sobota, 6 października 2012

Rozdział Czwarty

Perspektywa Alex:
Jak usłyszałam co się dzieje z moim braciszkiem, to nie wytrzymałam, Ely powiedziała mi to jak już chłopcy wyszli, a ja co ? Wbiegłam na dach i zaczęłam płakać jak mała dziewczynka, mój kochany brat. Ja bez niego nie dam rady. Rodzice nie wrócili na noc, pewnie siedzieli z nim, a ja? a ja całą noc spędziłam na dachu, nie spałam ani minuty. z samego rana zamiast do szkoły pobiegłam do szpitala.
- Dzień dobry, w której sali leży Matthew Polak ? - zapytałam recepcjonistki
- a pani jest z rodziny? - zapytała
- Jestem jego siostrą. - odpowiedziałam
- 385 trzecie piętro. - powiedziała a ja poszłam we wskazane miejsce. Byli tam. Rodzice i Matt. Weszłam powoli i przytuliłam go mocno.
- Jak ty wyglądasz mała ? - zapytał, gdy zobaczył moje podkrążone oczy.
- Ty się moim wyglądem przejmujesz ? - zapytałam
- Córcia. - szepnęła moja mama ze łzami w oczach, podeszłam i ją przytuliłam, po chwili zadzwonił mój telefon. Styles.
- Tak ?
- czemu cię nie ma w szkole ? - zapytał
- Nie ma mnie, bo mnie nie ma, i nie będzie przez następny tydzień. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Mała, mną się nie przejmuj, masz chodzić do szkoły, bawić się. - powiedział Matthew, widziałam, że zaraz się rozpłacze.
- Matt, jak mam się nie przejmować, jesteś moim bratem, najlepszym przyjacielem i wujkiem dobra rada. Matt za bardzo cię kocham, żeby się nie przejmować. - powiedziałam i znowu zaczęłam płakać.
- Nie płacz. też cię kocham wiesz ? - powiedział i znowu mnie przytulił. Lubiłam gdy to robił.
- kochanie, nie będę ci teraz mówił, żebyś szła do szkoły, bo i tak nie posłuchasz, ale proszę cię, musisz odpocząć, wyglądasz jak trup. - powiedział mój ojciec do mnie, gwałtownie wyrwałam się bratu.
- nie ! Nie będę odpoczywać gdy mój brat umiera ! - krzyknęłam nie przestając płakać.
- Kochanie... - wyszeptała moja rodzicielka
- Aly, idź do domu, prześpij się, dziś nie wybieram się na tamten świat, więc jeszcze się zobaczymy. - powiedział Matt, a ja wiedząc, że dalsze kłótnie nie mają sensu ruszyłam do domu, po drodze obok szkoły oczywiście musiałam spotkać dyrektora.
- A panna Polak czemu nie na lekcjach ? - zapytał, a ja nie podniosłam nawet na niego wzroku.
- Wracam ze szpitala. - wyszeptałam
- Alex, do klasy ! - krzyknął, a ja posłusznie weszłam do szkoły. Dziś już nie miałam nawet ochoty na kłótnie z nim. był środek biologii, a ja weszłam do klasy z książką, którą złapałam po drodze z szafki.
- Spóźnienie. - wykrzyknęła nauczycielka, a ja nadal z wzrokiem utkwionym w czubkach butów, ze łzami w oczach i wyglądając jak trup ruszyłam do ławki. Usiadłam za Stylesem.
- A jednak przyszłaś. - powiedział wesoło, a Ely popatrzyła na mnie współczująco.
- A teraz budowę szkieletu omówi Alex. - powiedziała, a ja nawet nie drgnęłam. Słyszałam wszystko, ale ja tylko zalewałam się łzami, twarzy mi nie było widać, bo cały czas włosy zasłaniały mnie.
-Alex nie będę dwa razy powtarzała ! - krzyknęła, a ja już nie wytrzymałam, wstałam gwałtownie i stanęłam tuż przed nią.
- czy wy w tej szkole jesteście tak popierdoleni, że nie widzicie że komuś psychika siada ?! - wykrzyknęła Ely.
- Spokój ! - krzyknęła babka - Nie obchodzi mnie psychika, ma omówić szkielet ! Mogła nie przychodzić do szkoły. - dodała
- no dalej ! Niech jeszcze pani pokrzyczy ! i tak gorzej już kurwa nie będzie ! Nie może ! ja pierdole co ja mówię ! Będzie gorzej ! Ale kurwa w tej szkole pracują tacy debile, że nie widzą nic ! Ale ja mam to gdzieś ! przyszłam na tą zjebaną lekcję tylko dlatego, że jak wracałam ze szpitala to spotkałam dyrektora ! Myśli pani że co ? Że kurwa jak się jest nastolatkiem to się nie ma problemów ? To się pani kurwa myli ! mój brat teraz umiera na raka a ja muszę siedzieć na zasranej biologii i omawiać szkielet ?! No chyba was kurwa popierdoliło ! - wrzasnęłam i wybiegłam z klasy. Słyszałam jak woła mnie Ely, ale nie mogłam, nie potrafiłam tam wrócić. wpadłam do domu i poszłam na dach. Położyłam się i zaczęłam płakać.

Perspektywa Ely :
Kurwa. Wymknęłam się z klasy przed dostaniem kozy. Rekord.
- O nie, panno Cooming. Co Panna Polak to nie ty, zostajesz na lekcjach. Inaczej dzwonimy po rodziców. - Oznajmił nauczyciel od Polskiego. - Nie Styles, ty tez nigdzie nie idziesz.
- A co mnie obchodzi Ta Durna Lekcja? Matt Umiera! Pierdolcie się wszyscy, To mój przyjaciel i nie mam zamiaru go zostawić! Zrozumiano? Harry?
- Idę z tobą. - Odparł Styles Wymijając Holk'a. - Ale czy ja mogę prowadzić.
- Znasz chyba odpowiedz? - zaśmiałam się - Ale i Tak nie ma czasu. Szybciej!
Harry usiadł na miejscu pasażera.
- Zapnij pasy. - Doradziłam mu. Gdy tylko to zrobił, ruszyłam z piskiem opon.
- Kobieto, kto Ci dał prawo Jazdy!? - wydarł się.
- Nikt. - Zaśmiałam się. - Nie mam Prawa Jazdy!
- WHAT THE FUCK?!
- Cicho, kolekcjonuje mandaty! Bije się z Ojcem Alex kto będzie miał ich więcej.
- I Chyba wygrywasz!
- Bez Wyjątku! - odparłam. Mocny Drift przed szpitalem i wbiegałam szybko po schodach. Styles za mną. Dobiegłam do sali, na której leżał Matt.
- Ely! - zawołał chłopak na mój widok.
- Czeee...kaj.. Ja.. nie .. oddycham. - wykrztusiłam i padłam do tylu. Poczułam, jak ktoś mnie łapie. A konkretniej w talii, czyli w takim seksownym miejscu.
Wstałam i spojrzałam na Tomlinsona.
- Louis, ty durniu! - wydarłam się.
- Taaak?
- Wiesz, ze Lady Pank Śpiewając 'mniej niż zero' miało na myśli poziom Twojego IQ? - odparowałam.
- Ely, a tobie co dzisiaj tak humor dopisuje? Zdziwił się Liam.
- Nie...
- Panna Yaele Cooming? - spytał lekarz wchodząc na sale.
- Tak, to ja.
- Hala gotowa. Przenosimy Matthewa.

- Ely?! - krzyczy Alex
- Tak, to ja.
- Kocham Ciebie. Dziękuję. Dziękuję, ze oddałaś mu to płuco. Skąd wiedziałaś, ze to nie jest rak krtani?
- Ostatnimi czasy Matt uskarżał się na ból. Z krtanią problemow nigdy nie miał. To dlatego.
- Ale.. - zmieszała się.
- Nic nie mów. - powiedziałam jej.
- Nie o to mi chodzi. Kiedy Wychodzisz?
- Wypisują mnie za tydzień. - odparłam. - A Matta Jutro.
- Codziennie będziemy do Ciebie przychodzić! - Powiedziała przy wyjściu. - Masz otrzymać się na nogach, albo sama to zrobię! - mówiąc to, wyszła zostawiając mnie samą.
Uśmiechnęłam się na myśl o brunetce. Alex zawsze była pełna energii, którą mnie zarażała. Tak, ona zdecydowanie była powodem dla którego właśnie się uśmiecham.
No bo gdyby nie ona, to czym bym teraz była? Dziwką w ośrodku? Raczej tak.
Moja historia życia jest skomplikowana i niezrozumiała dla przeciętnego człowieka. Ale ani Matt, Ani Alex, ani Ja normalnymi ludźmi nie jesteśmy.
Wiem, nie jestem normalna. Ale to dlatego, ze te rodzeństwo pokazało mi, jak na prawdę cieszyć się życiem.
Bo komu do głowy przyszłoby na myśl, ze kiedyś miałam problemy z narkotykami? Nikomu. To dzięki nim.
Jeden rozdział w moim życiu je zakończył. Drugi rozpoczął przyjaźń z tymi dwoma, a trzeci, natomiast poznanie chłopaków
Przeznaczenie rezerwuje nam tyle niespodzianek. Wystarczy tylko potknąć się gdzieś, a wszystko wróci na Ciebie.
I Teraz powiedzcie mi, iż sprawiedliwości stało się zadość...

Perspektywa Alex:
Boże dziękuję za taką przyjaciółkę ! Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taki gest, ale obiecuję już nigdy nie zasnę w kościele. Nigdy ! Ja nie wierzę, jestem taka szczęśliwa ! Skaczę, śpiewam sobie pod nosem... Wyglądam jak psychicznie chora nastolatka, a ja tylko cieszę się. Mój brat będzie żył ! Moja przyjaciółka poświęciła część siebie, żeby on mógł żyć. i niech mi ktoś powie, że to nie jest przyjaźń. Ja dla każdego z nich zrobiłabym wszystko, no ale mam inną grupę krwi i z oddawania organów nici... Przy wyjściu spotkałam Stylesa.
- Hej, a co ty taka happy ? - zapytał z uśmiechem
- No Hej Hazz. - odpowiedziałam zatrzymując się.
- Nie poznaję cię. Wczoraj płakałaś, a dziś... Oj Alex Alex. - powiedział z uśmiechem
- Życie jest piękne. Zapamiętaj to Curly Boy. - powiedziałam i wyszłam zostawiając chłopaka w szpitalu. Idąc przez park zobaczyłam Tomlinsona z jakąś dziewczyną, wyglądali na szczęśliwych. Wesoło przeszłam obok nich.
- Hej Tomo. - rzuciłam i poszłam dalej.
- Alex ! - krzyknął za mną. Odwróciłam się.
- No co jest ? - zapytałam
- Co ty taka happy ? - zapytał a ja się zaśmiałam
- Hazz zapytał o to samo. - powiedziałam. - Alex jestem. - zwróciłam się do dziewczyny
- Eleanor miło mi. - odpowiedziała przyjaźnie dziewczyna i uścisnęła mi dłoń.
- Zostawię was gołąbeczki. - powiedziałam i odeszłam. usłyszałam jeszcze jak Lou mówi do Els coś typu " nic z tego nie rozumiem" a potem wsiadłam do Taxi i oddaliłam się w stronę wytwórni muzycznej tatusia. W recepcji siedziała jakaś młoda blondynka.
- Dzień dobry. ja do Tom'a Polaka. - powiedziałam do niej.
- A była pani umówiona ? - zapytała
- nie, ale mój ojciec się nie pogniewa, gdy odwiedzę go w pracy. - powiedziałam z uśmiechem
- Ostatnie piętro. - wycedziła przez zęby, a ja w podskokach ruszyłam do windy. W ostatniej chwili do windy wbiegł blondyn, widziałam go kiedyś, ale nie pamiętam dokładnie. Wcisnęłam guzik z napisem 22 i czekałam aż winda tam dojedzie, blondyn przyglądał mi się uważnie.
- Alex tak ? - zapytał, w odpowiedzi skinęłam głową. czyli jest gorzej niż mi się wydawało, on mnie zna, a ja jego nie...
- jestem Niall, byłem z kumplami u ciebie w domu. - powiedział a mi zaświtało.
- Już wiem. - powiedziałam miło.nadal nucąc pod nosem piosenkę, którą usłyszałam w taksówce, totalnie nie mój klimat, ale jakoś wpada w ucho.
- Co tam nucisz ? - zapytał
- nie wiem, w taxi leciało i tak jakoś mi w ucho wpadło. - zaśmiałam się.
- Zaśpiewaj kawałek. - poprosił.
- "Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young " - zaśpiewałam cicho, a on uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Wiesz kto to śpiewa ? - zapytał, a ja pokiwałam głową na nie.
- Nie mój klimat. - zaśmiałam się cicho.
- Aha... więc nic ci nie mówi nazwa One Direction ? - zapytał
- ty jesteś z One Direction. - powiedziałam - Czyli, że to wasze ? - zapytałam po chwili.
- Nasze. - odpowiedział blondyn i wtedy winda się zatrzymała a my wysiedliśmy.
- tatuuś ! - krzyknęłam i  rzuciłam się ojcu na szyję zaraz po przekroczeniu progu.
- A tobie co ? - zaśmiał się cicho.
- Gadałeś z mamą ? - zapytałam
- tak. Zawsze mówiłem, że Ely to dobra dziewczyna, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. - powiedział a ja zorientowałam się, że siedzi tu jeszcze dwóch chłopaków. jeden to ten taki mulat, nie wiem jak on się nazywał,  a drugi to ten Liam chyba.
- hej wam. - zawołałam i usiadłam na kanapie, wszyscy na mnie spojrzeli. - Nie przejmujcie się mną. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.

Może czas wytłumaczyć. Jak pewnie zauważyłyście, na blogu piszą dwie osoby.
Ja - Daiannah, dawniej Ilirea, Loren, Eleanor ( nicków miałam wiele. ) - pisze z perspektywy Ely.
Paula - Znacie ją * Brawa * - Pisze z perspektywy Alex.
A co do Matthewa i innych, to różnie bywa. Raz ja, raz ona :)
Wszystko wiecie. Miłego zakończonego czytania! XD

4 komentarze:

  1. świetny ! *,*
    czekam na nn!

    zapraszam do mnie
    http://onedirectionihiszpanka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział ;p

    czekam na next ;p

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie piszesz! Na prawdę to jest takie.. cudowne!
    Cieszę się również, że twoje rozdziały nie są za długie ani za krótkie! (:
    Są na prawdę w sam raz!
    +
    Cześć, chciałabym Cię serdecznie zaprosić na czwarty rozdział, który pojawił się na moim blogu (: Mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinie, oczywiście jak przeczytasz! Zapraszam serdecznie, no i przepraszam za spam :(( Chcę po prostu rozgłosić mojego bloga! --> http://justpretendingthatwerecool.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Obie jesteście świetne!
    Cudowny!

    OdpowiedzUsuń