kobiety.
- Emmm.. Dzień dobry ? - wypaliłam
- Witaj kochanie, poznaj panią Rosalie. pani Rosalie jest moim prawnikiem w sprawie rozwodowej. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się.
- miło panią poznać. - powiedziałam i podałam jej rękę
- Mi również. - odpowiedziała
- To ja pójdę do chłopaków. - powiedziałam i wyszłam szybko. Jaka ja jestem głupia, no ale trudno, muszą to znosić.W parku spotkałam George'a, chłopaka z tej nieszczęsnej paczki, która rujnuje życie. dowiedziałam się, że nadszedł czas zemsty. Po długim spacerku weszłam do domu chłopaków tradycyjnie, bez pukania, zastałam wszystkich w salonie, grających w szachy, byli tak skupieni, że nie zauważyli mnie, oczywiście, czytali instrukcję, bo nie wiedzieli co i jak. Zaśmiałam się pod nosem.
- Ale kurwa wstyd. - powiedziałam, to co przyszło mi do głowy, tak akcja z domu cały czas chodzi mi po głowie.
- Alex ! - krzyknęli wszyscy i się na mnie rzucili.
- Też was kocham, ale zabierzcie swe tłuste dupska ze mnie. - powiedziałam i usłyszałam krzyk Ely.
- Kanapka bez nas ?! - pisnęła moja przyjaciółka i rzuciła się na górę, jęknęłam
- Alex ?! - chyba dopiero teraz mnie zauważyła.
- Yaële, zabierz ich ze mnie. - powiedziałam, a chłopaki zerwali się na równe nogi, Harry pomógł mi wstać i teraz spojrzałam na nich normalnie.
- Ely ! - pisnęłam i przytuliłam dziewczynę.
- Poznaj Johna, Alex. - powiedziała, spojrzałam na chłopaka, był podobny do Josha, no ale ok.
- Miło mi cię poznać John. - powiedziałam i uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Mi ciebie też. - powiedział. Usiadłam na kanapie i weszłam na TT.
@Alex_Polak pamiętaj szczera rozmowa. I już tęsknię. :( 
Szybko odpisałam
@Norbertos_ A co jeśli nie wiesz od czego zacząć ? Też tęsknię :(
- Zacznij od początku. - powiedział Matt do mnie, no tak, on też bawił się telefonem.
- Ej, możecie mnie posłuchać ? - zapytałam
- Mów szybko, bo w szachy gramy. - powiedział Tomo, wstałam i stanęłam za Hazzą, który próbował wyczytać z instrukcji gry w szachy gdzie może stanąć. Przesunęłam wieżę.
- Szach i mat Tomlinson. - powiedziałam i usiadłam na kanapie obok mnie Harry, a po drugiej stronie Liam.
- No więc, zacznę od początku, przez jakieś 3 tygodnie w moim życiu był taki moment, że wpadłam w złe towarzystwo, wiecie, dragi, dużo alko, fajki itd. - powiedziałam, Ely i Matt patrzyli na mnie podejrzliwie.
- I co w związku z tym ? - przerwał mi Zayn
- Chodzi o to, że jak zdałam sobie sprawę, że nie chcę być taka jak oni, to odeszłam z ich paczki, wtedy powiedzieli że się zemszczą, że od nich się nie odchodzi, ostatnio widziałam jednego z nich tutaj, a dziś zaczepił mnie i powiedział, że czas zemsty nadszedł. - powiedziałam
- Będzie ok. - powiedziała Ely i chciała mnie przytulić, ale zatrzymałam ją ruchem ręki.
- Do tego, dochodzi jeden diler, który stracił przeze mnie klienta, teraz mieszka w Londynie, on też nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony. - powiedziałam, widziałam strach w oczach Ely.
- Patrick? - wyszeptała, pokiwałam głową.
- Alex, ja nie chcę cię bardziej dołować, ale ostatnio spotkałem tego całego Chrisa. - powiedział Matt
- Wiem Matt. - jęknęłam, wiedziałam, że będzie źle, ale że aż tak...
- Ola, razem damy radę. - powiedziała Ely
- Ej, a pisałaś na TT coś o problemach sercowych, o co chodziło ? - zapytał Nialler
- No bo, ugh.. Nie będę wam się zwierzała. - powiedziałam i oparłam głowę o ramie Liama
- Mów, Ely nam się nie zwierzała i widzisz co wyszło, a więc chcesz czy nie chcesz musisz. - powiedział Matt.
- No więc, jest taki chłopak i on mi się podoba, ale on jakoś nie specjalnie się interesuje mną, a temu któremu się podobam mogę zaoferować tylko przyjaźń. - powiedziałam, wszyscy patrzyli na mnie dziwnie, no może oprócz Ely, ona wie o kogo chodzi.

Perspektywa Ely:
Nie, tylko nie Chris. Nie on. Tylko tego tu brakowało.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - pocieszała mnie Alex. - Matt i John dopilnują, żeby Ciebie nie skrzywdził tak jak ostatnim razem.
- Ale John nie wie! - zaprotestowałam. - Nie wiem jak mu to wytłumaczyć. Rozumiesz? - Spojrzałam na nią ze łzami w oczach. - Przecież nie powiem od tak mojemu chłopakowi, że dwa lata zostałam zgwałcona przez Chrisa!
- Będzie dobrze, zobaczysz. Musisz mu to powiedzieć. - oznajmiła. - Jesteś silna. Stać Cie na to.
- Nie dam rady. To do mnie wraca. Nie mam pojęcia, co robić. - płakałam. - On nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Ely, Opanuj się. - do pomieszczenia wkroczył Matt. - Wiem, że to trudne. Dasz radę. Jesteśmy przy tobie.
- Nie teraz. - powiedziałam niepewnie. - Nie chce go martwić. powiem mu wszystko jutro.
- Ale pamiętaj. Musisz mu zaufać. - Powiedziała Alex. - Wierze, że Ci pomoże. John jest odpowiedzialny i troskliwy. Powiedz mu to, jak najszybciej. Im Więcej będziesz przedłużać, tym mniejsze szanse, że wybaczy.
- Dobrze. - Zgodziłam się. - powiem mu przy najbliższej okazji.
- I gdybyś potrzebowała pomocy, zawsze tu jesteśmy. - odparł Matt. - Możesz nam zaufać.
Mam nadzieje - pomyślałam.

Kilka godzin później
- John?
- Tak? - spytał chłopak. Na myśl, że mam mu powiedzieć o tym, co stało się dwa lata temu, zrobiło mi się słabo.
Głęboki wdech.
I spojrzałam w jego oczy. Powiedziałam mu. Wszystko. Od początku do końca. John jak gdyby wyczuwając, że robi mi się coraz słabiej i nie utrzymuje na nogach, kazał usiąść na łóżku, a sam zasiadł obok mnie, przytulając.
- Będzie dobrze. - pocieszył mnie. - Tyle, że już to wiem.
- Skąd? - zdziwiłam się. Nie przypominam sobie, by Alex albo Matt z nim rozmawiali.
- Kiedy byliście w kuchni, usłyszałem wszystko. Czekałem aż powiesz, by dowiedzieć się, czy masz do mnie tyle zaufania, by to oznajmić. Wygląda na to, że tak.
- O Kurde. - mruknęłam bawiąc się telefonem. - Znowu się zaczyna.
- O co chodzi? - spytał. Spojrzawszy to na niego, to na wyświetlacz, pokazałam mu wiadomość.
- Jest źle. - podsumował.

3 komentarze:

  1. Co dalej? Chcę wiedzieć?
    Boski jak zwykle
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuudo ! <3
    Kochane moje ja nie wiem ja wy to robicie, ale koocham tego bloga :*
    Czekam na nn :)

    Czeekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu to musi tak wciągać?
    BAJKA <3

    OdpowiedzUsuń