piątek, 28 września 2012

Rozdział Trzeci


Perspektywa Ely :
W moim pokoju czekało parę niemiłych niespodzianek. Nie tylko list od... Ojca WTF? Od kiedy to on się mną przejmuje? Najpierw porzuca mamę, a teraz mi list? O Nie, nie przeczytam.
Tylko co w takim razie mam z fantem zrobić?
Szybko przeczytałam list. Nie. Nie wrócę do niego, mimo, ze to mi proponuje. Nawet mojego imienia raz nie zapisał.
Pomysł. Zakiełkował błyskawicznie w mojej głowie.
Skierowałam się do Pokoju Kylie, wcześniej zamykając szczelnie kopertę. Podrzuciłam list na jej szafkę nocną. Pozbędę się tej zdziry raz na zawsze.
I Dobrze.

Szkoła. Miejsce gdzie cierpią dzieci, nastolatki i inne. - oto moja prywatna definicja.
Alex zmierzała w moja stronę. Po jej lewej stronie Harry a po prawej... Zouis? Douis? Louis? Jak on do cholery ma na imię, i co on tu robi?
-Cześć, skarbie.
-Witaj, słońce.- ucałowałam ja w policzek.
-Harry, Louis, idźcie sprawdzić, czy nie ma was na sali gimnastycznej. - mruknęła. Styles zrozumiał o co jej chodziło i pociągnął przyjaciela za sobą.
-A gdzie szanowny pan Matthew?
-Zachorował. Ma zapalenie płuc.
-Drugiego dnia szkoły? Zajebiście, tez tak chce.
-Ale musimy mu lekcje przynosić. - ucięła. Czyli w rezultacie więcej noszenia.
-Oj tam, oj tam, dla chcącego nic trudnego – machnęłam ręką. A z reszta nie będziemy wszystkiego nosić z powrotem, niech Matt sobie brzuszki powyrabia. Przyda mu się.
-No w sumie masz racje – przyznaje.

Perspektywa Alex:
Mój braciszek drugiego dnia szkoły zachorował na zapalenie płuc ! A mnie nie wzięło, a przecież razem skakaliśmy w fontannie, a wieczorem w basenie. To nie fair ! Weszłam z Ely do sali gdzie były lekcje sztuki, usiadłyśmy, a po chwili wszedł miły starszy pan do klasy. Znaczy wyglądał na miłego.
- Witajcie. -powiedział i spojrzał na Ely dziwnie. Zaśmiałam się pod nosem. nauczyciel zaczął gadać o tym, że warto czytać literaturę, gdy do klasy wpadł Styles. WPADŁ, bo on nie wszedł.
- Dzień dobry. - powiedział lokowaty i chciał usiąść, ale zatrzymał go pan Moore. 
- Zaczekaj Harry. Wyobraź sobie, że masz przedstawić współczesną wersję"Romea i Julii" opowiedz mi jak ty to widzisz. - powiedział, a Harry zbladł.
- To może panna Cooming ci pomoże? - zapytał.
- Niee. Panna Cooming ma inne plany. - powiedziała Ely, a ja zaczęłam cicho chichotać.
- To Aleksandro proszę ty nam opowiedz. - powiedział, a ja grzecznie wstałam i stanęłam na środku klasy.
- No więc chodzi o współczesną wersję klasyka ? - zapytałam unosząc jedną brew, nauczyciel pokiwał głową.
- No więc ja bym zrobiła to tak. Dziewczyna, której rodzice zaplanowali przyszłość, wie pan, studia prawnicze, potem nudne i monotonne prace w kancelarii adwokackiej poznaje chłopaka, typowego Bad boya. Chłopak mający opinię nieczułego tak naprawdę byłby inteligentny i wrażliwy, a dziewczyna, jak to w takich wypadkach słodka i grzeczna, teraz by była typem Bad Girl jak Ely.No i oni poznają się w szkole, zaczynają ze sobą rozmawiać, potem coś więcej, aż zaczynają ze sobą chodzić. Po jakimś czasie dziewczyna mówi o tym rodzicom, oni się wściekają, wyrzucają ją z domu, ona idąc do domu chłopaka spotyka go z inną, ze swoją najlepszą przyjaciółką, jak się całują. Załamuje się, mimo iż byli ze sobą krótko ona go pokochała, idzie na strych, taki na którym razem przesiadywali, wyjmuje z torby żyletkę, zawsze ją ze sobą nosiła, już miała z tym problemy, teraz nie uważa, żeby za głęboko nie pociągnąć żyletki, teraz chodzi jej o to, żeby już nie czuć bólu jaki panuje w jej sercu, po chwili upada na podłogę, wyjęła jeszcze tylko ostatnią wiadomość do chłopaka. Następnego ranka zrozpaczony chłopak, który zrozumiał, że kocha tylko tą dziewczynę idzie na ten strych, tam zauważa ją, leży martwa na podłodze w kałuży krwi, w ręce trzyma kartkę. Przeczyta ją, weźmie do ręki żyletkę i kładąc się obok niej robi to samo. Ich zwłoki znajdują po 3 dniach.- powiedziałam. - Tak to widzę. Wiem, banał, ale niech pan sam wymyśla coś takiego w minutę. - dodałam i usiadłam, Ely uśmiechała się promiennie.
- Ty i ta twoja wyobraźnia. - westchnęła a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- na następną lekcję chcę wstępne scenariusze od was do wybranej sztuki w wersji współczesnej. - powiedział i wyszedł.
- Leeexiiiii ! - zawołała Ely
- Tak to ja. - zaśmiałam się
- No wiesz. napiszesz mi ? - zapytała, wszyscy spojrzeli na mnie.
- Mi też byś mogła, zrobię wszystko, nawet mogę iść nago na wywiad. - jęknął Styles
- Może wszystkim napisać co ?! - warknęła sarkastycznie.
- Alex spokojnie. - zaśmiała się Ely
- Styles, Ely dziś po szkole u mnie. - powiedziałam i też wyszłam z klasy


Perspektywa Ely :
- Kurde, Kurde, Kurde... - chodziłam zrozpaczona po salonie... Nie w moim stylu, ale jednak.
- Ely, po jakie licho chodzisz po salonie, i po jakie licho wciąż powtarzasz 'kurde'? - rzekł beztrosko Harry.
- Harry, proszę przymknij się. - przerwała mu za mnie Alex. - dziewczyna na załamaniu psychicznym jest, nie widać?
Widaćwidać... - dalsze słowa do mnie nie doszłygdyż byłam już poza salonem.
- Halo..
- Hej, Ely!
- Matt, ja się kiedyś zabije! Nie drzyj się do słuchawki!
- No sorry. - odparł - Wpadniesz? Nudzi mi się, a lekarz ma coś 'ważnego' do powiedzenia przyjacielowi albo rodzinie.
- Okej. - mruknęłam. - Ale żeby potem nie było, ścielisz mi łóżku przez dwa miesiące!
Chłopak chciał zaprotestować, lecz za późno. Usatysfakcjonowana, ruszyłam do mojego Jaguara.

- No.. Ely, jak mogłaś mi coś takiego zrobić?! - wydarł się, gdy tylko weszłam do białej sali.
- Po prostu. No wiesz, rozmowa przez telefon, prośba przyjścia, i w zamian ścielenie łózka przez dwa miesiące...
- WHAT THE FUCK?! - wydarł się na sale zerkając na ekran telefonu.
- Co jest? - spytałam beztrosko... No bo przecież ja uwielbiam być wredna
- Kylie do mnie napisała.
- Roztrzaskaj telefon! - wydarłam się a on zrobił to co mówiłam. - Eee, po jakie licho roztrzaskałeś telefon?
- No bo mi to mówiłaś.
- Oj, przeciętny człowiek wie, ze mnie lepiej nie słuchać - wywróciłam oczami.
- Tsa, tylko ani ja ani ty przeciętnymi ludźmi nie jesteśmy. - zauważył.
- No fakt. Ty jestes Gejem, a ja Bad Girl. - stwierdziłam.
- Panna Yaele Cooming? - spytał lekarz wchodząc do sali.
- Taak...
- Proszę na chwile do oddzielnego pomieszczenia.
Weszłam za nim do... Oddzielnego Pomieszczenia? (XD)
- Czyli tak... Pan Polak ma nieuleczalnego raka krtani.
- Co?! Ale jak - wykrzyczałam. Lekarz jeszcze coś mówił, ale ja znów wbiegłam tam, gdzie leżał Matthew.
Słodko spał. Echh. Ja nie mogę pozwolić mu umrzeć. O nie.
Wrocilam do pomieszczenia.
- Znowu ty? - spytał lekarz.
- Tak. - odparłam. - chciałabym się zgłosić na dawcę.

4 komentarze:

  1. mmm... Piękne, ale smutne. Mam nadzieje że przeżyją.
    Pisz szybko będę zaglądać tutaj, nie pozwól mu umrzeć.
    Zapraszam do siebie i liczę na komentarz http://sherlitta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie piszesz, czekam na następny ;p

    Wejdziesz??

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu, ale niektóre teksty mnie rozwalają xD
    Super jest!!!

    OdpowiedzUsuń