czwartek, 18 października 2012

Rozdział Szósty

Nowi Bohaterowie
 Josh Carter
Loeen 'John' Smith

Perspektywa Matta:
Booże, co ja zrobiłem, nie powiem, że nie podoba mi się ten blondas, no ale ja się z nim przespałem !teraz się wydało, że jestem Bi i będą mnie traktować jak dziwaka. A to boli, cholernie boli. Znosiłem to przez wszystkie lata w Irlandii, nie chcę tego znów przeżywać.
- Matt? Jesteś tam ? - usłyszałem przejęty głos mojej siostry
- Już idę. - odpowiedziałem i wyszedłem z łazienki, ona popatrzyła na mnie współczująco.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - powiedziała i mnie przytuliła, czasem mam wrażenie, że ta świrnięta dziewczyna jest bardziej opanowana niż ja.
- Dzięki. - wyszeptałem jej we włosy a ona się ode mnie odsunęła
- Matthew, nie masz za co dziękować, a i pamiętaj, że jak coś, to Ely ma pas w czymś tam więc. - zaśmiała się i odeszła, pokręciłem z niedowierzaniem głową, poprawiała mi humor samą obecnością, zszedłem po schodach i spotkałem się z dziwnymi spojrzeniami Liama,Zayna i Lou.
- Ely, my już spadamy. - powiedziała Alex i wyszliśmy.
- Niczym się nie przejmuj. - szepnęła moja siostra z uśmiechem, a ja pokiwałem tylko głową. To nie jest łatwe, gdy ludzie uważają cię za gorszego.
- Nie jesteś gorszy. - powiedziała dziewczyna, jakby czytała mi w myślach. Uśmiechnąłem się tylko. Weszliśmy do domu i usłyszeliśmy krzyk ojca.
- jak mogłaś?! Ja cię kochałem ! Po tylu latach ?! - krzyczał. Wpadliśmy do salonu, i spotkaliśmy ojca krzyczącego na spakowaną już matkę.
- o co tu kurwa chodzi ?! - wykrzyknęła Olka
- Rozwodzimy się. - powiedziała od niechcenia nasza matka
- Że co ?! - wykrzyknęliśmy równo.
- Waszej matce się znudziło spokojne życie ze mną. - odpowiedział ojciec i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Zdradziłaś go. - wysyczała Alex, matka nie odpowiedziała
- Zostajecie, czy lecicie ze mną do LA ? - zapytała prosto z mostu.
- Zostajemy. - powiedzieliśmy równo, a ona wyszła, tak po prostu wyszła, nawet nie powiedziała głupiego "papa". Alex wtuliła się we mnie.
- Nie płacz Olcia. - powiedziałem kołysząc dziewczyną.
- Pójdziemy do Ely? - zapytała cicho pociągając nosem
- Pójdziemy. - powiedziałem i złapałem kluczyki od auta, nie chciało mi się iść. Wsiedliśmy do porsche mojego ojca i ruszyliśmy do domu rudej. w środku nadal byli chłopcy z 1D. Alex wpadła w ramiona Ely płacząc, było mi jej szkoda. Ely popatrzyła na mnie zdziwiona, ale widząc ból w moich oczach odpuściła i głaskała Alex po plecach.
- Co się stało kochanie ? - zapytała ruda
- Ona, ona, ona go zdradziła, a teraz, wyjechała, tak po prostu, nawet się nie żegnając.. pytała tylko, czy jedziemy z nią, a potem wyszła. - powiedziała szatynka, a potem wybiegła z domu. Złapałem Ely za rękę, gdy chciała pobiec za nią. już wiele razy Alex mówiła mi, że w takich sytuacjach woli być sama.

Perspektywa Ely :
Alex wybiegła z mieszkania po powiedzeniu mi, co się stało. Nie wierzyłam. Pani Polak zawsze była dla mnie tak jakby ciocia. Nie spodziewałam się po niej tego. A szczególnie zdrady.
- Gdzie Alex? - wyszeptał mi do ucha loczek. Pokręciłam przecząco głową, na znak, ze nie chce o tym mówić. Wzruszył ramionami i poszedł do chłopaków. Niall gadał z Mattem a reszta grała na moim xboxie.
- Ej, sieroty, was nie nauczono wygrywać? - wykrzyknęłam. Lou spojrzał na mnie spode łba. - Tak to się robi. - chwyciłam w dłoń joystick i od razu wykiwałam Harolda. Z Zayn'em poszło jeszcze łatwiej a Niall także nie jest najlepszy. Teraz tylko Liam i Lou. Ten pierwszy... Łatwo było. Tylko Lou miał w miarę trochę doświadczenia, ale po dziesięciu minutach udawania, iż przegrywam, kiedy już najarał się na dobre, iż wygrywa, O, Bum, i po nim.
- Ja jestem gentlemanem i dałem Ci wygrać. - mruknął. Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem a Matt ze mną.
- Idioto... - powiedział przez chichot. - Nikt nie jest w stanie wygrać z Ely w tej grze. I w tej grze, i w realu.
- Oj tam, Oj tam. - odparł. Czyli gramy w butelkę?
- Wy sobie grajcie, ja pójdę do mojego pokoju. Zmęczona jestem. - powiedziałam chowając szybko grymas bólu pod sztucznym uśmiechem.

Wchodząc do pokoju, od razu rzuciłam się ma miękki materac. Brzuch pulsował bólem, ale nie zwracałam na to uwagi. Płuco coraz to bardziej się buntowało po utracie bliźniaka. Co prawda, nikomu tego nie mówiłam i najlepiej, niech tak zostanie.
Tak, bo od razu zaczęłoby się. Dlaczego? Nie, wystarczy, że tylko ja to wiem.
- Ely? - usłyszałam cichy głos. Alex.
- Hej, Słońce, chodź tu. - pogoniłam ją. Podeszła do mnie i przytuliła. Ten drobny gest wystarcza. Bo przecież znamy się od dziesięciu lat. Chwila, a gdzie Matt? Powtórzyłam pytanie głośno przy przyjaciółce.
- są na dole. Widocznie się upili, ze taka cisza. No ale nic, chodź na Twittera.

Twittcam ze znajomymi zdecydowanie poprawił nam humor. Strasznie brakowało mi Irlandii, tamtejszych naturalnych widoków. Co prawda, Londyn także był piękny, Ale w Irlandii się urodziłam.

NASTĘPNEGO DNIA.
Była sobota. Słuchając Runaway, dobiegłam szybko do drzwi księgarni. Byłam pierwsza, przed otwarciem. Dzisiaj wchodzi 'Trylogia Zdrajcy'. Nie mogę tego przegapić.
Wbiegłam szybko do księgarni, podążając do regału z nowościami.
Jest. Ostatni egzemplarz. Wzięłam go szybko i podążyłam do kasy. Zapłaciłam. Przy wejściu, jeden chłopak pytał sprzedawczyni.
- Przepraszam, gdzie znajdę trylogię zdrajcy?
- Przykro mi. - powiedziała sprzedawczyni - ale wszystkie egzemplarze za szybko poszły.
Westchnął i wyszedł z księgarni. Z ciekawości podążyłam za nim. Szedł do Milk Shake City. Hmm, dobry pomysł. Zamówiłam Shake'a. Chłopak siedział przy jednym ze stolików z laptopem i setką dokumentów. Nawet gdybym nie chciała, musiałabym się dosiąść. Było tłoczno i ani miejsca.
- Mogę się dosiąść? - spytałam posyłając brunetowi uśmiech. Odwzajemnił i pokiwał głową na 'tak'. Rozwaliłam się na siedzeniu wzdychając ciężko. Pod nos nawinął mi się jeden z jego dokumentów. Upewniwszy się, ze na mnie nie patrzy, zabrałam się do lektury.

Przestrzeń kosmiczna – przestrzeń poza obszarem ziemskiej atmosfery. Za granicę pomiędzy atmosferą a przestrzenią kosmiczną przyjmuje się umownie wysokość 100 km nad powierzchnią Ziemi, gdzie przebiega umowna linia Karmana. Ściśle wytyczonej granicy między przestrzenią powietrzną a przestrzenią kosmiczną nie ma. Fizycy przyjmują 80–100 km.
Charakteryzuje się występowaniem wysokiej próżni, co uniemożliwia rozchodzenie się w niej fal dźwiękowych, a także bardzo utrudnia wymianę cieplną (przekazywanie ciepła może odbywać się jedynie na drodze promieniowania). Przestrzeń kosmiczną przenika ze wszystkich stron promieniowanie kosmiczne, w tym niebezpieczne dla życia promieniowanie jonizujące – fale elektromagnetyczne w zakresie promieniowania rentgenowskiego i promieniowania gamma oraz wysokoenergetyczne naładowane cząstki. W przestrzeni kosmicznej, w okolicach orbity Ziemi, ciała wystawione na bezpośrednie działanie promieni słonecznych rozgrzewają się do temperatury przekraczającej 100 °C, natomiast pozostające w cieniu oziębiają się nawet poniżej –180 °C.
W naszym najbliższym otoczeniu przestrzeń kosmiczna to heliosfera, wypełniona przez wiatr słoneczny, która na granicy Układu Słonecznego, po przekroczeniu heliopauzy przechodzi w ośrodek międzygwiazdowy, a dalej w ośrodek międzygalaktyczny.
- Ciekawe? - usłyszałam głos bruneta.
- Bardzo. - przytaknęłam. - Jakie to tajemnicze, ile informacji wycieka z wikipedii codziennie.
- Oj tam, oj tam. - machnął ręką. - Jestem Loeen, Ale wszyscy mówią na mnie John. - wyciągnął rękę.
- A ja Yaële. - uścisnęłam jego uniesioną dłoń. - ale na mnie wszyscy mówią Ely.
Przerwał mi telefon. To była Alex.
- Cooming! Gdzieś ty się podziewasz?!
- Alex, skarbie, mam 18 lat, wolno mi robić co chce. W Kanadzie jestem. A co?
- Nic. Matt i reszta mają kaca, a ja muszę ich pilnować. Lou i Liam gdzieś się wymknęli  normalnie mnie szajba trafi.
- Spokojnie. Będę za ok. Godzinkę. Trzymaj się!
- Ale pamiętaj Ely, nie szalej, nie całuj na pierwszej randce...
- Cześć. - ucięłam brunetce i się rozłączyłam.
- Nadopiekuńczy chłopak? - Zaśmiał się John.
- Nadopiekuńcza przyjaciółka. - machnęłam ręką.
- Chooory jest ten świat! - zaśpiewał.
- To ty znasz Polski? - spytałam zdziwiona we wcześniej wymienionym języku.
- Ty tez?
- No wiesz, przyjaciółka to Polka, ja jestem z Irlandii. Przy okazji, języka się nauczyłam. A ty? Nie wyglądasz na Polaka.
- Moja matka pochodzi z Polski. Teraz leży w szpitalu. Prosiła mnie, o kupienie książki, ale w żadnej z księgarni jej nie było.
- Współczuję. Co jej jest?
- Ma raka mózgu.
- Misiek. - wyciągnęłam ręce. John uśmiechnął się i przytulił mnie.
Milo nam się rozmawiało. Pod koniec, postanowiliśmy przejść się po parku. Rozmawialiśmy o wszystkim. Tak wiem, bez sensu. Wcisnęłam mu torebkę z księgarni w rękę. Spojrzał  co znajduje się w jej wnętrzu, po czym pokręcił głową.
- Nie mogę tego wziąć. - oznajmił mi. - To jest za drogie.
- To dla twojej mamy. - powiedziałam i odeszłam lekkim krokiem zostawiając go samego.

Perspektywa Alex:
Jak Ely zaraz nie wróci to ja wyjdę z siebie, Harry zaczął się rozbierać, bo twierdzi, że ubranie mu nie potrzebne, Matt i Niall zaczęli się całować, a Liam i Louis wyszli. Ja pierdole dom wariatów. nie wiem co powie mama Ely na wiadomość, że jej ulubiony wazon jest w kawałkach, ale to problem Yaële. Weszła, o boże dzięki, Harold został już tylko w bokserkach.
- Ely, Help. - powiedziałam, a ona zignorowała mnie i poszła do siebie, jakaś taka rozanielona była. W normalnych warunkach wypytałabym jaki jest, ale teraz muszę ich pilnować, nawet nie mam czasu żeby odpisać Joshowi. Poszłam do salonu i zastałam nagiego Harolda na kanapie, momentalnie się wycofałam.
- Odziej się Harry. - krzyknęłam
- Ale teraz czuję się wolny. - odkrzyknął mi
- Harry weź się ubierz ! - powiedziałam groźnie
- Ugh... dobra. - westchnął, a po chwili pojawił się w spodniach obok mnie.
- A koszulka ? - zapytałam
- Oj no weź. - zaśmiał się
- ty nie jesteś pijany, ty byłeś zwyczajnie wredny. - powiedziałam, a on tylko spojrzał na mnie z uśmiechem
- No proszę, nie myślałem, że na to wpadniesz. - powiedział, a ja się zaśmiałam
- A teraz weź idź do salonu i powiedz mojemu bratu, że do łóżka nie idzie się po trzech dniach znajomości. - powiedziałam, a chłopak zniknął za drzwiami. Złapałam telefon i zabrałam się za czytanie wiadomości.
"Jak po imprezce ? " - brzmiała treść pierwszego SMS'a
" pewnie oddajesz krew więc nie możesz odpisać, ale pamiętaj o naszej umowie" - przeczytałam drugą wiadomość
"No weź odpisz :( " - trzecia wiadomość.
- Kurwa, Krew. - powiedziałam i udałam się do wyjścia, całkowicie o tym zapomniałam. Przy wyjściu spotkałam Harry'ego
- A ty gdzie ? - zapytał
- Oddać krew. - odpowiedziałam i wybiegłam, po 15 minutach byłam na miejscu.
- Dzień dobry. - powiedziałam
- O Witaj. - powiedział jakiś facet.
- Ja chciałam podzielić się krwią. - powiedziałam, a on pokiwał głową.
- Zapraszam. - wskazał na jakiś fotel, minęło może 20 minut a ja wyszłam z uśmiechem, nawet dostałam dużego kolorowego lizaka. zaśmiałam się patrząc na prezent. Po drodze postanowiłam wejść do MSC, w środku spotkałam Josha, mimowolnie się uśmiechnęłam i podeszłam do niego.
- Kogo moje oczy widzą. - powiedział również się uśmiechając.
- Hello.Zobacz co dostałam. - powiedziałam pokazując mu lizaka
- Wow. Dasz kawałek ? - zaśmiał się
- Nie. - odpowiedziałam wesoło,
- No więc, oddałaś krew, a ja muszę wywiązać się z umowy. - powiedział i złapał mnie za rękę, razem wyszliśmy do parku i szliśmy w stronę centrum handlowego. W nagrodę ja dostaję sukienkę. O tak. Moją wymarzoną i cholernie drogą sukienkę, na którą szkoda było mi kasy. Nie wiem jak w tak krótkim czasie on zarobił tyle kasy, ale teraz mi się go szkoła zrobiło, chyba sobie ją sama kupię, aż tak wredna nie jestem. Może znam go dopiero tydzień, ale wiem, że jest strasznie miły i zawsze dotrzymuje słowa.
- Josh, a wiesz co, sukienka może poczekać, widziałam ostatnio takie świetne trampki. - powiedziałam
- Mi to obojętne, ale ta sukienka była śliczna, i ty w niej ślicznie wyglądałaś. - powiedział a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Lubię cię wiesz ? - zapytał w pewnym momencie, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
- też cię lubię. - odpowiedziałam i ruszyłam dalej, z tym lizakiem w ręku musiałam dziwnie wyglądać. Zakupy z tym chłopakiem to czysta przyjemność.Kupił mi trampki, sobie też, potem jeszcze weszliśmy do kilku sklepów i wyszło na to, że ja miałam trampki, szpilki, balerinki, kilka koszulek, 3 pary spodni i dwie bluzy z kapturem, a Josh kilka par butów, 4 pary spodni i 6 świetnych koszulek, nie obyło się bez 4 bluz z kapturem, z których jedną mu zabrałam. Gdy obładowani torbami zmierzaliśmy do wyjścia przypomniałam sobie o sukience, weszłam do sklepu i szybko ją kupiłam, Josh tylko przyglądał mi się uważnie.
- Zrobiłaś to specjalnie. - stwierdził
- Nieee. - odpowiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
- I tak wiem, że mam rację. - odpowiedział mi i ze śmiechem opuściliśmy budynek.
- A może weźmiemy Taxi ? - zapytałam
- Spoko, bo nie dałbym rady donieść tego do domu, ale to wszystko twoja wina. - powiedział
- Moja wina ? - prychnęłam z uśmiechem
- a kto mi kazał kupować to wszystko ? - zapytał
-Ja tylko mówiłam, że te rzeczy będą na tobie idealnie leżały, to ty je kupowałeś. - powiedziałam i wsiedliśmy do taxówki. W domu nie było nikogo, Ojciec pewnie siedzi w wytwórni a Matt dalej z Niallerem. Ehh... Zrobiłam zdjęcie mojemu lizakowi i dodałam na TT z podpisem " Prezent za oddanie krwi", potem zamknęłam laptopa i poszłam pod prysznic, po 10 minutach byłam już czysta i pachnąca. Z uwagi, że była już 22.00 położyłam się i zasnęłam. Normalnie tak wcześnie nie chodzę spać, ale dziś mnie zmuliło.

2 komentarze:

  1. Zajebać to mało.
    Paula, czy ty mi możesz wytłumaczyć, czemu ja dopiero dziś dowiedziałam się, o tym blogu ?

    Rozdział cuudo ! <3
    ja chcę pisać tak jak wy !
    Ale Nialler jest mój ! <3

    czekam na nn ;)

    PS: Jutro w szkole Paulinko pożegnasz się z życiem ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, nie no pedałki xD
    Spoko, spoko :d

    OdpowiedzUsuń